Sławomir Murański, uczestnik zakończonego niedawno Rotax Grand Finals był trzeci w tegorocznych Kartingowych Mistrzostwach Polski. Choć nie był faworytem rywalizację w gronie znacznie młodszych zawodników zakończył niewątpliwym sukcesem – trzecia pozycja i tytuł drugiego wicemistrza Polski. Problem jednak w tym, że Murański, podobnie jak kilku innych kierowców z miejsc trzecich w klasyfikacji poszczególnych kategorii tytułu wicemistrzowskiego nie otrzyma. Tegoroczny regulamin stanowi inaczej.
Rozmawiamy kilka chwil po ogłoszeniu ostatecznych wyników Kartingowych Mistrzostw Polski.
Czym dla Ciebie są mistrzostwa Polski i jak odebrałeś decyzję o rozgrywaniu w KMP kategorii, w której się ścigasz?
KMP budzą we ogromne emocje, bo start w mistrzostwach jest związany z możliwością walki o tytuł mistrza Polski i szarfą, która była moim marzeniem. Każdy chyba chciałby dumnie nosić ją na ramieniu. To taka wisienka na torcie dla każdego zawodnika. Byłem szczęśliwy, że w KMP pojawiła się kategoria DD2, ale zdobycie tytułu było bardzo dużym wyzwaniem ponieważ konkurencja mocna, można rzec na światowym poziomie. Był to jeden z najważniejszych celów w mojej karierze do tego roku. W następnych edycjach nie planuję startować ze względu na kicz organizacyjny.
Wczoraj PZM opublikował oficjalne wyniki. W tegorocznych KMP zająłeś trzecią pozycję, co można uznać za sukces, bo startowałeś w gronie młodszych od ciebie zawodników. Faworytem do podium nie byłeś. Jak przyjąłeś informację, że tytułu wicemistrzowskiego jednak nie otrzymasz?
Zrobiło mi się smutno. Dziś rozmawiałem z jednym ze znajomych. Poznaliśmy się dwa tygodnie przed wyjazdem na Grand Final. Powiedział mi wówczas, że będzie śledził moje poczynania w ten najważniejszy weekend roku. Opowiedziałem mu dzisiaj w dużym skrócie, że było dobrze, ale miałem potwornego pecha. A on na to: „oglądałem tylko trochę, bo różnie było z czasem, ale panie Sławku, z tego co widziałem był pan tam jednym z nielicznych reprezentantów naszego kraju. Już samo bycie tam i noszenie orła na piersi daje powód do dumy, bycie wśród najlepszych na świecie…”
…Gdy teraz zobaczyłem wyniki KMP i pomyślałem jak PZM traktuje kierowców, którzy biją się o punkty dla samego zdobycia tytułu, prestiżu, mocno nadwerężając przy tym budżet, przeszła mi przez głowę myśl, czy jest sens podkreślać, że jestem Polakiem i startuje dla Polski. Czy może zmienić podejście i swoją przynależność państwową traktować jako rzecz drugoplanową. Działalność PZM tylko otwiera drogę do podjęcia takiej decyzji.
Budżet. Słowo klucz w motosporcie. Startowało was w DD2 Max w KMP dziesięciu. Wygląda na to, że większość pojechała „towarzysko”, bo nawet podium jest niepełne – nagrodzonych jest tylko dwóch pierwszych kierowców. Jak postrzegasz przepisy zawarte w regulaminie rozgrywek? Czy nie uważasz, że jest to swoista kara dla kierowców, którzy chcą się ścigać?
Takimi zagrywkami federacja nie zbuduje sobie sprzymierzeńców, wręcz przeciwnie teraz rozumiem niektórych zawodników, którzy nie startowali w KMP, bo nie widzieli sensu. Tak naprawdę okazało się, że dla większości były to rozgrywki towarzyskie. Skoro zająłem trzecią pozycję, zdobyłem tytuł wicemistrzowski, a zgodnie z tym co opublikował PZM wcale go nie zdobyłem, to dla mnie był to start towarzyski. A przecież to organizator czyli PZM jest odpowiedzialny za frekwencję na najważniejszych zawodach w sezonie. Zresztą rok temu była podobna sytuacja w DD2 Masters. W tym czasie mógłbym wystartować w innych zawodach, na przykład w Baltic Cup, gdzie również ściga się wielu dobrych kierowców i miałbym z tego na pewno większą przyjemność i satysfakcję. A tak zrobiłem, nie tylko ja, dobrą pracę dla PZM swoją obecnością w zawodach i frekwencją, a w zamian czuję się jakby ktoś mi pokazał środkowy palec… Przykre.
rozmawiał Paweł Surynowicz
fot. Rafał Oleksiewicz (Polski Karting)
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS