Podczas piątkowej gali sportu samochodowego odebrał swoją pierwszą szarfę mistrzowską. Nikodem Wierzbicki, były kartingowiec, został mistrzem Polski i zwycięzcą samochodowej serii KIA Platinum Cup. Ze świeżo upieczonym mistrzem rozmawia Paweł Surynowicz.
Jak to jest został samochodowym mistrzem Polski w wieku 16 lat?
Fajne doświadczenie. Zdobyć mistrza Polski. Prawda jest taka, że pracowałem na to przez całe lata w kartingu i samochodach. To nie jest tak, że pracowałem na to tylko jeden z czy dwa sezony, tylko przez całe moje „wyścigowe życie”.
Nie zazdroszczą ci chłopaki, którzy maja prawo jazdy, ścigają się z tobą i tytułu nie mają?
Oczywiście zdarzają się ludzie, którzy zazdroszczą, ale większość z mojego środowiska nie zazdrości. Wiadomo, każdy chciałby być mistrzem, ale może być w danym roku tylko jeden mistrz. I tak jest.
A jak tę informację przyjęło twoje środowisko, kartingowe z Poznania?
Wielu chłopaków mi pogratulowało. Widzę, że robi się też większe zainteresowanie. Wielu ludzi chce przejść do serii samochodowych, również do Picanto, bo zauważyłem to po telefonach czy po wiadomościach, które dostałem. Ludzie się pytają o różne rzeczy.
Duża jest różnica między wyścigami samochodowymi i kartingowymi?
Jest ogromna. Formaty są dosyć podobne, bo wiadomo, w samochodach jeździmy trochę mniej, ale dłużej. Sesje są dłuższe. Wystarcza to w zupełności. W kartingu nie ma czegoś takiego, że jeździ się z innymi seriami podczas weekendu, tylko mamy jedną serię i kilka kategorii. W samochodach można oglądać różne serie, formuły, samochody turystyczne, ciężarówki. Cały czas się coś dzieje na torze, a my cały dzień tam jesteśmy i jeśli nie jeździmy to oglądamy towarzyszące nam wyścigi. Można też poznać wielu innych ciekawych ludzi, innych kierowców.
Jak wypełniasz sobie czas między wyścigami? Przecież nie biegniesz na trybunę za każdym razem, żeby oglądać innych. W kartingu harmonogram był jasny, treningi, sesje, wyścigi, wszystko trwało w sumie szybko. Jak to wygląda w KIA Platinum?
Jest podobnie. Ale w kartingu sesje treningowe, na przykład, są często. Jest ich wiele. My mamy dwie, czasem trzy sesje w dniu. Wydaje się to mało, ale jest naprawdę bardzo dużo pracy, nawet nad „Kijanką”, która jest dosyć równa jeśli chodzi o wszystkie samochody i nie ma wiele do opracowania, ale jednak okazuje się, że zabiera to czas. Po treningach oczywiście rozmawiamy z mechanikami, później jeszcze trzeba obejrzeć on-board, przejść się po torze jeśli jest taka możliwość. I tak naprawdę czas mija bardzo szybko. Wiadomo, jeszcze jakiś odpoczynek, jakiś posiłek.
Też jest walka z ustawieniami, specyfikacją wozu, jak w kartingu?
Wszystko zależy od charakterystyki jazdy zawodnika. Wiadomo, jest pewna baza, do której trzeba się przystosować, a później można coś zmieniać. Jednak jest o wiele mniej zmiennych niż w kartingu. Silniki są u każdego w miarę równe i nie ma czegoś takiego jak losowanie silnika. Jeździmy na jednym silniku, nie ma zmian co rundę. Oczywiście silniki różnią się od siebie minimalnie, każdy z nich nie jest taki sam, podobnie jak w kartingu, ale to nie robi dużej różnicy.
Jak wygląda wyścig na długim torze? Ścigasz się na torach, które maja po kilka kilometrów. I poza tym są to tory na których ściga się F1.
Jest to super przeżycie. Wiadomo przejście do wyścigów, na długie tory to coś specjalnego. Na początku był strach, ale przyzwyczailiśmy się już do tego, wszyscy zawodnicy, którzy przyszli z kartingu. Jest to już dla nas normalne. Największym plusem serii jest to, że możemy się rozwijać ścigając się na takich torach jak Monza, Hungaroring czy Red Bull. Nie mamy powtarzających się rund czy sezon w sezon tych samych torów, więc jest to na pewno na plus.
Ścigasz się już trzeci sezon. W pierwszym zostałeś okrzyknięty debiutantem roku, bo dwa razy zdobyłeś pole position, ostatecznie byłeś siódmy. Jak wyglądała rywalizacja w tym sezonie? Dominowałeś od pierwszej rundy…
Czy była dominacja? Raczej nie, jechaliśmy wszyscy bardzo ciasno. Jechaliśmy dwa, trzy punkty od zawodnika więc cały czas było emocjonująco. Na ostatniej rundzie udało mi się uzyskać najwięcej dodatkowych punktów, dlatego też miałem zapewniony tytuł już po pierwszym wyścigu, oczywiście gdyby nie ten wypadek na ostatnim okrążeniu. Ale przez cały sezon jechaliśmy naprawdę bardzo równo wszyscy i tak naprawdę pierwsza czwórka mogła się zmieniac na pozycjach.
Ilu jest teraz kartingowców w KIA Platinum?
Kuba Szablewski, Filip Zagórski, Marcelina Czepiel, która startowała w kartingu halowym. Wiem, że kilku kartingowców już kupiło samochody i będą jechać za rok. Widać, że ludzie z kartingu szukają możliwości ścigania w wyższych samochodowych seriach. Szukają czegoś zupełnie innego.
Jakie plany na najbliższy sezon?
Oczywiście chciałbym pójść wyżej, ale wraz z takim pragnieniem idą koszta i potrzebny budżet, który jest do zapewnienia. Na razie próbujemy poszukać większego budżetu, żeby startować w czymś szybszym. Ja chciałbym wystartować w samochodach turystycznych, we wszystkich, których mają napęd na przód. Ale jeszcze za wcześnie aby o tym mówić, dopiero skończył się sezon.
Ile czasu pracowałeś na ten tytuł mistrzowski?
Wiele godzin spędziłem na symulatorze. Praktycznie na wszystkich torach, które mieliśmy w kalendarzu. To na pewno też zaowocowało jeśli chodzi o wynik, bo jak wsiadłem do samochodu to miałem wyczucie na torach, chociaż nigdy na nich nie jeździłem. Ale tak naprawdę to pracowałem na ten tytuł przez całe lata w kartingu, od 2011 roku.
fot. Dominik Kalamus
© ℗ Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS