Na torze nie ma przyjaciół. Kierowca porusza się po asfaltowej pętli sam i może liczyć tylko na siebie. Wokół niego czyhają inni czekając na jego błąd niczym sępy krążące nad konającą ofiarą…
Trochę wyolbrzymiam, ale czy się nie mylę? Każdy chce zająć jak najwyższą pozycję w generalce, a przynajmniej wywalczyć podium, żeby cieszyć się z trofeum, z bycia jednym z trzech najszybszych kierowców Polski na danym torze. Karting jest jedną z najbardziej egoistycznych dyscyplin motosportu. Jednak w cieniu zawodnika jest jeszcze jedna osoba, na którą zawsze można liczyć. Mechanik…
Ten gość od brudnej roboty nie jest tak interesujący jak w Formule 1. Nie ma wystrzałowych narzędzi, nie zmienia opon w przeciągu kilku sekund, ba, nawet nie może się wykazać publicznie, bo nie ma w kartingu Pit Stopu.
Każdy wie, że ten człowiek robi dużo, że bez niego wózek by nie pojechał, że to on zawsze wysłucha zawodnika i będzie starał się znaleźć rozwiązanie problemu, będzie pocieszać po porażce i będzie pierwszą osobą, która pogratuluje zwycięstwa. Nadal jest jednak w cieniu całego tego zamieszania.
Zwracam się do was kierowcy, rodzice, widzowie, czytelnicy – czy jesteście świadomi ile ta jedna osoba robi dla zwycięstwa zawodnika?
Każdy, kto siedzi w tym sporcie, wie ile drobiazgów można zmienić w ramie czy silniku żeby wycisnąć jak najwięcej z wózka. Mechanik zna każdą śrubkę, a jeśli tak nie jest, to między jednym a drugim wyjazdem na tor dowie się, co zrobić żeby osiągnąć zamierzony efekt. To świadczy o tym, jak wielką ma wiedzę.
Zrozumienie całej pracy silnika i rurek nie jest aż tak trudne, ale korzystanie z tej nauki w praktyce to już prawdziwa sztuka. Każdy tor to inne osiągi, inna przyczepność, inne zakręty itd. To wszystko trzeba brać pod uwagę przy dobieraniu ustawień. On to wie, i on o tym wszystkim myśli.
Na świecie utarł się taki stereotyp mechanika biedaka, osoby odwalającej tę brudną robotę. A jak myślicie, kto naprawia Ferrari Kimiego Raikonena…? Zapewniam was, że za jedną taką robotę dostaje więcej pieniędzy niż wynosi przeciętny zarobek Polaka.
Mechanik kartingowy pełni jeszcze jedną funkcję, jest ważniejsza niż zdolność kręcenia śrubami, i pełni ją lepiej niż rodzice czy przyjaciele.
Dobry mechanik musi być świetnym psychologiem i mieć doskonały kontakt ze swoim podopiecznym. Inaczej ta współpraca nie będzie w 100% wydajna. Nikt lepiej nie pocieszy i nie otrze łez niż człowiek cały ubrudzony smarem. Z jego ust słowa pocieszenia nie są tak proste i banalne jak w przypadku rodziny, a to dlatego, że lepiej rozumie ten sport, i na torze jest najbliższą osobą dla kierowcy. A gdy nadejdzie chwila zwycięstwa, zaraz po zejściu z wagi duet rozpoczyna świętowanie wygranej, bo ten triumf wynika z pracy tej dwójki, nie tylko przez cały weekend. Sukces zaczyna się budować od momentu, w którym mechanik dostaje nowego zawodnika.
Oczywiście nie można umniejszać pracy całego zespołu. W wielu teamach jest jeden „mózg”, który mówi co zmienić, jakie ustawienia zastosować, co poszło nie tak. Jednak więź jaka jest stworzona bezpośrednio pomiędzy mechanikiem a zawodnikiem jest najważniejsza. To jest trochę jak w idealnym małżeństwie. Nie może być sekretów, kłamstw, wykrętów i innych gierek. Nie. To jest relacja, która opiera się na zaufaniu obu stron.
Zawodnik musi ufać, że to co przekazuje mu mechanik jest słuszne i warto nad tym pomyśleć, a mechanik musi mieć pewność, że to czego się dowiedział od zawodnika jest prawdą. W innym wypadku zaczną pojawiać się problemy.
Mechanik zawsze był i będzie w cieniu kierowcy, bo to nie on siedzi za kierownicą i to nie on przekracza linię mety. Trzeba jednak pamiętać jak bardzo „dokłada się” do zwycięstw, ale także może być współodpowiedzialny za porażkę. Na mechanikach ciąży wielka odpowiedzialność i trzeba o nich pamiętać, bo bez nich byłoby bardzo ciężko.
Jan Olejniczak
Przeczytaj poprzedni artykuł z cyklu
fot. Archiwum
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS