O opinię na temat I serii Kartingowych Mistrzostw Polski w Bydgoszczy poprosiliśmy Mirosława Czuba, szefa Głównej Komisji Sportu Kartingowego oraz obserwatora tych zawodów obecnego podczas imprezy na bydgoskim torze.
POLSKI KARTING: Jaka jest Pana ocena imprezy w Bydgoszczy?
MIROSŁAW CZUB: Ogólna ocena zawodów jest bardzo zła, jeśli chodzi o samą organizację imprezy i jej przeprowadzenie. Zaczęło się od kłopotów pogodowych, co miało mały wpływ na to, że były problemy z wagą. Problemy z wagą były permanentne. Trudno jednak winić kogoś, że waga się zepsuła. Nie mniej fakt ten popsuł atmosferę zawodów. Między innymi był jednym z powodów, poza pogodą, że czasówka została przesunięta na piątek, czyli dzień następny. Druga rzecz jest taka, że Główna Komisja zleca przeprowadzenie imprezy BTM (Bydgoskie Towarzystwo Motorowe – organizator wykonawczy imprezy – red.) na podstawie umowy, z której wydzieleni zostali sędziowie i sędziowie wirażowi. Pozostała obsługa toru, dyrekcja zawodów jest w zakresie umowy, która zawierała wszystkie podstawowe rzeczy, które organizator powinien spełniać. Jeśli chodzi o samo przygotowanie toru to rzeczywiście było niechlujne. Park zamknięty, zasilanie, niepotrzebna była rozbiórka garaży, która spowodowała, że bezpośrednio przed zawodami był bałagan i było w bezpośrednie okolicy parku zamkniętego i części toru sporo betonowego gruzu. Była to czyjaś decyzja, nie chcę wnikać czyja, ale wydaje mi się, że można to było zrobić po zawodach.
Niektóre decyzje sędziów wywołały po rywalizacji sporo kontrowersji…
Jeśli chodzi o sprawy sędziowskie to też mamy drobne zastrzeżenia. Ogólne zastrzeżenie było do jednej z kategorii, gdzie był popełniony błąd przez startera. Starter zatrzymał wyścig, który już był w trakcie (wyłączenie świateł, później ich ponowne włączenie). Można by było się tu spierać i może Głowna Komisja nie zwróciła by na to większej uwagi, gdyby nie złożony protest. Musieliśmy tu wbrew ogólnemu niezadowoleniu pewnej grupy ludzi ten bieg odwołać i zaliczyć serię mistrzostw Polski z pozostałych trzech biegów, co wolno nam było zrobić. Taka decyzja może być podjęta. Zabrakło komunikacji pomiędzy dyrektorem wyścigu a jego asystentem podczas restartu wyścigu kategorii juniorskiej. To był ewidentny błąd. Gdyby wyścig nie został puszczony, a kierowcy odwołani do parku maszyn, nie byłoby sprawy. Kierowca, który został na re-starcie spokojnie odpaliłby wózek i wystartował. Nie byłoby protestu, a wynik ostatniego wyścigu byłby uznany za ważny. Dynamika sytuacji była jednak tak duża, że działania dyrekcji wyścigu spowodowały, iż drobny błąd, jak zawsze, przerodził się w duży konflikt.
Można odnieść wrażenie, że właśnie sytuacja z tego wyścigu i kolejne decyzje wywołały spore poruszenie na padoku.
Jest druga strona medalu. Bałagan bałaganem, ale zachowanie niektórych osób, szczególnie przedstawicieli tak zwanych teamów było naganne. Wypominanie Głównej Komisji, że my zarabiamy na zawodnikach, że rodzice zawodników za to płacą jest poniżej krytyki. Chciałbym przypomnieć, że wpisowe dla zawodnika wynosi 500 złotych. Chciałbym jako przewodniczący Głównej Komisji, aby teamy uwzględniły, że mają możliwość prowadzenia działalności gospodarczej i zarabiania pieniędzy. I nie chciałbym, aby wprowadzano zamęt, że ktoś pojedzie gdzie indziej, że zrobi to czy tamto. To jest niepoważne.
Jak to się stało, że Bydgoszcz dostała organizację tych zawodów, a nie na przykład Poznań jak w poprzednim sezonie?
Powód jest prosty. Bydgoszcz jest torem Polskiego Związku Motorowego. Oczywiście zarządzanym przez spółkę prowadzącą działalność gospodarczą, ale jest to jednak tor PZM-otowski, gdzie były poniesione pewne nakłady inwestycyjne i z pewnością byłoby dobrze, …gdyby nie było źle. Nie chcę się wypowiadać na temat struktur, jeśli chodzi o działalność gospodarczą, ale ewidentnie za porządek na torze odpowiadała spółka zarządzająca torem. Powiedzmy szczerze, BTM nie jest od porządkowania toru, uprzątnięcia pozostałości po garażach, tych brył betonu leżących wokół parku zamkniętego. Generalnie minus dwa dla zarządzającego torem czyli spółki i duży minus za organizację zawodów przez BTM ogólnie. Taka jest moja ocena. Będzie to miało również konsekwencje, bo byłem obserwatorem tych zawodów i będę wnioskował o niedopłacenie pewnej sumy, która była sumą kontraktową. Jeśli się nie spełnia pewnych zasad to trzeba ponieść konsekwencje. Rozumiem, że nie wszystko będzie zawsze idealnie, ale pewnych rzeczy można było uniknąć. Karygodną rzeczą było na przykład, że pan dyrektor zawodów nie dotrwał do zakończenia i do dekoracji. Po prostu wyjechał bez powiadomienia kogokolwiek. Przynajmniej ja o tym nic nie wiedziałem jako obserwator zawodów. Generalnie należy ocenić tę imprezę bardzo niedobrze. Tak jak w poprzednich latach było w miarę, to tym razem było źle. Zaznaczam jednak, że nie w każdym przypadku był winien BTM. Jest gospodarz toru i nie BTM odpowiada za porządek na torze, w moim odczuciu ponosi odpowiedzialność za panujący tam bałagan. Mam na myśli brak prądu czy pozostałości po wyburzonych garażach. Sytuacja jest trudna, bardzo mi jest przykro, że zdarzyło się to podczas mistrzostw Polski. Ale chyba jednak lepiej, że w mojej obecności.
fot. Rafał Oleksiewicz (Polski Karting)
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS