Mateusz Pyłka do Rotax Grand Final we włoskim Sarno przystępował niemal anonimowo. Niewielu kartingowych obserwatorów stawiało na młodego Polaka i jego wielki potencjał. Jednak już po czasówce i pierwszych biegach kwalifikacyjnych jego akcje poszybowały wysoko w górę. Mógł być rewelacją tegorocznego finału światowego. Mógłby, gdyby nie feralny prefinał zawodów.
Jak oceniasz tegoroczny Rotax Grand Final. To był twój debiut w tej imprezie?
Generalnie impreza bardzo fajna jeśli chodzi o organizację. Bardzo wysoki poziom zawodników. Od początku szło nam bardzo dobrze. Treningi były bardzo trudne, ponieważ było mało czasu na przetestowanie wszystkich ustawień, ale wszystko udało się ustawić perfekcyjnie. Niestety w trzecim wyścigu jak i w prefinale zabrakło szczęścia.
Zanim zapytam cię o wyścigi, powiedz jak czułeś się w tym międzynarodowym towarzystwie? Startowałeś już w wielu dużych imprezach europejskich. Do Sarno przyjechał cały świat. Widziałeś tam dla siebie szansę?
Na początku moim celem było po prostu się dobrze bawić, ponieważ po ostatnich zawodach w Adrii nie oceniałem swoich szans zbyt wysoko. Moje zdanie zmieniło się, gdy w pierwszym treningu wykręciłem czwarty czas. Wtedy chciałem walczyć o jak najwięcej.
I tu przechodzimy do wyścigów. Jeden z heatów pojechałeś fenomenalnie! Pewne zwycięstwo z dużą przewagą. Fantastyczny wyścig. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy?
Pierwszy wyścig ukończyłem na czwartej pozycji. Już wtedy bardzo się z tego cieszyłem ponieważ nigdy wcześniej nie mogłem nawet pomarzyć o takich pozycjach w środowisku europejskim. Drugi wyścig wygrałem. Muszę przyznać, że był to bardzo trudny wyścig dla zawodników, ale również mechaników. Warunki na torze bardzo szybko się zmieniały. Ustawienie całego karta było bardzo trudne. Ale wracając do wyścigu, tuż po starcie byłem na drugiej pozycji, na drugim zakręcie było ciasno, ale chwilę potem wyprzedziłem lidera i tak dojechałem do mety. Było to moje pierwsze zwycięstwo na zawodach tak wielkiej rangi.
Jak było w trzecim biegu?
Trzeci wyścig była to jedna wielka bijatyka. Od razu po starcie spadłem na 15. miejsce, a potem było jeszcze gorzej. Zawodnicy pchali się do przodu i wypychali jeden za drugim. Ja również uczestniczyłem w stłuczce wskutek czego spadł mi przedni zderzak. Co skutkowało karą 10 sekund. Uplasowałem się na 25. pozycji.
I docieramy do prefinału. Wyścig, który był kluczowy dla twojego być albo nie być w Grand Final. Zakończyłeś go przedwcześnie zdaniem wielu, którzy obserwowali zawody. Co się wydarzyło na drugim zakręcie?
Niestety, zawsze po kwalifikacjach był wyścig ostatniej szansy. Niestety teraz nie było. Zmienił się regulamin. Zatem nawet jeżeli świetnie ci szło w każdym wyścigu, mogłeś wszystko stracić w prefinale tak jak to było w moim przypadku. Na starcie cały mój rząd „stanął” i wyszedłem z około 15. pozycji, co nie jest najgorsze. Niestety na drugim zakręcie, a dokładnie przed nim zawodnicy się zderzyli. Jadącego za mną obróciło i niestety uderzył we mnie. Jest to bardzo dobrze widoczne na materiale filmowym. Nie miałem szans pojechać dalej. Ogólnie oceniam te zawody bardzo dobrze, bo bardzo dużo się nauczyłem, a przede wszystkim świetnie bawiłem.
Będziesz chciał wrócić?
Tak! Moim celem jest pojechanie na Grand Final w przyszłym roku, ponieważ wiem, że potrafię szybko pojechać.
rozmawiał Paweł Surynowicz
fot. Polski Karting
Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS