Za nami kolejna edycja specjalna Verva Street Racing. Tysiące kibiców na Stadionie Narodowym oglądało również kartingowców. Jednym z nich był kierowca zespołu Lenartowicz Motorsport Ariel Piotrowski, który jeszcze niedawno występował w rajdach samochodowych.
Korzystając z obecności na Vervie porozmawialiśmy z Arielem Piotrowskim, który podobnie jak 11 innych kierowców wystąpił w tegorocznej imprezie na Stadionie Narodowym.
Przeniosłeś się w tym sezonie z rajdów do kartingu. Jak podsumowujesz ten sezon?
Oczywiście pierwszy rok można zaliczyć w poczet nauki jazdy w kartingu. Stawialiśmy tylko na naukę, na nic więcej. Było jej dużo, duży też zrobiłem progres. Kosztowało mnie to sporo poświęcenia i sporo bólu. Kompletnie nie zdawałem sobie sprawy z tego, że tak to będzie wyglądało.
Przed inauguracją sezonu kartingowego żartowaliśmy czy aby ekipa Kornela Lenartowicza to nie kolejny „ketonal team”?
Tak, dokładnie. Do tej pory jestem na środkach przeciwbólowych. Wszyscy doskonale wiedzą, że nie wystartowałem w Lonato z powodu kontuzji. W pierwszy dzień złamałem żebro, kolejne… Do tej pory się to ciągnie.
Wolałbyś wystąpić w Verva Street Racing za kierownicą gokarta czy samochodu?
Samochodem już w Vervie wystąpiłem, wiem jak to wygląda. Teraz przyszła kolej na karting. Chciałem spróbować innej perspektywy. Jedno jest pewne. Gokartem jest szybciej. Samochodem nie można było tu zbytnio poszaleć. Poza tym jest lepszy kontakt z publicznością. Dzieje się wszystko szybciej, z racji rzeczy w samochodzie odczucia są troszkę bardziej ograniczone.
Ariel Piotrowski i jego największy kibic, syn Borys, który już szykuje się do szkółki kartingowej.
Wróćmy na moment do wydarzeń z Lonato. Szybka kontuzja. Opuściłeś zawody. Nie mogłeś kontynuować rywalizacji. W twoje miejsce przyjechał John Norris i zdobył drugie miejsce…
Wiem, co chcesz powiedzieć. Powinienem to być ja (śmiech). Ale mówiąc poważnie, jestem bardzo zadowolony z sukcesu chłopaków, Kornela i Rafała. To mój pierwszy team i mam nadzieję jedyny w kartingu. Ten sukces to też korzyść dla mnie, bo gdy następnym razem tam pojedziemy to będziemy mieli już ogromną bazę wyjściową, ustawienia. Nie będzie trzeba wszystkiego zaczynać od nowa. John to solidny kierowca. Trzeba czerpać pełnymi garściami z tego co wykonał on i zespół w Lonato ile się da, a nie płacić samemu frycowe.
fot. Rafał Oleksiewicz (Polski Karting), archiwum
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS