Od sześciu lat występuje w największej imprezie świata Rotax Max Challenge. Od czterech sezonów ściga się w gronie kierowców DD2. W Sarno należał do najszybszych zawodników, aż przyszedł feralny czwartek. „Mogliśmy być na podium, mieliśmy znakomite tempo” – mówi Kacper Bielecki.
Jak oceniasz ostatni Grand Finals?
Jeżeli pytasz o imprezę to trochę się w tym roku zawiodłem. I nie mam na myśli organizacji, tylko to co się działo podczas wyścigów, jakie były decyzje sędziów. A jeśli chodzi o mój występ to nie był do końca udany. Nie na to liczyłem. Było szybko, ale niestety się nie udało.
Ale w swoim finale dojechałeś najwyżej w historii, tylko dostałeś karę za zderzak…
w zeszłym roku chyba też byłem dwunasty, tak mi się wydaje. Ale to nie ma znaczenia, tak naprawdę. Nie liczy się to, czy przyjeżdżasz dwunasty czy dwudziesty. Liczy się tylko podium.
Co się wydarzyło w kwalifikacjach. Skąd się wzięło twoje wykluczenie?
To był w sumie mój błąd, bo źle przeczytałem regulamin, źle go zinterpretowałem. Myślałem, że można używać dwóch czujników pedałów, a można było używać tylko czujnika położenia gazu. Ale sytuacja też była trochę niesmaczna, bo sędziowie na początku tego nie sprawdzali i nie podchodzili do tego rygorystycznie. Po prostu doniesiono na mnie. Ktoś poskarżył się sędziom, że mam coś takiego założone. Dopiero wtedy zostało to zweryfikowane i sprawdzone. Ale to był mój błąd, że założyliśmy oba czujniki.
Gdyby nie ta dyskwalifikacja miałbyś pierwsze pole w półfinale?
Na pewno pierwszą linię.
Jak oceniasz poziom w swojej kategorii?
Poziom jest coraz wyższy. To było widać podczas tego finału. Wyścigi były naprawdę ciężkie. Ale na pewno pomogło nam to, że już byliśmy na tym torze. Nie to, co w Brazylii.
I oczywiście miało znaczenie to, że było tam pole position.
Oczywiście. Tak jest.
Co miałeś na myśli komentując na Facebooku, że we Włoszech byli „równi i równiejsi”?
Sytuację w juniorze z Oliwierem Pyłką. Na nagraniu, które jest umieszczone w internecie może do końca tego nie widać dokładnie. Ale ja to widziałem bardzo dokładnie z trybun, z boku. Oli został uderzony i to konkretnie. On nie jest pierwszym lepszym kierowcą, żeby ot tak przestrzelić hamowanie. To bzdura totalna, bo ktoś komentował właśnie w ten sposób. Poza tym sytuacja w seniorze w finale. Może nie znam się do końca na regulaminie, ale decydowanie o tym, kto wygrał na podstawie najlepszego czasu okrążenia w Sarno to żart. Nie chcę się wypowiadać na temat sytuacji w micro, bo jej nie widziałem, na żywo. Wideo tego nie oddaje.
To był twój szósty finał światowy. Który z nich był najtrudniejszy?
Myślę, że w Brazylii. Nie mogliśmy się tam w ogóle „dogadać” ze sprzętem. Było naprawdę ciężko. Tutaj był duży potencjał, żeby wygrać, ale sytuacja po tamtym biegu kwalifikacyjnym wszystko zaprzepaściła. Później można było się już tylko bawić, w przedfinale i finale odrabiać straty.
Właśnie. Ale w finale pojechałeś super. Z 27. pozycji na 12. w finale światowym wyprzedzić 15. rywali to jest wyczyn… Po zawodach mówiłeś, że jesteś zadowolony z tego wyścigu.
Z wyścigu jestem zadowolony. Było dobre tempo, dużo wyprzedzania, ale ten wpadnięty zderzak nie miał dla mnie żadnego znaczenia. Pokazałem w sumie to co potrafię, że mogę wyprzedzać nawet w wyścigu na takim poziomie. Dałem dobry wyścig.
Jaka była atmosfera pod namiotem po wypadku Sławka Murańskiego i twoim dysku w kwalifikacjach?
Masakra. Totalna załamka. Sławek miał naprawdę świetne tempo, mógł pojechać dobre zawody. Tak naprawdę to miał szanse na podium. Może nie na wygranie, ale był mega szybki. Jeśli chodzi o mój „dysk” to trochę straciłem wiarę, po tym feralnym czwartku.
Ale dałeś radę, bo często się mówi, że startując z dalszych pozycji nie ma już szans na dobry wynik. Ty udowodniłeś nie tylko w Polsce, ale też na Grand Finals, że można powalczyć o dobre miejsce nawet startując z końca.
Najgorszy jest ten system. Dostajesz tego „dyska” i później nie jesteś w stanie tego odrobić. Dostajesz tyle punktów karnych, że nawet przy wygraniu tego półfinału nie ma szans na dobre miejsce w finale. Gdybym wygrał półfinał, to zyskałbym może trzy, może cztery pozycje więcej do startu w finale. Półfinał jest jakby ekstra-heatem…
To chyba nie jest uczciwe?
Po prostu trzeba pojechać idealne zawody. Nie można popełnić żadnego błędu, nie może się nic nieoczekiwanego wydarzyć, nikt cię nie może wypchnąć. Wtedy masz dobrą pozycję do finału i dopiero wtedy w finale można walczyć. A tak, jeden błąd i tak naprawdę zawody są przegrane, bo z końca nie jesteś w stanie się przebić.
Powiedz mi co dalej? Skończył się sezon, za chwilę zaczyna się nowy. A wy jesteście bez ciężarówki…
Na razie myślimy co robić dalej. Czy odbudowywać spaloną ciężarówkę czy budować coś nowego. Myślę, że te wszystkie wydarzenia spowodują, że wrócimy do nowego sezonu jeszcze mocniejsi. Jedno jest pewne, że zespół się powiększy.
Rozmawiał Paweł Surynowicz
fot: Rafał Oleksiewicz, rotax-kart.com, Jose Bravo (curva1kart.com.ar)
© ℗ Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS