Należą do najbardziej wyróżniających się kierowców najmniejszych kategorii kartingowych w Polsce. W ubiegłym roku odgrywali kluczowe role w seriach Rotaxa i Rok Cup. Marcel błysnął w Europie wygrywając Eurofinał Micro Maxa, Karol zdobył nagrodę Fair Play za wzorową postawę na torze. Obaj są członkami tego samego zespołu. Koledzy w serwisowym namiocie i na padoku, zacięci rywale na torze.
– Nie mogę żyć bez kartingu, bo to mój ulubiony sport. Nigdy nie chciałbym skończyć się ścigać – mówi Marcel Kuc, gdy pytam go o wyścigi. Podobnego zdania jest Karol Pasiewicz, który uwielbia rywalizację na torze i prędkość, która jak mówi „daje mu adrenalinę”. Choć jeszcze niedawno byli anonimowymi chłopcami z przedszkola, dziś wyrastają na najzdolniejszych i najpopularniejszych kierowców najmłodszego pokolenia. Obaj ścigają się w tych samych kategoriach, Micro Maksie i Mini Roku, obaj są członkami tego samego zespołu. Obaj wreszcie, zaciekle rywalizują ze sobą na torze, bijąc się o czołowe lokaty. Sympatyczni, grzeczni i uśmiechnięci. Psocą na padoku w każdej wolnej chwili, ale gdy przychodzi wyścig i trzeba rywalizować, zamieniają się w maszyny, które z zimną krwią mijają kolejnych rywali.
Podczas inauguracyjnego weekendu Rotax Max Challenge w Starym Kisielinie niedościgniony był Marcel. Wygrał wszystkie wyścigi Micro Max. Cóż, taka rola obrońcy trofeum. Sam stawia sobie poprzeczkę wysoko. Puchar wygrywał dwa razy, raz kończąc sezon na drugim miejscu. Tryumfował w Austrii w ubiegłym roku, deklasując rywali w europejskiej imprezie Rotaxa. Chce wciąż wygrywać i być najlepszym, ale ma świadomość, że ma wielu dobrych przeciwników. Przede wszystkim swojego kolegę z zespołu Karola, który tylko czyha, by wyprzedzić Marcela na najbliższym zakręcie. Obaj rywalizują zaciekle, ale to zdrowa rywalizacja. Tylko na torze. Poza torem chłopcy bardzo się lubią i grzecznie siadają do rozmowy, gdy proszę ich o kilka słów do dyktafonu. – Będę walczył do końca i myślę, że mnie jeszcze nie objedzie – uśmiecha się Marcel patrząc prowokacyjnie na kolegę. Karol spokojnie odpowiada: – Ciężko jest się z nim ścigać, bo Marcel jest dobry. Ale ja też potrafię szybko jechać i będę go gonił. Zobaczysz, teraz dopiero wezmę się w garść i będę wygrywał.
W Starym Kisielinie w pierwszej rundzie Rotaxa Karol przyjechał na metę tuż za Marcelem zajmując drugie miejsce.
Karol Pasiewicz i Marcel Kuc, choć to jeszcze prawdziwe maluchy, są niezwykle dojrzałymi chłopcami. Dość powiedzieć, że większość wolnego czasu, jeśli nie cały swój wolny czas, spędzają na wyjazdach, treningach i wyścigach, to uczą się bardzo pilnie i nie mają żadnych problemów w szkole. Są niezwykle koleżeńscy, co udowodnił Karol podczas jednej z rund Roka w Poznaniu. Za pomoc rywalowi w usunięciu usterki otrzymał ogromny puchar Fair Play od redakcji magazynu Polski Karting. Marcel natomiast martwi się o ich nowego i młodszego kolegę, który uległ wypadkowi w Starym Kisielinie. – Gabryś miał wypadek. Przyłożył z całej siły w bandę i uderzył się w kierownicę. Musimy mu pomagać, bo dopiero zaczyna się ścigać.
Gdy słyszę jak zgodnie odpowiadają na pytania i bez większych problemów rozstrzygają kto jest w czym lepszy, pytam o kłótnie i sprzeczki. Choć sam nigdy ich nie zauważyłem pod namiotem Andrzeja Szymańskiego, szefa zespołu V-Kart i wielokrotnego kartingowego mistrza Polski, to wydaje się, że są nieuniknione, bo chłopcy ścigają się w tych samych kategoriach, w tych samych seriach.
– Kłótnie? – pyta Marcel. – Tak, Karol czasami się wnerwia, bo chce mnie wyprzedzić. Kopie mnie wtedy jak koń.
– Nieprawda! – odpowiada Karol, po czym zaczyna gonić Marcela dookoła namiotu. Po chwili wracają z powrotem do rozmowy, zdyszani i zadowoleni. Mają w sobie tyle energii, że można by ją obdzielić wszystkich, ospałych zazwyczaj, sędziów wirażowych na torze.
Pytam o przygotowania do sezonu, o to, gdzie trenowali i co robili. – Byliśmy w Austrii i Włoszech na kilku torach. Lataliśmy samolotem. Było fajnie. Trenowaliśmy jazdę, ustawienia i …w ogóle dużo jeździliśmy. W tym sezonie obaj pojedziemy w Micro i Mini Roku – mówi Marcel. – W Mini Roku jest ciężko wygrać, bo jeździ tam dużo dobrych zawodników. W finale światowym w Lonato na pewno nie mielibyśmy szans – dopowiada Karol. – Ale na pewno nie dlatego, że jesteśmy słabi, tylko jeszcze trochę za mali – wtrąca Marcel. – Ale w Micro Max będziemy walczyć. Ja już raz wygrałem “Europę”, więc będę jeszcze próbował.
Zatrzymuję te dwa żywe srebra tylko na moment, żeby zrobić zdjęcie. Nie zatrzymam ich długo, bo zaczynają biegać i zmykają po chwili za rogiem namiotu. Piłka, rower, deskorolka i gonitwa po padoku. Tacy właśnie są. Marcel i Karol. Koledzy, rywale i dwa urwisy z najmłodszej kategorii.
Fot. Rafał Oleksiewicz, PS (Polski Karting)
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS