Aleksander Bardas został trzecim polskim zwycięzcą Rok Cup Superfinal w kategorii seniorskiej. Fantastyczny finał w wykonaniu polskiego mistrza Włoch z pewnością przejdzie do historii tej imprezy. Na torze Franciacorta Bardas wystąpił po raz pierwszy za kierownicą seniorskiego wózka Rok! Ba, po raz pierwszy ścigał się w ogóle Rokiem i po raz pierwszy po kilku zwycięstwach na włoskiej ziemi i dwukrotnym zdobyciu mistrzostwa tego kraju usłyszał Mazurka Dąbrowskiego.
Z Aleksanderm Bardasem rozmawia Paweł Surynowicz.
Na wstępie bardzo ci gratuluję fantastycznego występu w zawodach i zdobycia pucharu świata Rok. To niesamowita sprawa i wielki sukces, nie tylko dla ciebie samego, ale też dla teamu WTR i Polski.
Bardzo dziękuję! Dla mnie to też szczególne zwycięstwo.
Oglądaliśmy wyścig finałowy i szczerze powiedziawszy ostatnie okrążenia, a zwłaszcza zakręty mogły przyprawić o zawał serca…
To prawda. Ostatnie okrążenia były nerwowe. Ale przyjąłem zasadę albo wszystko albo nic.
Kiedy odpadła twojemu niemieckiemu rywalowi osłona łańcucha wydawało się, że finał jest już rozstrzygnięty, ale Nico Hantke otrząsnął się po tym i na ostatnich kółkach mocno ci zagroził.
Nie obawiałeś się tego?
Absolutnie nie. Szedłem w tym finale na maksa i w ogóle nie kalkulowałem.
Ostatecznie Niemiec dostał karę za zderzak i „dyska” technicznego.
Dostałem od niego kilka strzałów w tył. Cały czas mnie pukał w tylni zderzak. I za każdym razem był to mocny kontakt, więc spodziewałem się, że coś z tego może być. Nic dziwnego, że dostał karę. Zderzak miał wbity. A dysk… no cóż, czasem tak bywa.
To już twój drugi finał światowy w ostatnich dwóch latach, ale praktycznie trzecia seria. Przed rokiem pojechałeś w Sarno w Rotax Grand Finals, teraz na Franciacorcie w Rok Cup Superfinal, ale tytuł mistrza Włoch zdobyłeś w kategoriach IAME…
To prawda, mistrzem Włoch zostałem dwa razy.
Jak to się stało, że znalazłeś się na Rok Cup Superfinal? Przecież nie startowałeś w serii Rok.
Żeby się dostać trzeba mieć ticket na imprezę, ale ja nie miałem szansy, żeby go zdobyć, bo nie jechałem w żadnym wyścigu. Więc czekałem aż otworzą możliwość zapisów na imprezę. Zapisałem się i okazało się, że się dostałem. Dzięki dzikiej karcie. A jeszcze przed otwarciem zgłoszeń mieliśmy kontakt z polskim Parolinem, ponieważ pracuje tam jako mechanik mój brat Kamil. Wiedziałem, że jeśli dostanę się na tą imprezę, pojadę razem z ekipą Wiktora Turkiewicza. Podwozie dostaliśmy od fabrycznego Parolina, silnik zapewniła polska ekipa. Pierwszy raz jechałem Rokiem, bo nigdy nie miałem okazji wystartować w tej serii. Dla mnie wszystko było nowe. Nowa, seria, nowy silnik, nowy wóz i nowy tor. Więc szczęśliwie udało mi się to wygrać.
Nie wiem czy „udało się” to odpowiednie słowo. Byłeś bardzo szybki i nie ma mowy tutaj o przypadku. Wiem, że ciężko pracowałeś przed tym startem. Treningi fizyczne poza torem, w domu, mało treningów na torze z powodu lockdownu i tak dalej. Ale nie wiem czy wiesz, ale jesteś pierwszym kierowcą WTR Parolin Poland, który wygrał dla teamu finał światowy?
Wiem, wszystko mi to pod namiotem mówili. Bardzo się z tego cieszę!
Słyszałem taką ciekawostkę, że zapracował na twój start również twój brat. Odkładał swoją wypłatę w teamie, żebyś miał na opony, obsługę itd. To prawda?
Tak, to prawda. Niesamowita sprawa. Bardzo mu dziękuję. Podobnie panu Serafinowi Karczewskiemu, który wsparł mój start w tych zawodach. Jestem mu bardzo wdzięczny, bo zawsze mi pomaga jak potrzebuję wsparcia.
Impreza na Franciacorcie była twoją pierwszą na tym torze. Byłeś debiutantem.
Nie tylko ja. Wielu ludzi się tam nie ścigało, bo to nowy tor. Został zbudowany w tym roku. Ja niestety nie miałem możliwości pojechania tam nawet w żadnym treningu, bo tor jest bardzo daleko od miejsca, w którym mieszkam. To ponad 800 kilometrów. Sam tor jest bardzo ciekawy. Nitka bardzo mi się podoba. Chyba bardziej niż w Lonato. No i przygotowanie imprezy było super. Myślę, że wielu tak to ocenia, bo naprawdę organizacja była lepsza, niż każdy myślał na początku, kiedy tam przyjechał.
Jak to jest stanąć na najwyższym stopniu podium i usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego?
Niesamowite uczucie! Pierwszy raz mi zagrali Mazurka. Zawsze jak wygrywałem wyścigi albo stawałem na podium, na przykład w mistrzostwach Włoch, zawsze grano włoski hymn. Tłumaczyli, że mam włoską licencję i nie będzie polskiego hymnu. Tyle, że na Franciacorcie też pojechałem na włoskiej licencji, a polski hymn zagrano. Po tylu latach i tylu zwycięstwach usłyszeć swój hymn wspaniałe uczucie.
Znamy się od momentu kiedy jechałeś w kategorii Mini60. Teraz jesteś wśród seniorów. Jak patrzysz na twoją karierę z perspektywy tych lat?
Szczerze powiedziawszy nie wiem co z tego wyjdzie. Nie było źle, zawsze wychodziło jakoś na moje. Mam kilka propozycji, z teamów fabrycznych również, ale zobaczymy jak będzie. Zawsze trzeba wybrać najlepsza drogę, a wybór nie jest łatwy. Zwłaszcza teraz, kiedy jest Covid i sprawa się komplikuje, bo ciężko jest coś zorganizować.
fot. Rok Cup Global, Joanna Lenart (Shotsport)
© ℗ Wszystkie Prawa Zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS