Po finale mistrzostw świata w kategorii KZ i wybrykach dwójki Corberich sytuacja rozwija się dynamicznie. Zawieszone licencje dla kierowcy i jego ojca, wykluczenie toru South Garda Karting z rozgrywek, dochodzenie prokuratora i zamęt w środowisku kartingowym. Tylko czy całe środowisko wie co tak naprawdę się stało?
To, czego jesteśmy świadkami w tym momencie jest pokłosiem wydarzeń z ostatniej niedzieli w Lonato. Sytuacja rozwija się dynamicznie, sypią się kary dla Corberich, cierpi na tym całe środowisko. To bezprecedensowa sytuacja, bo i głównymi jej negatywnymi bohaterami są ludzie odgrywający ważne role w środowisku kartingowym. OK, Luca Corberi jest tylko kierowcą, jakich setki, ale jego ojciec, którego wszyscy widzieli jak napada na Paolo Ippolito w parku zamkniętym, to już figura w świecie kartingowym. Właściciel toru South Garda Karting w Lonato, jak się go ostatnio określa – „dyrektor generalny” świątyni światowego kartingu, jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi nie tylko we włoskim świecie kartingu, ale również w tym światowym. Przynajmniej do ostatniego weekendu.
Decyzje włoskiej federacji, która zawiesiła tor South Garda Karting i wykluczyła go z rozgrywek przynajmniej do zakończenia dochodzenia, wprowadziła spory zamęt. To właśnie tam zjechały się teraz dziesiątki teamów i setki kierowców, którzy od wtorku mieli zacząć rywalizację w finale światowym Rok Cup, największej imprezie kartingowej tej serii na świecie. Są kierowcy i teamy z całego świata, ze wszystkich kontynentów. Imprezę skasowano w Lonato, a centrala Rok Cup, czyli firma Vortex (koncern OTK) na szybko znalazła rozwiązanie – oddalony o około 50 kilometrów od Lonato tor Franciacorta. Jakie to przedsięwzięcie logistyczne w tym momencie, możemy sobie tylko wyobrazić.
Od wczoraj nie milknie dyskusja czy to właściwe decyzje, czy nie krzywdzące dla całego środowiska. Czy Bogu ducha winni inni kierowcy muszą również ponosić konsekwencje wybryku Corberich. Jeden z moich rozmówców, który jest w centrum wydarzeń bardzo celnie określił tę sytuację. „Część kierowców i rodziców uważa, że to dobre rozwiązanie, bo w zasadzie mamy stan zero – nikt nie zna toru Franciacorta, wiec szanse są równe. Szefowie teamów nie są zadowoleni, bo trzeba się spakować, a po drugie nigdy tam nie testowali wiec będzie improwizacja. Z trzeciej strony jeśli ojciec i właściciel toru bije zawodnika w parku zamkniętym, to dzisiejsza petycja (którą szefowie teamów masowo podpisali i wystosowali we czwartek do włoskiej federacji – red.) stawia duży znak zapytania czy środowisko rozumie, co się stało…”
Tak, to bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe. Tylko czy środowisko kartingowe rozumie co się stało…
Z tą refleksją i trafnym spostrzeżeniem zostawiam Was do samodzielnej odpowiedzi. Dobrego dnia!
Paweł Surynowicz
fot. Fernando Morandi/FM Press
© ℗ Wszystkie Prawa Zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS