Małe prywatne teamy nie są w stanie ogarnąć całego kalendarza zagranicznego w przyszłym sezonie. To jest też powód, że nie jedziemy wszystkiego na początku sezonu – mówi Polskiemu Kartingowi Wiktor Turkiewicz, szef satelitarnego zespołu fabryki Parolin w Polsce. O nowym sezonie kartingowym w Europie, osobliwościach zmian i kalendarzu z właścicielem WTR rozmawia Paweł Surynowicz.
Dlaczego nie zobaczymy Parolin Poland by WTR w pierwszych tygodniach sezonu w największych imprezach we Włoszech?
Kalendarz wygląda tak, że od połowy stycznia do kwietnia tylko dwa weekendy są bez zawodów. Ale takie skoki jak z Lonato na południe Włoch, potem do hiszpańskiej Zuery, a później do Wackersdorfu są skuteczną barierą. W ciągu pięciu tygodni według moich obliczeń wychodzi ponad 12 tysięcy kilometrów. Utrzymanie ludzi, którzy przewożą sprzęt, logistyka, to są kwestie w tym momencie do zabezpieczenia tylko dla największych. Prognozuję, że małych teamów pojedzie relatywnie mało. Mowa oczywiście tylko o kategorii Mini.
A duże teamy?
Automatycznie podnoszą ceny…
Ale przecież WSK zawsze była drogą serią?
WSK zawsze była najdroższą serią. Teraz jest jeszcze droższa. W tym momencie ceny za obsługę „miniaków” dochodzą do siedmiu tysięcy euro za weekend.
Z pewnością rozłożyłeś przyszły sezon na czynniki pierwsze. Jak to będzie wyglądało?
Pierwszy raz pojawi się homologacja CIK-owska do kategorii Mini. OK, jeśli chodzi o podwozia to zmieniła się tylko literkami i cyferkami na sprzęcie, ale silniki są kompletnie nowe. O ile można przewidzieć działanie silników TM-a, o tyle nikt nie wie jak będzie działało nowe Iame, nowy Vortex czy nowy LKE. Więc może być jakaś dziwna niespodzianka. To będzie bardzo ciężki sezon. Prawdziwy poligon. Oceniam że będzie naprawdę trudny. A do tego jest tak wielkie ciśnienie klientów, bo startuje nowa seria (Champions of the future – red.), która ma przygotować wejście kategorii Mini w przyszłości do mistrzostw Europy.
Jak będą kształtować się koszty udziału w przyszłym sezonie według ciebie?
Koszty będą ogromne. Myślę, że trzy czwarte kartingowego świata są w stanie powalić na kolana. Dlatego przyglądam się jak to będzie
wszystko wyglądało. Druga połowa sezonu, jak to się wszystko
poukłada, będzie bardzo realna, jeśli chodzi o nasz udział w WSK
i imprezach międzynarodowych FIA. Ale początek sobie odpuszczamy.
A więc budżet po raz kolejny jest kwestią kluczową?
Myślę, że wszystkie wydarzenia będą związane z możliwościami finansowymi rodziców i możliwościami teamów kartingowych. Nikt kto jedzie na WSK-ę nie jedzie z własnymi silnikami. Wszystko pochodzi od tunerów silnikowych. Żeby dostać dobry silnik trzeba dogadać się z tunerem, nie tydzień czy dwa przed zawodami, tylko odpowiednio wcześniej. Z kolei tunerzy też mają umowy z fabrykami, producentami, które niekoniecznie mogą zmienić. Do tego nowe opony, które są zupełnie inne. Kształt, twardość, forma opony jest zupełnie inna. Jedyną wspólną rzeczą z poprzednim rokiem będzie tak naprawdę nazwa. To oczywiście będzie miało wpływ na podwozia. My mamy doskonały układ z fabryką Parolina i wszystko co nowe mamy praktycznie od ręki, ale jeśli okaże się, że opony mają wpływ na podwozie, to reakcja fabryki będzie bardzo szybka, ale w pierwszej kolejności dla swojego fabrycznego teamu, niż dla teamów satelitarnych. A co mówić o teamach prywatnych. To wszystko związane jest z budżetem. Także sezon będzie ciekawy, na pewno.
Rozmawiał Paweł Surynowicz
fot. Łukasz Iwaniak (Media4U)
© ℗ Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS