Rozmawiamy z szefową Elite Racing Development Natalią Kowalską. W tym sezonie dwóch kierowców drużyny zakończyło Kartingowe Mistrzostwa Polski z tytułami. O KMP, sytuacji w dzisiejszym kartingu, historii i zawodnikach ERD z kartingową mistrzynią Polski i trenerem młodych kierowców rozmawia Paweł Surynowicz.
Czy oglądając dzisiaj Kartingowe Mistrzostwa Polski z perspektywy padoku i trybun masz jakieś szczególne wspomnienia z czasu kiedy się ścigałaś?
Pewnie! Szczególnie, że wielu kierowców, którzy się ścigali kiedyś czy ze mną czy z moją siostrą, są teraz szefami zespołów. Dobrze wspominam ściganie, było ostro, czasami bardzo ostro i bezpardonowo, ale nikt nie płakał. Nie było kamer, nie było takiego poziomu bezpieczeństwa, po prostu inne czasy… Kiedyś podział był inny. Były tylko Mistrzostwa Polski, które składały się z 7-9 rund, każda runda liczyła się jako jedna. Nie było kategorii pucharowych, tylko międzynarodowe… Dopiero po zakończeniu mojej kariery w kartingu zaczęły pojawiać się puchary w Polsce…
Jak z twojej perspektywy wyewoluowały KMP? Co się zmieniło?
Szczerze mówiąc, ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Nie ma wielu zawodników. Zawody nie są tak prestiżowe, jak być powinny. Moim zdaniem zdecydowanie spada zaangażowanie PZM – przykro patrzeć, ze łatwiej iść na łatwiznę. Co ciekawe, za moich czasów zawodnicy, którzy stawali na podium, otrzymywali również nagrody finansowe, co rundę – nie były to kokosy, bo odpowiednio 300-200-100zl za 1-2-3 miejsce, ale z perspektywy zawodnika mogę powiedzieć, że było to dodatkowo motywujące. W tamtych czasach te 300zl też stanowiło trochę inna wartość (1999-2005), ale nie chodzi o wartość, a właśnie jakieś docenienie. A tu nawet puchary coraz gorsze… Szkoda, że nawet na tak zwykłe rzeczy nie chce się zwracać uwagi, bo to, choć błahe, dla młodego człowieka stanowią naprawdę dużą wartość dodaną. Mamy powrót kategorii międzynarodowych (OK i OKJ) co jest fajne, i powinno być coraz bardziej rozwijane. Ale z drugiej strony… czy można to nazwać ewaluowaniem?
Jakie są dobre i złe strony dzisiejszych KMP?
Mamy kategorie pucharowe, co obniża koszty. Ale nie przekłada się to na liczbę zawodników. Z drugiej strony, moim zdaniem KMP to powinny być kategorie międzynarodowe, ale to generuje koszty. Z jednej strony transmisja powinna być obowiązkowa i zapewniona przez PZM (przy tak dużym pójściu na łatwiznę, myślę, ze moglibyśmy tego oczekiwać ze strony GKSK), gdyż po raz kolejny powtórzę – KMP powinny stanowić prestiż i wyróżniać się z pozostałych zawodów rund pucharowych. Na razie, to co je wyróżnia to… mała liczba zawodników. Ciężko mówić o dobrych stronach widząc brak zaangażowania PZM. Po prostu.
Czego brakuje? Co byś zmieniła?
Zaangażowania PZM. Kategorii międzynarodowych. Mini60. Coraz większa liczba zawodników z Polski chce jeździć za granica, a za granica najbardziej prestiżowe są właśnie kategorie międzynarodowe. KMP ma stanowić najbardziej wartościowe i prestiżowe wydarzenie, wiec dlaczego nie? Transmisje wideo. Otoczka. Brakuje wszystkiego. Brakuje zachęty. Brakuje prestiżu. Mam wrażenie, ze od kilku lat KMP traktuje się jako obowiązek do odbębnienia (przez PZM), niż rzeczywiście prestiżowe zawody.
Co jest dużym plusem dzisiejszych KMP? Jakbyś musiała porównać tytuły, które zdobywałaś, do dzisiejszych tytułów KMP. Czy można je w ogóle porównać? Pod kątem poziomu, nakładu pracy kierowców, cyklu treningowego czy sprzętu i frekwencji…
Ciężko powiedzieć. Z roku na rok, od czasu kiedy zaczęła się ścigać moja siostra (ok. 93-94r) do momentu kiedy ja się skończyłam ścigać w kartingu w Polsce (2005) frekwencja spadała. Do ok. 2002 roku utrzymywała się na całkiem niezłym poziomie, by potem regularnie spadać. Nie jest tajemnicą, że karting kiedyś wyglądał zupełnie inaczej. Team to najczęściej Tata-Syn (w moim przypadku córka), ewentualnie Tata+Mechanik+syn, więc siłą rzeczy zaangażowanie było inne. Nas nie było stać na wyjazdy na treningi na inne tory, więc trenowałam tylko w Koszalinie. Jeździłam dużo, to prawda, całkiem sama, w każdych warunkach na jednym torze – bo jak mawiał mój tata‚ „są dwa typy zakrętów, dziecko. W prawo i w lewo. Jak umiesz jeździć, to wszędzie pojedziesz…” Na zawody jechaliśmy z czwartku na piątek w nocy, rozstawiałam namiot z Tatą, dzień treningów, i zawody.
Twoi podopieczni i wychowankowie znakomicie radzą sobie w KMP. W tym roku dwa podia. Jakie uczucia ci towarzyszą, kiedy patrzysz na te wyniki?
Duma! Bardzo dużo emocji – czy wszystko przekazałam? Czy wszystko wiedzą? Czy pamiętają? Czy zrobią? Ale na koniec jest zawsze duma, że razem z Frankiem (Frank van der Windt – red.) i mechanikami daliśmy radę, a zawodnik miał czym pojechać, bo to również dla mnie ważne.
Krótka charakterystyka twoich kierowców z tytułami. Opisz ich kilkoma zdaniami.
Zarówno Janek, jak i Iwo to emocjonalni chłopcy prywatnie, bardzo grzeczni i ułożeni. Na torze czasami za grzeczni. Ale robią duże postępy i się rozwijają. Przeliśmy razem już bardzo dużo, i ciągle dużo się razem uczymy. Z każdym musieliśmy pracować nad zupełnie innymi rzeczami od samego początku współpracy, choć łączy ich jedna rzecz – chęć wygrywania. Bardzo lubią wyścigi, bycie na torze, bycie przy gokarcie. To jest super i również buduje kierowcę. Są ambitni i nie lubią kiepskich wyścigów.
Nie mogę nie zadać tego pytania. W waszym zespole zadebiutowała w tym sezonie Klara Kowalczyk. W KMP pojechała świetnie, szczególnie w Słomczynie. Co możesz powiedzieć o tej dziewczynce? Jakie emocje ci towarzyszą parząc na nią jak radzi sobie na torze?
Klara jest dziewczyną, co jest dla mnie jako trenera nowym doświadczeniem, choć chyba nie skłamię jeśli powiem, że od początku znalazłyśmy super nić porozumienia. Widzę trochę siebie w Klarze. Jest bardzo ambitna, zacięta i się nie poddaje. Nie lubi pokazywać, że płacze, nawet jak już jej stoją łzy w oczach. Co ciekawe, w Słomczynie mieliśmy „czkawkę”, zmęczenie materiału. Ale po poważnej rozmowie w sobotę powoli wróciłyśmy na tory i wynikowo zaliczyliśmy najlepszy weekend w tym sezonie, choć kompletnie nie skupiamy się na wynikach, to tylko wypadkowa naszej pracy. Ale rzeczywiście, nie da się nie zauważyć wielkiego progresu u Klary, ogromnego serca do wyścigów, zaangażowania i naprawdę bardzo poważnego podejścia do tematu, choc Klara nie skończyła jeszcze ośmiu lat! A emocje?… Szczęście…
fot. Łukasz Iwaniak (Media4U)
© ℗ Wszystkie Prawa Zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS