Marek Wyrzykowski opowiada o startach zespołu w dotychczasowych imprezach, planach na nowy sezon i nowych zawodnikach w teamie.
To Wasz kolejny sezon kartingowy. Czego się spodziewasz, na co liczysz i jak twoim zdaniem wyglądać będzie rok 2017 w kartingu w Polsce? Jesteście już po dwóch imprezach w Europie, czego się spodziewasz po występach w kraju?
Przede wszystkim jak co roku sportowej rywalizacji jeśli chodzi o Polskę. Jeszcze trudniejszej, bo poziom Rotax Max Challenge w Polsce, to podkreślam, jest bardzo wysoki. Z czego się oczywiście należy cieszyć, bo to oznacza, że dobrą i fajną dla oka walkę. Słyszę to od ludzi w Europie, że poziom w Polsce jest wysoki, że nasi kierowcy jadą szybko, że w niektórych kategoriach jest się czym pochwalić i ludzie to widzą poza granicami i doceniają. Natomiast spodziewam się dużo większej frekwencji niż dotychczas, co będzie niewątpliwie dobrym prognostykiem dla całej serii.
Najpierw była Hiszpania, potem Belgia. Co byś mógł powiedzieć o imprezach, w których już się ścigaliście w tym roku?
Belgia to absolutna porażka. Niezawiniona przez zawodników. Niestety popełniliśmy błąd techniczny w ustawieniach. Ten błąd kosztował nas źle pojechane heaty. Konsekwencją były odległe pozycje startowe do przed finału i finału, a wiadomo przy tym poziomie… Jedynie Piotruś Wiśnicki i Karol Jurmanowicz zrobili duży skok do przodu, przebijając się o wiele pozycji. Jazda z tyłu nie jest taka prosta. Natomiast w warunkach deszczowych niestety nie daliśmy szansy naszym zawodnikom, źle ustawiając wózki. Wina jest moja.
Zaskakujące, co mówisz, bo przyznam szczerze, że niewielu szefów teamów, inżynierów czy mechaników jest w stanie przyznać się do swojego błędu. Nie obawiasz się jak twoje słowa zostaną odebrane?
Nie interesuje mnie to. Taki był fakt. Tak było. Po prostu zepsuliśmy ustawienia. Nie dałem chłopakom szansy pościgać się z najlepszymi. I tyle. Długo się zastanawiałem, aż odkryłem problem techniczny. Niestety, skopiowany na kolejne wózki… To był mój błąd, do którego się przyznaje. I biorę 100% odpowiedzialności na siebie.
Start z dalszej części stawki w Euro Challenge jest naprawdę trudny…
Zgadza się. Konkurencja, regulamin dotyczący ruchomych zderzaków i kar za naruszenie ich pozycji. To ciężki temat. Natomiast a propos zderzaków, to zauważyłem, że ewidentnie w tym roku, czyli w drugim roku stosowania tego regulaminu jest zdecydowana poprawa w jeździe zawodników. Jazda się zdecydowanie „ugrzeczniła”. I jest naprawdę bezpieczniej. My mieliśmy trochę problemów, bo wiadomo co się dzieje tam z tyłu, ale nasze chłopaki doskonale sobie z tym radzili.
Co powiesz na temat Walencji?
W Walencji w Rotax Winter Cup było natomiast super. Wynik Sławka imponujący. Jest jedynym kierowcą, który wygrał imprezę dwa razy z rzędu. I pomimo, powiem to głośno, nie było w planach żadnej nagrody dla „mastersa”, bo organizatorzy nie przewidywali nic, Sławek dostał w nagrodę w Belgii darmowy start w pierwszej rundzie Euro w Genk. To realna nagroda w wysokości wpisowego, czyli 1500 euro. Cieszę się, że doceniono jego starania.
Wróćmy teraz na polskie podwórko. Orlen został sponsorem strategicznym kartingu w Polsce. Co o tym sądzisz?
Myślę, że to świetna wiadomość. Strzał w dziesiątkę. Wreszcie duża firma, którą można powiązać ze światem sportów motorowych zaangażowała się w sport kartingowy. Brawo za inicjatywę. Na pewno będzie o tym głośno, będzie się o tym mówiło. To bardzo dobra reklama dla Orlenu. Jak wykorzystają to poszczególni przedstawiciele kartingu i dystrybutorzy, zobaczymy. Chciałbym bardziej nagrody i dofinansowania dla zawodników, opony, paliwo, aniżeli bufet…
…swoją drogą bufet w serii, w której się ścigacie również będzie, bo Rotax ogłosił kolejnego sponsora, firmę JBB, dzięki której będzie można z tego bufetu podczas każdej rundy korzystać.
Tak, wiem o tym, słyszałem. Bardzo dobrze, że jest sponsor, który się tym zajmuje. Takie spotkania, które są na Rotaksie szalenie pomagają w integracji, spotkaniu się i poznaniu ludzi. Tak naprawdę przyjeżdżamy na zawody, spotykamy się, ale więcej niż dwie minuty nie jesteśmy w stanie ze sobą porozmawiać, bo nigdy nikt nie ma na to czasu. A takie inauguracyjne wieczory przy coca-coli, jakiejś kiełbasce i grillu powodują, że mimo wszystko siadamy i rozmawiamy o tym co się u nas dzieje. To na pewno zbliża ludzi, łagodzi konflikty, rozwiązuje pewne nieprzyjemne sytuacje.
Jaki jest plan zespołu Wyrzykowski Motorsport w tym sezonie?
Na pewno jedziemy całą serię Rotax w Polsce. Na pewno jedziemy Nordic Cup, czyli dawny Baltic Cup. Na pewno wystartujemy treningowo w kilku seriach CEE i cały cykl Euro Challenge. Nie wiem czy to jest bogaty harmonogram, ale jest tych imprez dużo. Jak patrzę na swój kalendarz to… no, to właśnie… Jest bardzo zakreślony i bogaty.
Jakieś nowe nazwiska?
Tak. Mamy nowego kierowcę w pokazach. To Colin Wicik, syn wielokrotnego mistrza Polski w rallycrossie. Jeśli pamiętacie charakterystycznego driftującego Forda Transita, to właśnie jego tata. Jest jeszcze dwóch kolejnych nowych zawodników, ale o nich może trochę później, bo starty rozpoczną od drugiej rundy Rotax. Są z nami również dwaj zawodnicy z Rotax 125 Hobby, których widzieliśmy w tej pokazowej kategorii w zeszłym roku. To Maciek Czerwiński i Tomasz Ferdin, którzy pojadą w DD2 Masters. Kolejnym nowym kierowcą jest Paweł Andrzejczyk, którego zobaczymy w seniorskiej kategorii Rotax Max. i nasz stary skład, a więc Piotrek Wiśnicki i Maciek Kocoń w Junior Max, Sławek Murański i Karol Jurmanowicz w DD2 Masters i DD2 Max, Igor Drożyński w Mini Max, Wiktor Żyliński w Rotax Max Senior i oczywiście z pokazów przesiada się do Micro Max Kuba Sosnowski. Na dzień dzisiejszy tyle. Od następnych zawodów jeszcze dwóch nowych wspomnianych na początku zawodników.
Czy dobrym posunięciem jest, że każda runda liczy się do punktacji mistrzostw?
Uważam, że powinna być możliwość odliczenia najsłabszej rundy, ale z drugiej strony skoro w innych dyscyplinach rangi mistrzostw Polski, Europy czy świata, jak choćby skoki narciarskie czy formuła 1 liczą się wszystkie rundy, nic się nie odejmuje, jedzie się do końca, nie odejmuje się żadnych punktów, to trzeba się z tym zgodzić. Na pewno wolę takie rozwiązanie niż pojechanie na jedną czy dwie imprezy i zdobywanie tytułów. Chłopcy walczą cały sezon, wydają dużo pieniędzy, robią masę kilometrów, a przez to tytuł jest bardziej wypracowany, wyjeżdżony. Wiemy jak to wygląda. Czasem jest to przypadek, czasem pogoda, zbieg okoliczności. Obiektywnie to na tytuł trzeba zapracować cały sezon. Może się również zdarzyć sytuacja bez precedensu, że puchar i tytuł trafią do różnych kierowców, bo są troszeczkę inne zapisy regulaminowe i inna punktacja. Wtedy będzie jeszcze ciekawiej.
Rozmawiał Paweł Surynowicz
fot. Maciej Spinkiewicz, Michael Melis (Kartphoto.com)
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS