Kiedy w 2019 roku ogłoszono, że Kartingowe Mistrzostwa Świata odbędą się po raz pierwszy w historii w Ameryce Południowej, brazylijskiej euforii nie było końca. Dziś już wiemy jak skończyły się dwa podejścia do rozegrania tych zawodów na torze w brazylijskim Birigui w roku 2020 i 2021. Brazylijczycy czują się oszukani i są rozgoryczeni. Przyjrzyjmy się całej sytuacji i rozgrywkom wokół mistrzostw świata z perspektywy.
Nic w tym dziwnego, że Brazylijczycy czują się oszukani, skoro dwukrotnie odebrano im organizację najważniejszej imprezy kartingowej świata i to w okolicznościach co najmniej skandalicznych. O ile pierwsze podejście w 2020 roku można było jeszcze wytłumaczyć, choć już wówczas największe teamy i producenci sprzętu kartingowego naciskali na światową komisję, by przenieść zawody do Europy, to odwołanie, a potem przeniesienie do Portugalii mieściło się jeszcze w „covidowych” powodach zmiany. O tyle w tym sezonie był to już prawdziwy skandal.
Felipe Massa po swojej ewidentnej porażce w 2020 roku, gdy Brazylii odebrano mistrzostwa świata i przeniesiono je do Portugalii, obiecał rodakom, że Ameryka Południowa po raz pierwszy gościć będzie najlepszych kierowców kartingowych świata w kolejnym sezonie. Nie udało nam się tym razem z powodu sytuacji epidemicznej, więc zrobimy to w kolejnym sezonie – mówił w czerwcu 2020 roku Massa. Nie wiedział wówczas jak bardzo się mylił. Wpływy producentów kartingowego sprzętu i ich wysłanników w postaci szefów największych teamów sięgały dalej niż zdawało się Brazylijczykowi. W kolejnym sezonie marketingowe śmigło mające zareklamować brazylijski weekend mistrzowski rozkręciło się ponownie. Sponsorzy, rząd stanowy, media, mnóstwo przygotowań, szczegółowy grafik i plan logistyczny dopasowany dla każdego. Ale Brazylijczycy nie wiedzieli, że po raz kolejny będą musieli obejść się smakiem. W kuluarach coraz częściej dało się słyszeć głosy, że południowoamerykańska samba i w tym sezonie nie zostanie odtańczona na torze w Birigui. Nie było jednak powodu, by z przyczyn obiektywnych odwoływać zawodów. Z pomocą kolejnej intrydze znów przyszedł covid.
Cofnijmy się jednak nieco w czasie i zajrzyjmy za kulisy. Głównym promotorem i architektem mistrzostw świata w Brazylii oprócz Felipe Massy był Ricardo Gracia, szef toru i właściciel Kartodromo Speed Park w Birigui, który miał bardzo silne wsparcie Giovanniego Guerry, delegata do CIK FIA oraz prezesa brazylijskiej federacji. Guerra i Gracia odbyli do Europy wiele podróży, by spotykać się z wpływowymi szefami narodowych związków motorowych i zjednywać ich do pomysłu organizacji zawodów w Brazylii. Niezliczone spotkania, rozmowy, biznesowe kolacje dały Brazylijczykom przychylność wielu ludzi i droga do organizacji zawodów w 2020 roku była otwarta. Decyzję o organizacji KMŚ w Brazylii FIA podjęła 4 października 2019 roku.
Niestety, pech chciał, że antagoniści pomysłu Ricardo Garcii bardzo szybko uruchomili swoje wpływy i kilka miesięcy później, jeszcze przed otwarciem listy zgłoszeń przekonali FIA o konieczności przeniesienia zawodów do Europy z powodów covidowych. Portugalia, gdzie zaanonsowano imprezę miała wówczas ponad 6 tysięcy przypadków dziennie, więcej niż Brazylia, więc sprawa była bardzo dyskusyjna. Brazylijczycy nie dali za wygraną i ich idea wróciła do kalendarza sportowego FIA na sezon 2021. Dokładnie 24 czerwca 2020 potwierdzono, że mistrzostwa świata odbędą się w brazylijskim Birigui. Ten dzień można uznać za datę wybuchu prawdziwej wojny hybrydowej skierowanej przeciwko brazylijskim organizatorom.
Choć do mistrzostw w Brazylii pozostało jeszcze prawie półtorej roku, europejskie fabryki sprzętu rozpoczęły bojkot. Polegał on na zjednywaniu do pomysłu ponownego odebrania organizacji zawodów mistrzowskich Brazylii. Po cichu, za plecami Felipe Massy, Ricardo Gracii i Giovanniego Guerry rozpoczęła się batalia mająca skasować brazylijską imprezę po raz kolejny. Tymczasem w Brazylii po euforycznym przyjęciu decyzji FIA rozpoczęły się przygotowania do mistrzostw zaplanowanych na październik 2021. Gracia zyskał nowych możnych sponsorów, przebudował i dostosował tor. Miał jednak świadomość zakulisowych gier i rosnącej w siłę opozycji. Zrobił wówczas niesamowity ruch, który obalał argument producentów o olbrzymich kosztach jakie niosły za sobą start w Brazylii i logistyka. Zaoferował wszystkim teamom i fabrykom z Europy, że pokryje koszty logistyczne, zapewniając transport całego sprzętu z Włoch do Brazylii w obie strony, transfer z lotniska na tor i z powrotem oraz pięć noclegów wraz z pełnym wyżywieniem dla kierowców i mechaników teamów fabrycznych. Za Gracią stanęły wówczas Commercial and Cargo Operations, Federal Revenue Service, Royal Cargo (agent cargo) i Rio Port (agent celny), które potwierdziły słowa szefa SpeedPark. Pełen uznania dla pomysłu Ricardo Garcii był Jean Todt, szef FIA, który w sierpniu 2020 roku zadeklarował pełne wsparcie dla organizacji zawodów w Brazylii.
Przez cały rok 2020 na brazylijski tor przyjeżdżali inspektorzy do spraw bezpieczeństwa technicznego FIA, między innymi Willibald Zöttl, którzy sprawowali inspekcję nad pracami adaptacyjnymi toru, których koszty szły w setki tysięcy dolarów. Ostatecznie protokół podpisał kolejny inspektor Franz Schreiner i SpeedPark im. Ayrtona Senny był gotowy na przyjęcie kierowców z całego świata. Wydawało się, że nic nie jest w stanie zmienić rzeczywistości i mistrzostwa świata OK i OK Junior, które po raz pierwszy odbędą się na kontynencie południowoamerykańskim. Aż przyszedł rok 2021.
Już na początku sezonu rozgrywkowego dało się słyszeć na kartingowym padoku, że mistrzostwa na pewno nie odbędą się w Brazylii. Plotki były słyszalne coraz głośniej, a tajemnicą poliszynela było, że to tylko kwestia czasu, gdy FIA zmieni po raz kolejny kalendarz rozgrywek przenosząc mistrzostwa znów do Europy.
Wreszcie podczas inauguracyjnej rundy Kartingowych Mistrzostw Europy (maj 2021) Brazylijczycy zetknęli się realnie z wrogiem. Były nim aż 22 zespoły kartingowe. Trudno uwierzyć, że przeciwko pomysłowi organizacji mistrzostw świata w Brazylii wystąpiła większość drużyn na padoku. Podczas zawodów w Genk teamy złożyły na ręce Felipe Massy petycję do CIK, w której deklarowały, że nie wezmą udziału w mistrzostwach jeśli impreza odbędzie się w Brazylii. Chodziło głównie o koszty uczestnictwa, logistyki i podróży do Brazylii, jakby głos Ricardo Garcii, oferujący wyprawę za ocean bez kosztowo nie był wzięty przez nikogo pod uwagę. To musiało rozczarować brazylijskich organizatorów, a Felipe Massa przekonywał, że nie ma potrzeby przenoszenia imprezy po raz kolejny i w tym roku CIK FIA, którą kieruje nie ma planu B.
W lipcu nieoczekiwanie FIA podjęła decyzję o zmianie daty zawodów w Brazylii. Podczas spotkania w Monako Światowa Rada Sportów Motorowych ogłosiła przełożenie mistrzostw świata, głównie z uwagi na kolizję terminów z Igrzyskami FIA Motorsport Games. Opozycja naciskała na FIA by przenieść zawody do Europy z przyczyn epidemicznych, mówiło się o Włoszech. Ale nie przyniosło to skutku. Tymczasem brazylijski portal KartMotor zapewniał, że wraz z postępem szczepień w stanie Sao Paolo odroczenie zawodów na grudzień da większe bezpieczeństwo i zmniejszenie ryzyka dla uczestników.
Erno Drehmer, redaktor naczelny KartMotor przekonywał na łamach Polskiego Kartingu, że mistrzostwa w Brazylii to dla wielu młodych Brazylijczyków jedyna okazja do ścigania się na najwyższym poziomie. Wielu z nich nie będzie miało nigdy takiej szansy z powodów finansowych, bowiem od wielu lat mistrzostwa pod dyktando największych producentów kartingowych odbywają się w Europie.
FIA podjęła również decyzję o skróceniu terminu zgłoszeń na mistrzostwa świata z 30 września na 15. To musiało zastanawiać Brazylijczyków, bowiem wobec bojkotu mistrzostw przez największe teamy z Europy, do których dołączyli również Australijczycy i Amerykanie, trwającego oficjalnie od maja 2021, zostali niemal sami po swojej stronie barykady. Postanowiono dodatkowo, że aby zawody mogły się odbyć, minimalną liczbą kierowców dla każdej kategorii jest 20.
Szybkie śledztwo dziennikarskie redaktorów KartMotor ujawniło, że na listach zgłoszeń obu kategorii znajdują się nazwiska 57 kierowców, nie tylko z Brazylii, ale również Paragwaju, Urugwaju, Argentyny, Peru, Francji i Włoch. Do OK zgłosiło się 28 zawodników, do OK Junior 29. Były to zgłoszenia potwierdzone, a nieoficjalnie mówiło się dodatkowo o wielu zgłoszeniach, również z zagranicy, które jeszcze nie zostały poddane weryfikacji. A więc organizatorzy mogli być pewni spełnienia wymogu założonego przez FIA co do frekwencji. I to frekwencji liczącej ponad 60 kierowców. Mieli być wśród nich również kierowcy z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Okazało się, że jedynym zespołem fabrycznym, który miał się wyłamać i przebić blokadę teamów była czeska Praga, w barwach której w Brazylii mieli wystąpić Francuz Arthur Rogeon i Włoch Flavio Olivieri.
Wreszcie przyszedł 17 wrzesień, dwa dni po zamknięciu zgłoszeń na KMŚ w Brazylii. Brazylijska federacja o godzinie 11:06, w ślad za komunikatem FIA ogłosiła, że mistrzostwa nie odbędą się na torze Speed Park w stanie Sao Paolo. Komunikat był krótki i lakoniczny. Jako powód podano globalne zagrożenie z powodu Covid-19, to samo, które jednak nie spowodowało odwołania zaplanowanego na listopad Grand Prix Brazylii w Formule 1, jak również imprez w innych krajach. Było wiadomo, że intryga teamów i producentów kartingowych była kompletna i się powiodła.
Brazylijscy dziennikarze kartingowi natychmiast zaczęli swoje kolejne śledztwo na temat całej sprawy, powiązań, układów i wreszcie podejmowanych decyzji. Okazało się, że Ricardo Gracia zainwestował w swój obiekt ponad milion dolarów, dostosowując go do wszelkich wyśrubowanych wymogów światowej federacji. Wykonano ogromną pracę marketingową, której ekwiwalent na rynku brazylijskim wyniósł kilkadziesiąt tysięcy dolarów, jeśli chodzi o reklamę i promocję zawodów. Zarzucono Felipe Massie zdradę i pójście na układ w zamian za stanowisko w FIA na kolejną kadencję. Próbowano obalić oficjalne powody odwołania zawodów prezentując statystyki przypadków epidemicznych w stanie Sao Paolo i Hiszpanii. Oba kraje mają niemal identyczną liczbę mieszkańców, ale w brazylijskim regionie było o połowę mniej przypadków wirusa niż w Hiszpanii.
Prasa dowodziła, że decyzja o organizacji zawodów w Hiszpanii była podjęta już bardzo dawno, a cała intryga uknuta na wiele miesięcy przed decyzją. Zawody mistrzowskie w hiszpańskim Campillos otrzymały „starą datę” brazylijskich (29-31 października). Oznaczało to dokładnie 42 dni na organizację całego eventu, co było praktycznie niemożliwe, chyba, że Hiszpanie wiedzieli o tym długo wcześniej. „To kolejny dowód na to, że prawdopodobnie wszystko było ustawione, skoro Hiszpanie nie potrzebowaliby tyle czasu na zorganizowanie się, bo już wiedzieli, że będą gospodarzem imprezy?” – pytał KartMotor.
Porównywano siłę brazylijskiego kartingu do portugalskiego, gdzie przeniesiono zawody rok wcześniej. „Brazylijczycy byli teraz zdolni do wystawienia do mistrzostw 42 kierowców. Portugalczycy tylko 9. Ilu wystawią Hiszpanie?”… Zarzucano, że FIA nie skonsultowała sprawy z Ricardo Gracią, szefem toru, który wydał fortunę na dostosowanie obiektu i podjęła decyzję jednostronnie. Pytano co z pieniędzy, które już zostały wpłacone na konto FIA jako wpisowe od organizatorów i przede wszystkim kierowców. Były kwoty rzędu około 300 tysięcy brazylijskich reali.
Brazylijska prasa kartingowa ogłosiła, że po raz kolejny europejskie fabryki sprzętu kartingowego wygrały, a cała sytuacja pokazuje tylko kto tak naprawdę rządzi w FIA, a szczególnie w CIK FIA. W pełnych goryczy tekstach o odwołaniu zawodów było wiele pretensji do Felipe Massy, któremu zarzucono potraktowanie brazylijskich kartingowców jak klaunów w żałosnym cyrku. Jednak pomimo odwołania mistrzostw, przekonywano, że brazylijski karting wyszedł z całej sprawy z wysokim morale, jakiego nigdy wcześniej nie widziano. Brazylijska federacja pokazała całemu światu możliwości techniczne, sportowe i organizacyjne, nawet w obliczu przeszkód, które wydawały się nie do pokonania.
„Na koniec musimy wyciągnąć wnioski z tej wielkiej zdrady FIA. Niech już przyjdą wybory na przewodniczących, którzy naprawdę będą rządzić FIA i FIA Karting” – napisał w swoim edytorialu Erno Drehmer, redaktor naczelny KartMotor i autor doskonałych roczników kartingowych z ostatnich lat.
Artykuł ukazał się w 42. wydaniu Polskiego Kartingu
fot. Gilmar Rose, kartmotor.com.br
© ℗ Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS