ST-Racing Maranello, w którego składzie od kilku sezonów jest Marek Kuc w tym roku zaczyna na powrót odnosić sukcesy na polskich torach. Kierowcy zespołu zajęli kilka pozycji na podium w najmłodszych kategoriach. Rozmawiamy z Markiem Kucem, inżynierem wyścigowym i tunerem silników, jednym z ojców sukcesu zespołu z Koszalina.
Ile czasu jesteś związany ze sportem kartingowym?
W tym roku mija 22 lata. Od 10. roku życia się ścigałem, a byłem obecny na padoku już dwa lata wcześniej.
Mówią, że jak ktoś wsiądzie w gokart, to po pierwszym okrążeniu na torze już się z tego nie wychodzi…
Nie ma opcji, aby z tego zrezygnować. Już nie raz próbowałem odejść, ale po kilku dniach znów byłem myślami w kartingu. To jest jak narkotyk.
Czy to jest sposób na życie?
Tak, na pewno. Wystarczy się rozejrzeć dookoła.
Byłeś kierowcą, mechanikiem, teraz zajmujesz się silnikami. Jesteś inżynierem wyścigowym. Można powiedzieć, że dotknąłeś wszystkiego w kartingu. Który aspekt, jaka rola jest dla ciebie najbardziej odpowiednia, ulubiona? Prowadzenie gokarta czy zajmowanie się sprzętem?
Kiedyś na pewno rola kierowcy. Ściganie się rywalizacja na torze. Dzisiaj patrzę na to z zupełnie innej perspektywy. Teraz przygotowuję silniki i temu poświęcam całą swoją energię. To też jest bardzo ciekawe i pochłaniające. A największą satysfakcję dają mi zawodnicy, którzy wygrywają na silnikach przygotowanych przeze mnie.
Podejrzewam, że dla wielu ludzi nie jest oczywiste kto jest tunerem danego silnika. Można powiedzieć, że jesteś bohaterem drugiego planu. Kiedy jesteś kierowcą i wygrywasz mówią o Tobie, jesteś na ustach wszystkich. Podobnie jest z trenerami czy mechanikami. Twoja dzisiejsza rola to bardziej pozostawanie w cieniu…
Sława i rozgłos nie są mi potrzebne. Wystarczy satysfakcja. Od pewnego czasu przestałem się zajmować kierowcami i skupiam się na przygotowaniu silników. Uwierz mi to zajęcie bardzo ciekawe i też rywalizacja z takimi samymi osobami jak ja. I choć nie widać tego tak jak wyścigu na torze, który obserwujemy, to ten wyścig trwa w zaciszu warsztatów i na zapleczu kartingowego padoku. W środowisku kartingowym doskonale wszyscy się orientują kto jest „autorem” danego silnika. To jest taki nasz wyścig, który odbywa się w tle.
Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu naszego miesięcznika.
Premiera Polskiego Kartingu #27 już w ten weekend
fot. Joanna Lenart (shotsport.pl)
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS