
David Liwiński był bez wątpienia jednym z najlepszych kierowców tegorocznego Rok Cup Superfinal. Wygrał czasówkę, wszystkie wyścigi kwalifikacyjne z najlepszym czasem i był zdecydowanie najszybszy w wielkim finale. W roku ubiegłym zajął drugie miejsce, w tym wrócił do domu z pucharem świata.
Tuż po imprezie z Davidem Liwińskim rozmawiał Paweł Surynowicz.
Byłeś w tym roku nie do ugryzienia przez konkurentów w treningch i kwalifikacjach, ale w finale po starcie chyba się zdziwiłeś prawdziwej nawałnicy ze strony rywali?
Nie. Miałam po prostu zły start, a później trochę problemów ze skrzynią biegów. Bieg mi wyskoczył kilka razy. Może dlatego to tak wyglądało.
W zeszłym roku byłeś drugi, choć już wtedy powinieneś wygrać. Wróciłeś tutaj żeby zgarnąć główny puchar?
Taki był właśnie plan, nawet już w poprzednim roku…
Skąd pomysł na dołączenie do ekipy Lennoxa?
Na mistrzostwach świata w Szwecji już rozmawialiśmy na ten temat. Dostałem propozycję, bo on potrzebował kierowcy na te zawody. Mnie z kolei zawsze się podobał wóz Leclerca.
Na tych zawodach byłeś naprawdę mocny. Tak się czułeś?
W sumie to pierwszy raz od wypadku znowu wsiadłem za kierownicę i chciałem zrobić tak jakby „revenge” po mistrzostwach świata (David wycofał się z wyścigów po groźnym wypadku spowodowanym przez Holendra van Leuwena – red.). Wiedziałem, że jestem mocny, szczególnie w Lonato.
No właśnie, tutaj już stawałeś na podium w międzynarodowych zawodach. Ale twoja forma to raczej deklasacja rywali. Wygrałeś wszystko co było do wygrania. Co teraz, co dalej?
Na pewno mam w planach Winter Cup, również w Lonato i WSK Final Cup w Adrii. A na następny rok jeszcze nie wiadomo. Jeszcze nie miałem żadnych rozmów, zobaczymy.
W tych dwóch imprezach, które są przed nami pojedziesz z Lennoxem?
Raczej tak.

fot. Rok Cup Global
© ℗ Wszystkie Prawa Zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS