Rafał Berdys dwukrotnie uczestniczył w Rotax Grand Finals. Po raz pierwszy pojechał do egipskiego Sharm el Sheik, a trzy lata później ścigał się w portugalskim Portimao. Dziś dwukrotny tryumfator Rotax Max Challenge Poland ściga się w mistrzostwach Polski w rally-crossie i jest ekspertem oraz komentatorem Polskiego Kartingu.
Byłeś uczestnikiem dwóch finałów światowych Rotax. Dziś jesteś już doświadczonym kierowcą startującym w samochodach. Co to jest Rotax Grand Finals? Jaka jest twoja definicja wielkiego finału?
To z pewnością wielkie święto kartingu. Cały rok walczy się o awans na Grand Finals. Trudy rywalizacji, przygotowania, walkę na torze możemy uczcić właśnie tym wielkim świętem, gdzie spotykają się najszybsi z najszybszych i najlepsi z najlepszych. Możemy wtedy rywalizować w wyjątkowym gronie i dodatkowo, co powinno być dumą dla każdego uczestnika, reprezentować nasz kraj, co jest dodatkowo niesamowite. W moim przypadku udział w pierwszym Grand Finals był owocem pierwszego mojego pełnego startu w polskim sezonie w kartingu, więc dodatkowo zostałem wrzucony na wielką wodę i czułem się jak mała rybka w wielkim oceanie. Bardziej walczyłem o przetrwanie niż o wynik. Mój cel był taki, żeby zdobyć jak najwięcej doświadczenia.
Na Grand Finals można się wiele nauczyć. Nie ma tam słabych zawodników. Są tylko bardzo dobrzy albo lepsi. To jest niesamowite doświadczenie. W prestiżowych seriach jak Euro Challenge TOP kierowców to ścisła czołówka. W Grand Finals TOP to cała stawka. 72 kierowców w kategorii. Dodatkowo mamy możliwość ścigać się z przyszłymi znakomitymi zawodnikami. Kiedy po latach odkopałem stare materiały z Grand Finals, które leżały na strychu i zerknąłem na listę uczestników, okazało się, że ścigałem się z kierowcą, który w tym momencie jeździ w mistrzostwach świata w rally-crossie, a któremu na swój sposób kibicuje, bo jest kierowcą prywatnym a walczy z największymi fabrykami. To było dla mnie fajne zaskoczenie.
Co czuje kierowca, który wjeżdża na taką imprezę? Co czujesz widząc kart line, czyli paradę wózków? Jakie to są emocje?
Pierwsze co zrobiłem to chwyciłem telefon i zrobiłem zdjęcia. Myślę, że i dzisiaj każdy reaguje tak samo. Widok jest niesamowity. Szereg ponad kilkuset wózków w jednej linii robi na każdym ogromne wrażenie. Później losowanie. Wszystko pachnie nowością, jest prosto z fabryki. Każdy kierowca czuje się niezwykle doceniony. I tylko los, ślepy traf jest twoim sprzymierzeńcem. Każdy liczy na pomyślne losowanie, i mimo że przecież wszystko jest prosto z paczki, to jednak są w sprzęcie niewielkie różnice. Silnik silnikowi nierówny. Jak walczy się o tysięczne części sekundy wszystko ma znaczenie. Gdy wszystko dopasowywaliśmy z mechanikiem mieliśmy dużo czasu, ale czas uciekł kiedy zaczęły się treningi. Zaczyna go brakować gdy startują treningi, czasówki, wyścigi. Emocje są od samego początku. Wielkie emocje. Już sama podróż i perspektywa występu w takiej imprezie wyzwala ogromne emocje. Znakomici zawodnicy i jedno pytanie w głowie. Jak wypadnę na ich tle? Nie oszukujmy się, kiedy ja startowałem poziom w Polsce nie był rewelacyjny, więc siłą rzeczy pojawiało się pytanie o moje miejsce w stawce.
Kierowcy, rywale. Jak odnajdowałeś się w tej stawce, raz w juniorze, drugi raz w DD2 Max?
Pamiętam, że wówczas w Euro Challenge poziom był niezwykle wysoki, a Grand Finals to takie Euro Challenge podniesione do kwadratu. Chciało się patrzeć na rywali w nadziei, że wyniesie się z ich podglądania jak najwięcej. Jeśli startowało się w europejskich rozgrywkach wielu z uczestników Grand Finals można było spotkać na torach, ale kompletnie nie mieliśmy kontaktu z zawodnikami z Ameryki, Australii, Azji czy Afryki. Nie wiedzieliśmy kompletnie nic o ich jeździe, o poziomie jaki prezentują. Brazylijczycy, Kolumbijczycy, Amerykanie, Meksykanie, Australijczycy… Łatwo można było poznać ich umiejętności i pochodzenie po warunkach jakie panowały na torze. Na przykład Anglicy momentalnie przyśpieszali w deszczu. To było niesamowite. Jak tylko zrobiło się mokro liczba brytyjskich flag w wynikach natychmiast gęstniała w czubie. Kierowcy z Wysp Brytyjskich notowali świetne czasy. Wiadomo, w Anglii często pada, więc jazdę w deszczu mają w małym palcu.
Mamy dzisiaj w Grand Finals dwunastu kierowców. Jak patrzysz na tak liczną ekipę Polaków z perspektywy swoich startów?
W porównaniu do roku 2009, kiedy byliśmy w Egipcie zaledwie w dwuosobowym skromnym składzie to liczba dwunastu osób pokazuje dobitnie jak Rotax w Polsce się rozwinął. Ludziom, którzy nad tym pracują należą się wielkie gratulacje i szacunek. 12-osobowa kadra narodowa jest tylko potwierdzeniem ich pracy. Mam nadzieję, że kilku z nich będzie walczyło o czołowe lokaty w swoich kategoriach, zwłaszcza, że są to świetni kierowcy, którzy wygrywali międzynarodowe imprezy i serie. Nie lubię tego mówić, ale być może mamy w tej reprezentacji przyszłych kierowców najwyższych serii wyścigowych lub najbardziej prestiżowych cykli rajdów samochodowych. Jak ja bym chciał zobaczyć kogoś z kartingu w rajdach samochodowych! Powiem szczerze, że bardziej o tym marzę niż o obecności w Formule 1.
Dlaczego?
F1 to bardzo hermetyczny świat, bardzo ciężko jest wejść do tego grona. Najbliżej był ostatnio Artur Janosz, były kartingowiec startujący w GP3 w ostatnim czasie. Miał świetne wyniki, ale mimo wszystko sytuacja pokazała jak jeszcze było daleko do „królowej motosportu”. Seria, w której jechał Artur była przedsionkiem F1, było blisko, a zarazem bardzo daleko. Jakie tam pieniądze grają rolę, jak ważna jest polityka… Wystarczy zobaczyć na dzisiejszą sytuację Roberta Kubicy.
Kto twoim zdaniem ma duże szanse na zaistnienie w Grand Finals?
Nie chciałbym typować żadnego z Polaków. Ciekaw jestem postawy kilku zawodników, przede wszystkim Kacpra Bieleckiego, który miał już w kwalifikacjach Grand Finals pole position. Chciałbym, aby to ubiegłoroczne pole position było wprowadzeniem do dobrego wyniku w tym roku. Swoją drogą ciekaw jestem co dzieje się w głowie tego chłopaka. Znam go od bardzo dawna. Zawsze widziałem w nim bardzo spokojnego i poukładanego kierowcę. Ma wielki potencjał. Już wtedy kiedy razem się ścigaliśmy potrafił rozgrywać wyścigi jakby tasował talię kart. Był lepszy i ode mnie i od Bartka Mochnackiego, „objechał nas”, a na Grand Finals nie pojechał wówczas tylko dlatego, że nie miał skończonego regulaminowego wieku. Trzymam kciuki za wszystkich reprezentantów Polski. Na pewno będę śledził ich poczynania.
Rozmawiał Paweł Surynowicz
fot. Archiwum, Jakub Iwo Zalewski (Polski Karting),
Ken Johnson, Michał Kondrowski (Rallyart)
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS