Węgry były kolejnym krajem, w którym rozegrano zawody CEE. Tym razem kierowcy rywalizowali na torze Pannonia Ring nieopodal miasteczka Ostffyasszonyfa. W imprezie wystartowało pięciu Polaków w kategorii seniorskiej Rotax Max. Najbliżej podium zawodów był Wiktor Weleziński, który w super finale przyjechał na metę na trzeciej pozycji.
Weleziński zadebiutował w barwach węgierskiego KMS, czyli Kalman Motorsport. Zespołu, w którym kierowcą od niedawna jest inny z Polaków Marcel Surmacz. KMS to węgierski satelita fabryki Birel, a jak wiadomo, Wiktor Weleziński również w Polsce ściga się w zespole związanym z BirelART, WTR. Kierowcy z Bydgoszczy ostatecznie zabrakło niewiele do podium, został sklasyfikowany na czwartej pozycji, choć o swoim miejscu w klasyfikacji dowiedział się bezpośrednio przed dekoracją. Podobnie jak kilku innych polskich kierowców, którzy zdominowali zawody na Pannonia Ring. Węgrzy w ostatniej chwili zmienili regulamin i do klasyfikacji indywidualnej zawodów włączyli wyniki z trzech wyścigów, a nie jak to było we Włoszech podczas pierwszej rundy CEE, tylko z super finału.
– Swój występ oceniam bardzo dobrze. Po raz pierwszy jechałem z KMS i jestem bardzo zadowolony z obsługi – mówił po wyścigach Wiktor Weleziński. – Zrobiliśmy dobrą robotę. Przedfinał miałem średni, ale czułem się fatalnie, miałem grypę. Potem weszły jakieś leki i w finale byłem czwarty, w super finale trzeci. Myślę, że jak na nowy tor, nowy team to dobry wynik. Ale największym moim problemem była grypa, mega wysoka gorączka i kompletny brak sił. No i zmiana regulaminu. W sumie nawet nie wiem kiedy to ogłoszono, bo nagle okazało się, że podium jest za całe zawody, a nie za super finał… A ja czekałem na rozdanie nagród prawie dwie godziny z wysoką gorączką.
Wiktor Weleziński, który uplasował się ostatecznie na czwartej pozycji w zawodach zajął najwyższe miejsce z Polaków. Tuż za nim w klasyfikacji uplasował się Dawid Dziocha, a kolejni polscy kierowcy zajęli odpowiednio 8. miejsce Jakub Greguła, 14. Michał Stępiński i 17. Michał Łaniewski. Dla Wiktora Welezińskiego, Dawida Dziochy i Michała Łaniewskiego wyścigi na Pannonii były debiutem na tym torze w zawodach.
– Tor poznałem półtora roku temu jak byłem na treningach, bardzo mi się podoba konfiguracja, bo jest szybki, a zarazem techniczny – mówi Dawid Dziocha. – Weekend ogólnie uważam za udany, tempo było dosyć szybkie.
Szkoda, że na czwartym okrążeniu super finału po incydencie z udziałem dwóch Polaków odpadł z rywalizacji Jakub Greguła. Krakowianin ucierpiał po ataku Dawida Dziochy i nie mógł kontynuować wyścigu. Kto wie jak potoczyłby się ten wyścig, gdyby jechał w nim dalej krakowski zawodnik austriackiego teamu KSB. Greguła wrócił z Węgier mocno poobijany po tym incydencie i musi kurować kontuzję nogi. Dawid Dziocha zakończył wyścig na ósmej pozycji. Na Pannonii Dziocha i Greguła prowadzili zacięte pojedynki i starli się dwukrotnie. – Myślę, że nie było w tym mojej winy – tłumaczy Dawid Dziocha. – Potwierdzeniem moich słów jest to, że nie dostałem od sędziów żadnej kary. To jest sport.
Innego zdania jest Jakub Greguła, który w ostrych słowach skomentował przebieg rywalizacji z kierowcą zespołu Jastrzębski Racing. – W sumie nie wiem, co mam powiedzieć. Na pewno było to bezsensowne zagranie. Byłem szybszy od Dawida i miałem szansę dojechać wysoko. Na tym zakręcie Dawid nie miał szans mnie wyprzedzić, no ale dla niektórych jak najwyższa pozycja jest nieważna, tylko to, żeby nie mieć nikogo ze swojego kraju przed sobą. Ale mogłem się tego spodziewać, bo to nie był pierwszy raz.
Pecha, po raz kolejny doświadczył Michał Stępiński, który dwóch pierwszych wyścigów na Pannonii nie zaliczy do udanych. Znów zanotował incydenty, po których kończył rywalizację na końcu stawki. Pełnię swoich możliwości po raz kolejny warszawianin z Uniq Racing pokazał w super finale, w którym startując z 22. pozycji przyjechał na metę na 9. miejscu. Ostatecznie uplasował się na 14. miejscu w zawodach.
– W pierwszym wyścigu podczas wyprzedzania drugiego zawodnika, on nie odpuścił i razem wylecieliśmy w trawę – mówi Michał Stępiński. – Start w drugim wyścigu poszedł źle, dlatego, że zostałem wyrzucony przez jednego z kierowców. Zacząłem odzyskiwać pozycje, lecz wypadek na początku spowodował skrzywienie się zębatki i w pewnym momencie nie wytrzymał łańcuch i spadł, przez co nie ukończyłem biegu. Niestety, samym super finałem nic nie można osiągnąć.
Michał Łaniewski wystąpił w CEE po raz kolejny. Tegorocznego debiutanta widzieliśmy już na torze Adria we Włoszech w pierwszej rundzie tych międzynarodowych rozgrywek. Sezon 2016 to prawdziwe przetarcie dla kierowcy teamu Pomorski Racing Team. W Adrii Michał był na 25 pozycji. Na Węgrzech uplasował się na 16. miejscu w super finale, startując z ostatniej linii (23. pozycja).
fot. Mirosław Stępiński (Polski Karting)
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS