Niedzielny sukces Karola Basza to bez wątpienia jedno z najważniejszych wydarzeń kartingowych ostatnich lat. Mistrz świata z Krakowa udzielił nam wywiadu dzień po zwycięstwie na włoskim torze La Coca. Poniżej druga część rozmowy Karola Basza z Pawłem Surynowiczem z Polskiego Kartingu.
Przeczytaj pierwszą część rozmowy
Paweł Surynowicz: Jak to jest być mistrzem świata?
Karol Basz: W tej chwili jeszcze to do mnie nie dociera.
Masz przed oczami jakieś obrazy, sytuacje? Czy nie pamiętasz już tego wydarzenia?
Wszystko pamiętam bardzo dokładnie. Dla mnie to jest i będzie niezapomniana chwila. Ciężko jest mi to w tym momencie określić. Brak mi słów. To najlepszy dzień w moim życiu.
Były łzy?
Oczywiście. Jak tylko minąłem metę zacząłem krzyczeć w kask. Wyłączyłem się wtedy kompletnie. Pociekły łzy. To jest niezwykle silne uczucie, niezapomniane.
Stanąłeś na najwyższym stopniu podium, zaczęto grać Mazurka Dąbrowskiego. Co wówczas myślałeś? Co myśli się w takim momencie? Myślałeś, że to już, to jest ten moment, osiągnąłeś to, czego zawsze chciałeś?
Na pewno jest to taka wisienka na torcie. Całe życie na to pracowałem, zawsze chciałem zdobyć tytuł mistrza świata. Ale nie jest to zwieńczenie mojej kariery sportowej. To nie jest wszystko czego chcę. Chcę osiągnąć więcej. Każdy kierowca ma swój życiowy plan i nie jest tak, że ja już swoje zrobiłem i koniec. Odhaczam jedną rzecz i skupiam się na kolejnej.
Jaka będzie kolejna?
Nie mogę tego zdradzić.
Wróćmy na moment do sportowych aspektów ścigania. Jak duża jest różnica, gdy ścigacie się o tytuł mistrzowski podczas kilku rund, kilku weekendów wyścigowych? A jak to wygląda, gdy o tytule decyduje jeden weekend?
Według mnie jeden weekend jest o wiele gorszą sytuacją, gdy masz na przykład trzy rundy do przejechania. W tym przypadku było tak wielkie ciśnienie, tak wielka presja na kierowców, na zespoły, że ciężko było to znieść. Każdy szykuje wszystko co ma najlepsze. Nie można sobie pozwolić nawet na jeden mały błąd. A w sytuacji gdy są trzy lub cztery rundy, można spokojnie pozwolić sobie na słabszą dyspozycję, na błędy. W każdej chwili można to przecież odrobić. W wielu przypadkach jest tak, że można sobie odliczyć najsłabszą rundę, czy finał lub półfinał z klasyfikacji. W tym przypadku nie ma o tym mowy. Musi być sto procent skupienia, żadnych błędów i defektów. Takie weekendy są mega ciężkie.
Pierwsza trójka tegorocznych mistrzostw świata. Od lewej Brytyjczyk Jordon Lennox-Lamb, Karol Basz i Duńczyk Nicklas Nielsen.
Od kilku sezonów współpracujesz z jednym koncernem, właścicielem Tony Karta i Kosmic. Byłeś kierowcą w uznawanym za najlepszy zespół świata Tony Karcie, teraz jesteś zawodnikiem Kosmic Racing. Wiele razy o tym rozmawialiśmy, że twój transfer to tak naprawdę zmiana kosmetyczna, że to jest praktycznie jeden team. Ale będąc członkiem zespołu Kosmic Racing osiągnąłeś najwięcej? Lepiej ci się współpracuje z mechanikami obecnego zespołu?
Kiedy jeździłem w Tony Karcie moje tempo było podobne. Tutaj nie ma żadnej różnicy. I tu i tu robiliśmy świetną robotę. W Kosmiku pracują troszkę inni ludzie. Jest inny skład narodowościowy. Pracują tu Francuzi i Belgowie, ale o wszystkim decyduje menedżer zespołu Olivier Marechal. To naprawdę wspaniały człowiek i świetnie się z nim współpracuje. W Tonym jest trochę większe parcie na wynik, większe ciśnienie, odczuwa się specyficzne napięcie. Tutaj jest luźniej, jeśli można to tak określić. Jednak praca wygląda tak samo. Różnimy się tylko barwami.
Karol Basz i jego mechanik Christopher Noel.
Każdy z was ma swojego inżyniera wyścigowego. Każdy mechanik oddelegowany jest niejako do innego kierowcy. Czy zawodnicy tego samego zespołu rywalizują ze sobą? Czy jest rywalizacja pomiędzy mechanikami czy jest to raczej jeden organizm współpracujący ze sobą?
Raczej nie ma żadnej rywalizacji między mechanikami. Każdy jest skupiony na pracy ze sobą, tak jak ja ze swoim mechanikiem Christopherem Noelem.
Kiedyś powiedziałeś w jednym z wywiadów dla Polskiego Kartingu, że medialność kartingu w Polsce „to śmiech na sali”. Medialność jest determinowana sukcesem. Czy w tym krótkim czasie od zdobycia mistrzostwa świata spotkałeś się z tą medialnością, że dzwonią do ciebie dziennikarze i chcą rozmawiać z mistrzem świata? Jest wielki sukces, więc warto z tobą rozmawiać. Jaka jest twoja opinia na ten temat?
Wiesz, kiedyś już była taka sytuacja. Dzwoniono do mnie, było o mnie głośno. Jak startowałem u Roberta Kubicy w teamie. Były wielkie fajerwerki i później cisza. Teraz jest wielki sukces, mistrzostwo świata. Jestem pierwszym Polakiem, który zdobył tytuł, ale czy to coś da? Będę się starał o nowych sponsorów. Ciekaw jestem czy coś się ruszy, czy polska federacja też pomoże. Może?
Wielu dziennikarzy do ciebie dzwoniło?
Coś tam się działo, nie powiem.
Dziwnie się składa, że topowych kierowców kartingowych w ostatnich latach rodzi nam Kraków. Kubica jest z Krakowa, ty również, jest jeszcze kilku zawodników z sukcesami w kartingu z tego miasta.
Oczywiście, bo Kraków jest najlepszy (śmiech).
Pozwolisz, że przyjmiemy, że to twoja prywatna opinia. Zmierzam do tego, czy jesteś osobą rozpoznawalną w twoim mieście. Wszyscy doskonale wiedzą, że Robert Kubica to krakowianin. Był Robert Kubica, teraz jest Karol Basz. Czy jest coś takiego? Czy odczułeś kiedyś taką sytuację?
Nie, raczej nie ma czegoś takiego. Nie spotkałem się z taką sytuacją. Ludzie bardziej kojarzą karting z „halówkami” pod M1, a nie z dyscypliną motosportu. Ludzie nie wiedzą jak wyglądają nasze zawody. Oczywiście jednocześnie wszyscy wiedzą najlepiej jak jeździć. Komentują, są ekspertami. Nie jestem rozpoznawalny w Krakowie. Bardziej wolałbym, aby to moje mistrzostwo świata spowodowało, aby więcej uwagi zwrócono na karting, aby pojawili się nowi sponsorzy. Ciekaw jestem czy coś się ruszy w tym temacie i tutaj się obawiam najwięcej.
Czy będziesz chciał być ambasadorem kartingu? Czy myślałeś już o tym, aby twoja osoba i ten sukces, który odniosłeś był również przydatny w propagowaniu kartingu. Aby poprawić wiedzę ludzi na temat tego sportu.
Nie myślałem jeszcze o tym. Ale wiesz przecież, że chętnie pomagam, ostatnio szczególnie młodym kierowcom. Zawsze dzielę się moim doświadczeniem, nie mam z tym problemu. Natomiast przy każdej okazji staram się mówić o sporcie kartingowym. Szczególnie kiedy jestem zapraszany do telewizji, wspominam o tym, że karting to jest najlepsza szkoła dla kierowców, zwłaszcza przyszłych. Wystarczy popatrzeć na formułę jeden oraz na inne serie wyścigowe.
Jesteś bardzo doświadczonym kierowcą kartingowym, wiele lat spędziłeś za kierownicą gokarta. Ale jednocześnie nie należysz do najmłodszych zawodników. Co dalej z twoją karierą sportową?
To prawda, nie jestem najmłodszy w gronie kierowców. Chciałbym jednak zauważyć, że są jeszcze starsi ode mnie. Davide Fore ma czterdzieści lat. Jest Ben Hanley, który jeździł w GP2, a teraz wrócił do kartingu i walczy z nami o mistrzostwo świata. W kartingu jest naprawdę niezwykle wysoki poziom. Tylko w Polsce jest takie dziwne pojęcie, że karting to są tylko dzieci, dzieci i jeszcze raz dzieci. I wszystkim wydaje się, że kierowcy w moim wieku są już są starzy na tę dyscyplinę i tu nie pasują. To nieprawda. W seriach samochodowych jest wielu młodych kierowców, na przykład w polskiej Kia Lotos Race, którzy też wracają do kartingu. Uważam, że nie ma na to reguły i mówienie, że ktoś jest za stary czy za młody jest nieprawidłowe. Ja z kolei myślę, że jeśli chce się być dobrym, topowym kierowcą w wyższych seriach wyścigowych, samochodowych szczególnie, to występy w na poziomie mistrzostw świata czy Europy w takich kategoriach jak KF czy KZ uczą najlepiej. Uczą pokory i doświadczenia.
Była z tobą rodzina na La Conce?
Nie, nie było nikogo z rodziny.
A jak wróciłeś do Krakowa i wszedłeś do rodzinnego domu to jaka była reakcja?
Oczywiście wielka radość.
Pierwsze słowa?
„Campione!”
Powiedz na koniec, gdzie mieścisz te wszystkie wielkie puchary, których masz już mnóstwo?
Mam w domu większość, ale moja siostra podprowadziła mi kilka. Ale najważniejsze mam u siebie, oddzielone od pozostałych.
Na 12 grudnia zaplanowano wielką galę sportu kartingowego, która odbędzie się w Warszawie. Tradycyjne podsumowanie sezonu kartingowego, wręczenie trofeów, tytułów mistrzowskich. Mam nadzieję, że będziesz obecny podobnie jak przed rokiem?
Niestety, raczej nie. Jeśli wszystko wypali, to w tym czasie będę w Macau na mistrzostwach Azji i Pacyfiku.
fot. Alexandros Vernardis (TheRaceBox), Giovanni Cuna (cunaphoto.it)
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS