
Łotwa była gospodarzem pierwszej rundy Rotax Nordic Challenge. Odnieśliśmy jako reprezentacja niewątpliwy sukces, notując zwycięstwo w kategorii juniorskiej oraz podia wśród najmłodszych kierowców i obu najstarszych. Dlaczego wracam do Polski z dużym niedosytem?
Polacy fantastycznie zaprezentowali się na Łotwie. W licznym gronie DD2 Max wystartował Karol Jurmanowicz i jak na mistrza Polski przystało okazał się najszybszy w swojej kategorii.
Zanotował w wyścigu finałowym najlepszy czas i uległ mininalnie tylko dwukrotnemu zwycięzcy finału światowego, niesamowicie jadącemu Ferencowi Kancsarowi. Węgier komplementował swojego polskiego rywala i był pod wrażeniem jazdy Karola w wyścigach w Ropazi.
Druga pozycja Jurmanowicza i podium była odzwierciedleniem poziomu jaki prezentują polscy kierowcy Rotax DD2 Max
w tej części Europy.
Jurmanowicz na trzy okrążenia przed końcem prowadził w finale. Niestety, jeden błąd kosztował go utratę pozycji lidera i zwycięstwo w rundzie.
Finał DD2 Max
1. Ferenc Kancsar HUN =
2. Karol Jurmanowicz POL +0.089, =
3. Ernests Veismanis LAT +5.862, +P1
4. Haralds Garkaklis LAT +6.250, -P1
5. Raivo Luhse LAT +7.227, +P2
Nasz kolejny DD-dwójkowiec Sławomir Murański, którego widzieliśmy w rywalizacji DD2 Masters również stanął na podium. Trzecia pozycja Murańskiego była „najniższym wymiarem kary”, jaki Polak wymierzył rywalom z krajów nadbałtyckich. Dlaczego? Otóż startując z końca stawki wrocławianin najpierw przedarł się tuż „pod podium”, by na ostatnich kółkach bez większych problemów wyprzedzić Łotysza Raivisa Kirilovsa. Mogło być lepiej, bo Sławomir Murański był blisko kolejnego z rywali Uldisa Timaksa, ale najwyraźniej nie chciał ryzykować w swoim łotewskim debiucie.
Finał DD2 Masters
1. Priit Sei EST =
2. Uldis Timaks LAT +0.087, =
3. Sławomir Murański POL +0.322, +P4
4. Raivis Kirilovs LAT +3.581, +P1
5. Juris Zalitis LAT +4.408, -P1
Cóż w tym nadzwyczajnego? Śpieszę z informacją, że Murański w ostatnim z heatów kwalifikacyjnych miał „efektowny” crash, po czym okazało się, że podwozie w jego wózku przypomina banan. Jak on to zrobił, sam zachodzę w głowę? Ale nic dziwnego, w końcu nasz kierowca wystartował w Ropazi jako jedna z gwiazd europejskiego kartingu. I jak na gwiazdę przystało, pokazał wszystkim prawdziwy karting.
Sławomir Murański wystartował w Ropazi
jako jedna z gwiazd europejskiego kartingu.
W kategorii juniorskiej mieliśmy dwójkę bardzo szybkich kierowców, których rekomendować nie trzeba. Piotr Wiśnicki i Sylwester Aleksiejevas zaprezentowali się z jak najlepszej strony. Piotrek wygrał pierwszy z heatów, ale w kolejnych wyścigach miał mniej szczęścia. Ostatecznie zajął szóstą pozycję w gronie 20 kierowców.
Sylwek natomiast, szczególnie w finale, pojechał fantastycznie. Zanim to jednak nastąpiło zdobył pole position w treningu oficjalnym. Do wyścigu finałowego ruszył z szóstego miejsca, ale na mecie był pierwszy po dobrej i ciekawej walce. Postawa naszego kierowcy w finale była imponująca, zważywszy na dodatkowy fakt, że po decyzji sędziów o zmianie paliwa na uboższe w oktany Sylwek stracił swój wyścigowy silnik po treningu oficjalnym.
Wiąże się z tym również ciekawa historyjka. Po świetnej czasówce, w której zajął pierwszą pozycję, Sylwester zjechał na wagę już ze zniszczonym silnikiem. Najlepszy czas wykręcił na czwartym okrążeniu, a na ósmym jego silnik już nie żył. Powstał problem czym nasz as pojedzie nazajutrz w wyścigach. Ale nie był to problem dla Sylwestra, który pokonał wszystkich korzystając ze swojej treningowej jednostki napędowej, perfekcyjnie „przeszczepionej” przez mechaników Wyrzykowski Motorsport – zespołu, w którym gościnnie wystąpił.
Finał Junior Max
1. Sylwester Aleksiejevas POL +P5
2. Matvei Makushin LAT +0.197, -P1
3. Olle-Pettri Munne FIN +0.414, =
4. Juho Parviainen FIN +2.464, =
5. Toni Herranen FIN +2.578, +P2
6. Piotr Wiśnicki POL +2.886, +P2
W kategorii Mini Max mieliśmy naszego rodzynka, Karola Kręta, który jako jeden z dwóch kierowców wystartował w Ropazi w „dużym” podwoziu. Oprócz niego większą ramę Mini Max używał tylko jeden kierowca, doskonale znany z wyścigów w Polsce Rosjanin Ivan Tkachev. Nie byłby to żaden problem, gdyby specyfika toru w Ropazi nie była korzystniejsza dla tzw. „ram przejściowych” tej kategorii, delikatnie mniejszych. Rywale ścigający się na takich podwoziach po prostu byli szybsi. Okazało się, że nie był to zbyt duży problem dla Karola, który ostatecznie zajął 4. miejsce w gronie 14 zawodników.
Zastanawiam się czy mogłoby być podium dla naszego kierowcy, gdyby ekipa sędziowska uwzględniła w wynikach dwa rażące błędy lokalnego zawodnika Matissa Malinovskisa.
Obserwując wydarzenia na torze zauważyłem, że młodziutki Łotysz w finale dwukrotnie skrócił tor i nie oddając zyskanej pozycji prowadził rywalizację dalej. Ostatecznie przyjechał drugi. Nie jestem sędzią i nie wiem jaka była motywacja ekipy sędziowskiej, ale sędziowie nie odnieśli się do tych wydarzeń, mimo iż jeden z Finów oficjalnie zaprotestował. Protest odrzucono.
Finał Mini Max
1. Tomass Stolcermanis LAT +P3
2. Matiss Malinovskis LAT +1.210, -P1
3. Miska Kaskinen FIN +2.080, =
4. Karol Kręt POL +2.118, +P1
5. Patriks Noels Locmelis LAT +2.701, +P1
Byłem natomiast pod wrażeniem pracy Karola i jego taty-mechanika Grzegorza Kręta, którzy stanowili zgrany i perfekcyjny duet i mimo świadomości mniejszych szans już na starcie zawodów podjęli wyzwanie i wykonali świetną robotę. Czwarta pozycja na obcym terenie i w niesprzyjających okolicznościach to mimo wszystko spory sukces.
W kategorii Micro Max czwórka naszych rycerzy znakomicie prezentowała się już od treningów wolnych. Gdy patrzyłem na tablicę wyników widziałem cztery nazwiska naszych w pierwszej piątce. Wśród nich wystartowała Julia Obłój, która była jedyną zawodniczką w stawce najmłodszej kategorii. Oprócz niej widzieliśmy czołówkę polskiej kategorii Micro, Maksymiliana Obsta, Jana Jóźwiaka i Jonathana Maddena.
W czasówce nasi kierowcy uplasowali się w pierwszej piątce. Pole position zdobył Łotysz Martins Janovskis, a kolejne miejsca zajęli Maksymilian, Janek, Jonathan oraz Julia. Jasne było, że tylko oni mogą nawiązać walkę z lokalnym kierowcą. Po kontroli technicznej, nieoczekiwanie, dyskwalifikację otrzymał najszybszy z Polaków, Maksymilian Obst, który później musiał odrabiać pozycje w wyścigach kwalifikacyjnych i pre-finale zawodów. Kwalifikacje Polacy zakończyli na czołowych pozycjach, a Maks Obst dwukrotnie przyjeżdżał na metę na 7. miejscu.
W pre-finale Maks zastąpił na czwartej pozycji Julię i z niecierpliwością czekaliśmy na wyścig finałowy, w którym nasi szukali szansy dobrania się do skóry młodziutkiemu Łotyszowi. Niestety Martins wygrał z dużą przewagą, a kolejne miejsca pozostały bez zmian, czyli drugi był Janek Jóźwiak, trzeci Jonathan Madden a czwarty Maksymilian Obst. Julia zakończyła rywalizację na siódmym miejscu w stawce wśród jedenastki zawodników.
Finał Micro Max
1. Martins Janovskis LAT =
2. Jan Jóźwiak POL +5.579, =
3. Jonathan Madden POL, +5.660, =
4. Maksymilian Obst POL +5.908, =
5. Nauris Danebergs LAT + 10.162, +P2
…
7. Julia Obłój POL +10.355, -P1
To było bardzo, chciałoby się rzec na czasie, „ubogacające” doświadczenie dla gospodarzy imprezy na Łotwie. Po raz pierwszy polska reprezentacja wystartowała w licznym składzie w zawodach w tej części Europy. Ani przez moment nie zwątpiłem w żadnego naszego zawodnika występującego w Ropazi. Czułem dumę, gdy kierowcy rozkładali rywali na łopatki, a całe zaplecze było jak nigdy zjednoczone w jedną drużynę. Miło było na to patrzeć.
Dlaczego wróciłem do Polski z niedosytem? Czy mogło być lepiej jeśli chodzi o wyniki? Zawsze może być lepiej. Polacy po raz pierwszy pojechali na Łotwę. I od razu pokazali swoje miejsce w rywalizacji kategorii Rotax w tej części Europy. Są szybcy, a ich wyniki pokazują, że polska seria, gdzie się ścigają stoi na dobrym poziomie.
Do pełni szczęścia brakowało nam wszystkim stojącej na wysokim poziomie, rzetelnej postawy łotewskiej ekipy sędziowskiej, która jak mi się wydawało patrząc z boku, pilnowała bardziej interesu gospodarzy, szczególnie jeśli chodzi o najmłodszą kategorię. No cóż, zdążyłem się do tego przyzwyczaić naocznie śledząc zawody we Włoszech czy w innych krajach. Tak to już jest, jak się jedzie na „mecz wyjazdowy”.
Nasz sukces, szczególnie wśród najmłodszych byłby z pewnością jeszcze większy, bo sędziowie nie uwzględnili słusznego protestu Polaków dotyczącego łotewskiego zwycięzcy.
Przypomniały mi się wówczas słynne słowa, które wielokrotnie słyszałem na piłkarskim boisku, gdy rywal faulował, a sędzia krzyczał: Panowie, nic nie było, gramy dalej!…
Tekst i foto Paweł Surynowicz (Polski Karting)
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS