Tegoroczny Rotax Grand Finals po raz pierwszy od wielu lat odbędzie się bez udziału Marka Wyrzykowskiego i jego kierowców. Jego drużyna zdobyła aż 21 biletów na tę imprezę, a sam szef teamu uczestniczył w 15 z nich!
Rozmawiamy z Markiem Wyrzykowskim, szefem zespołu Wyrzykowski Motorsport, jednego z najbardziej utytułowanych w polskich rozgrywkach pucharowych.
To pierwszy Grand Finals bez ciebie od dłuższego czasu. Świat już nie będzie chyba taki sam?
Zrobiłem to, czego nie robiłem od wielu lat. Zaprosiłem do współpracy młodych zawodników. Trzech w ogóle nie jeździło rotaksem, dwóch zmieniło kategorię i jestem bardzo z tego powodu zadowolony. Przychodzi kolejnych dwóch nowych kierowców. Idziemy w młodość.
Ilu kierowców będzie w przyszłym sezonie w teamie?
Myślę, że ilość będzie podobna. Ponad dziesięciu. Chciałbym tę liczbę zmniejszyć, ale zauważyłem, że mówię tak co roku i nie wychodzi. W przyszłym też pewnie nie wyjdzie. Ilościowo nic się nie zmieni. Dojdą nowe nazwiska, także jest rozwojowo.
Ktoś w miejsce Piotra Wiśnickiego?
Będziemy mieli nowych zawodników w DD2, ale nie chcę teraz o nich mówić. Ekipa się szykuje fajna. Kalendarz pierwszych startów mamy ułożony. Wystartujemy na początek w Winter Cup w Hiszpanii.
Na ilu finałach światowych byłeś?
Oj, szczerze powiem, że nie pamiętam. Pamiętam, że kiedyś rozmawialiśmy na ten temat. Ale naprawdę nie jestem w stanie odpowiedzieć konkretnie na to pytanie. Byłem na wielu. Doskonale wiesz, że nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi do tego.
To błąd, bo powinieneś. Przecież to twoja historia i historia zespołu również.
Wiem. Kiedyś liczyłem, ale naprawdę nie mam pojęcia. Ale wiem do czego zmierzasz. Mogę tylko powiedzieć, że Sarno nie jest moim ulubionym torem. Uważam, że to nie jest tor na miarę Grand Finals.
To przejdźmy do sedna sprawy, bo właśnie o tegoroczny Grand Finals chciałbym cię spytać. Do kogo mógłbym zwrócić się, jeśli nie do szefa teamu, który ma na koncie wygranych 21 biletów? Co możesz powiedzieć o warunkach rywalizacji w Sarno?
Wszystko zależy od pogody, która tam jest lub będzie. Nie wiem nawet jak wygląda prognoza na te trzy dni, szczerze powiedziawszy nie interesowałem się tym zbytnio. Póki co mamy piękną pogodę w Polsce i skupiamy się na tym. Wróciliśmy właśnie z treningu, w następny weekend również trenujemy, więc mamy co robić. Nawiasem mówiąc, wiesz ile było zawodników w Słomczynie w weekend?
Nie wiem, pewnie wielu.
Prawie stu…
Coś takiego?
Nie było gdzie stanąć samochodem na placu. Nie było tak w ostatnich latach w Polsce, żeby była taka pogoda. I będzie taka przez najbliższe tygodnie, więc musimy korzystać.
Dobrze, ale wróćmy do tematu…
Sarno nie jest torem finałowym moim zdaniem. Czego dowodem była ostatnia wpadka, kiedy spadł wielki deszcz. Wyścigi zostały skrócone, było mnóstwo wody na torze i pod namiotem serwisowym, co było tragiczne. No, chyba, że obiekt został dostosowany i zmieniono wiele rzeczy infrastrukturalnie. Owszem, tor jest fajny, ale uważam, nie na tak dużą imprezę. Oczywiście jeśli będzie cały czas piękne słońce i dobra pogoda to cały finał będzie zupełnie inaczej odebrany. Nie będzie deszczu, dach się nie będzie walił, nikomu na głowę nie będzie się lało i wyścigu nie będą przerywać, bo jest tyle wody na torze. Tego typu historie. Natomiast sam obiekt jest fajny, tor nie jest skomplikowany i uważam, że nasi chłopcy dadzą sobie na nim radę.
Kto twoim zdaniem jest faworytem w polskiej ekipie?
Bielecki, Murański. Jeśli nic nie „spaprają” mówiąc kolokwialnie to mogą bardzo dobrze pojechać. Na pewno jeszcze Oliwier Pyłka. Jest bardzo szybki ostatnio, ale nie ukrywam, że liczę na Gustawa Wiśniewskiego. Jak się znajdzie w tym tłumie, to mówi się, że może coś pokazać. Ale wracając do Oliwiera Pyłki. To muszę się przyznać, że podczas Euro Trophy specjalnie chodziłem na tor, żeby zobaczyć jak Pyłka sobie radzi. A radził sobie bardzo dobrze. Zawsze jechał z przodu i bardzo, bardzo dobrze to wyglądało.
A najmłodsi? Debiutujący w finale?
Julek Ociepa tak, jest wyjeżdżony w tłumie i może szybko pojechać.
Marcel Surmacz?
Cóż mogę powiedzieć. Jak jedzie samotnie, jedzie książkowo. Jak jest w tłumie to już nie najlepiej to wygląda. A samotnie w Grand Finals pojechać się nie da. Widziałem, co się działo w Brazylii. Jeśli chodzi o sprzęt to też to ma znaczenie, a swoim sprzętem nikt tam nie przecież jedzie.
Jeśli już przy sprzęcie jesteśmy. Co możesz powiedzieć o sprzęcie?
Ostatnio przy okazji spotkania z Andrzejem Szczepanikiem pokazałem mu Polski Karting sprzed lat, w którym jest wywiad z nim i pada takie stwierdzenie, że „Rotax obroni się sam”. Oczywiście w tamtym kontekście chodziło o Polskę, ale po ostatnich wydarzeniach i przetasowaniach na świecie okazuje się, że historia lubi zataczać koła. I tak jest z podwoziami, oponami, ze sprawami technicznymi, ale też z kategoriami, klasami. Zobacz przykład Anglii. Już miał tam nie istnieć Rotax, a od dwóch lat mają tam rekordy sprzedaży silników. Wróciłem stamtąd ostatnio i okazuje się, że sprzęt, którym my się ścigamy jest najmniej doinwestowany, zaktualizowany do tego który jest tam. Europa poszła w górę, dysponuje najnowszym sprzętem. Ale zwróć uwagę, że historia zatacza koło.
Przywołując ten wywiad uważasz, że Rotax się obronił, w Polsce i na świecie?
Tak. Zdecydowanie tak. To wszystko idzie w dobrą stronę. Podoba mi się ta polityka. To nie jest na zasadzie jakiegoś hardcoru, agresywnego wciskania komuś towaru, tylko naprawdę idzie w dobrym kierunku. Aczkolwiek, jestem zdziwiony, że inwestuje się w to takie pieniądze. Bo, pamiętaj, to jest dwusuw i prędzej czy później i tak nas powyrzucają z tych torów…
Dlaczego?
Bo jest to dwusuw, szkodliwy dla środowiska. I co z tego, że Rotax ma najmniej oleju, którego dolewa się do silnika, bo na poziomie 2%. Żadna inna firma nawet do 4% się nie zbliża, ale wciąż jest to dwusuw.
Nie żałujesz, że nie ma cię na Grand Finals?
Nie. Po raz pierwszy nie dołożę pieniędzy, a zarobię.
Ale zawsze powtarzałeś, że tam trzeba być. Że właśnie tam są wszystkie nowinki, spotyka się środowisko, są dyskusje i ogłaszane są nowe decyzje w sprawie serii.
To prawda. Korci mnie trochę, żeby tam pojechać, ale wiem już o wielu rzeczach, które mają tam być ogłoszone. Może w przyszłym roku, wybierzemy się na Grand Finals do cieplejszych krajów. Bo słyszałeś pewnie, że kolejny
Grand Finals odbędzie się w grudniu?
Tak, słyszałem.
No, ale żarty żartami, ale bardzo chciałem być na GF z Sebastianem Janczewskim. I byłem zaskoczony, bo sam powiedział mi, że nie jest jeszcze gotowy. Jazda w tłumie to nie jest jeszcze jego domena. I powiedział mi to jeszcze przed Poznaniem. A później ta sytuacja z wynikami. Do dziś dnia nie zabrałem w tej sprawie głosu.
Właśnie zauważyłem.
Nie wiem jak to możliwe, że pierwszy raz od 30 lat zawody przestały się liczyć, a zawsze były zerowe punkty w klasyfikacji w takim przypadku. Czy to był Easykart czy inne kategorie, to jeśli nie zebrała się dana kategoria to było zero punktów, a nie zawody towarzyskie nie liczące się do klasyfikacji.
Rozmawiał Paweł Surynowicz
fot. Rafał Oleksiewicz
© ℗ Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS