Sławomir Murański jest obecnie najbardziej utytułowanym polskim kierowcą w Rotax Max Challenge. Zwycięstwa zagraniczne, pięć zdobytych pucharów Polski i tytuł mistrzowski. To tylko część dorobku wrocławianina w kartingu. A jeszcze kilka lat temu był skromnym, anonimowym kierowcą, o którym nikt w Europie nie słyszał. Dziś po raz czwarty w Rotax Grand Finals.
Czwarty twój czwarty z rzędu finał światowy serii Rotax. Kiedy rozpoczynałeś swoją przygodę z kartingiem pojawiły się w twojej głowie myśli o mistrzostwach świata, Grand Finals, wielkich imprezach kartingowych?
Na początku nie brałem pod uwagę uczestnictwa w takich wydarzeniach. Były dla mnie bardzo odległe i w ogóle nie zaprzątające myśli. Moim pierwszym zadaniem było nie być zdublowanym w pierwszych startach. Trochę dziwnie to pewnie dzisiaj brzmi, ale tak wyglądał pierwszy mój sezon.
Na początku świetnie się bawiłem, to była mega odskocznia dla mnie, od pracy, spraw zawodowych. Wcześniej nie miałem kontaktu z kartingiem, takiego prawdziwego zastrzyku adrenaliny. Na początku podpatrywałem innych kierowców i brałem ich sobie za wzór. Przykładem dla mnie byli Paweł Myszkier, Rafał Berdys, Łukasz Bartoszuk. Dobrzy kierowcy, którzy lepiej ode mnie jeździli. Chciałem mieć takie umiejętności jak oni, a niestety tych mi jeszcze brakowało.
A jak już przeszedłeś do DD2 Masters byli kierowcy, na których się wzorowałeś?
Tak, są do dzisiaj. To Karol Jurmanowicz, Kacper Bielecki, są świetni. Szczególnie Kacper, który jeździ fenomenalnie. Jak śledzę zagraniczne zawody, w których startuje jestem o niego spokojny. To są młodzi kierowcy, z których chciałbym brak przykład i mieć poziom ich umiejętności.
Pamiętasz swój pierwszy Rotax Grand Finals?
Pamiętam. 2014 rok Walencja, Hiszpania. Moje oczekiwania były takie, żeby dostać się do finału, ale niestety moja jazda nie pozwalała mi jeszcze na to. Pamiętam wyścig „second chance”, kiedy spadł deszcz, a ja startowałem z 26. pozycji i przed ostatnim zakrętem byłem już 12! To był mega progres na pierwszym okrążeniu, ale niestety dostałem później strzała, wypadłem i wózek już nie odpalił. Mimo sporej porażki towarzyszyło mi jednak pozytywne uczucie. Miałem za sobą już cztery lata ścigania, jechałem wśród młodszych kierowców, wtedy jeszcze w DD2 Max. Myślę, ze była szansa na występ w DD2 Masters, ale niestety, mimo kilku wolnych miejsc w Grand Finals po wycofaniu się kilku kierowców i zapewnień jednego z promotorów nie udało się przetransferować mnie do „mastersów”. Szkoda, bo pewnie bym powalczył o wyższe pozycje.
Dzisiaj masz już za sobą duży bagaż doświadczeń. Jak podchodzisz do Grand Finals?
Generalnie jestem spokojny. Kompletnie nie napalam się na żadne miejsca. W tworzeniu wizualizacji, której się trochę nauczyłem, czasami przechodzą mi pewne bardzo miłe myśli przez głowę, wyobrażam sobie kierowcę, który przejeżdża linię mety z rękami uniesionymi do góry. To jest fajne, ale nie oszukujmy się jest wielu kierowców, którzy przyjeżdżają z całego świata. Jak się popatrzy na niektóre metryki to biorę się za głowę. Wielu z nich jeździło już wtedy kiedy ja byłem dzieckiem, a Christophe Adams był już kartingowcem kiedy mnie jeszcze nie było na świecie. Jest bardzo wiele kartingowych gwiazd.
Przeglądam listę startową tegorocznego Grand Finals i wiem, że jest wielu kierowców, których doskonale znasz. Po kilku latach wspólnych występów powstały znajomości i przyjaźnie?
Dokładnie tak. Znamy się z kilkoma kierowcami dość blisko. Mam też kilku kolegów w DD2 Masters. Igor Mukhin z Rosji, Ilia Aloskins z Łotwy, Tomokazu Kawase z Japonii, Derek Wang ze Stanów Zjednoczonych czy Robert Pesevski z Austrii. Spotykamy się co roku na Grand Finals, wymieniamy spostrzeżeniami, rozmawiamy. Jest zawsze bardzo miło i przyjacielsko.
Stanowicie swoistą elitę w światowym Rotax Max Challenge. Ty i wielu innych kierowców, jesteście już po raz kolejny na największej imprezie. Zauważyłeś jak zmieniło się twoje życie? Wyjazdy zagraniczne, nowe znajomości, nowe miejsca, nowi ludzie. Często słyszałem podczas zagranicznych zawodów pytania „Czy będzie Murański?”. Zauważasz to?
Powiem szczerze, że karting zmienił moje życie. Imprezy typu Grand Finals i wyjazdy na testy przed finałami spowodowały, że zacząłem trafiać na ludzi, których później widziałem na torach, oni mnie poznawali, ja ich też. Zaczęliśmy się kolegować. Na przykład Brazylijczyk Fernando Guzzi czy Holender Danny Kroes, z którym miałem przyjemność stać na podium w Euro Challenge. To jest fajne uczucie, gdy nagle się okazuje, że masz wielu kolegów na całym świecie, dzięki kartingowi.
Zauważyłem, że niektórzy odczuwają nawet presję z twojego powodu… Zwłaszcza w Europie centralnej i wschodniej.
Ja tej presji w nich absolutnie nie buduję (śmiech). Staram się jechać jak najlepiej i już nie zwracam uwagi na takie sprawy jak to czy jestem rozpoznawalny. Sam kiedyś tak myślałem. Nawet w tym pierwszym moim Grand Finals, mówiłem do ludzi z teamu: widzieliście? Jest ten i ten. Nie, staram się nie budować takiego poczucia w sobie, że jest ktoś lepszy. Tu wszyscy są lepsi! To Grand Finals. Każdy z nas wygrał swoja serię, więc to naturalne. Myślę sobie często, jesteśmy podobnie zbudowani, jesteśmy podobni. Skoro oni mogą wygrywać, dlaczego ja nie mogę? Mogę! Ale nie nastawiam się na zwycięstwo w Grand Finals. Jest oczywiście moim marzeniem i bardzo chciałbym. To byłoby dla mnie takie dokończenie, zwieńczenie kartingowej nauki i przygody.
Pytam każdego co sądzi o Grand Finals, jaka to jest impreza, jak ją postrzegasz ze swojej perspektywy?
Dla mnie Grand Finals to mistrzostwa świata Rotax. Ale to są szczególne mistrzostwa świata, bo żadna seria monomarkowa tego nie robi na świecie. Czy mamy do czynienia z Iame X30, która się mocno rozwija w Europie czy z Rokiem, to są to międzynarodowe finały, w których uczestniczyć może każdy. Nie trzeba mieć specjalnej przepustki, żadnych sukcesów, żeby móc się tam pokazać. W Rotax Grand Finals jest inaczej. Dla mnie to jest ważne i cenne, że tu nie ma ludzi z przypadku. Są sami najlepsi z rozgrywek tej serii. Tylko czołówka. Nie obrażając nikogo, Grand Finals to nie jest taka „zjeżdżawka” wszystkich z całego świata. Jeśli zająłeś 15. miejsce po prostu nie masz tu prawa startu jak w innych seriach. Dla mnie jest to bardzo ważne i chciałbym, żeby Rotax się rozwijał, żeby była jeszcze większa konkurencja i jeszcze więcej zawodników w narodowych seriach, żeby później w finale światowym poziom występujących zawodników był jeszcze i jeszcze wyższy. Niestety w tym sezonie mieliśmy tylko jeden tytuł mistrzowski w DD2 Masters w Polsce, bo PZM nie przyznał tytułów wicemistrzowskich. To nie pomaga w promocji tej kategorii i serii, wręcz przeciwnie. To jest brzydkie.
Kategoria DD2 Masters to kierowcy, którzy maja ukończone 32 lata, bardzo specyficzna…
I moim zdaniem najlepsza, jeśli chodzi o stosunek do kartingu nas, ludzi, którzy się w niej ścigają. Dla mnie cała seria jest świetnym projektem, bo nawet w mistrzostwach świata, tych prestiżowych w KZ wystartować może każdy. Rotax proponuje coś innego. W najważniejszej imprezie sezonu mogą wystąpić tylko zwycięzcy. To jest taka nagroda za cały sezon. Jedziesz w gronie samych mistrzów, poziom jest niezwykle wysoki. I jeszcze bardziej go podnosisz.
Liczyłeś kiedyś i zastanawiałeś się w ilu krajach byłeś dzięki kartingowi?
Karting odmienił w moim życiu bardzo wiele. Przede wszystkim uczę się, rozwijam, układam w głowie wiele rzeczy. Wniósł wiele pokory i pomógł w postrzeganiu świata, szczególnie spraw zawodowych, ustalania pewnych strategii. Jeśli chodzi o podróże to oczywiście karting jest dla mnie pewnego rodzaju oknem na świat. Dzięki kartingowi zjechałem pół Europy, byłem w wielu krajach, poznałem wielu ludzi. Pamiętam pierwszy swój wyjazd do Portimao w lutym 2012 roku. Zobaczyłem po raz pierwszy Ocean Atlantycki. Mówię chłopakom, wykąpmy się! Wskoczmy do wody, bo nie wiadomo kiedy będziemy tu kolejny raz (śmiech). Okazało się, że wskoczyłem do wody sam. Chłopaki po prostu nie wiedzieli co przeżywam, co czuję. Byłem najdalej od domu w swoim życiu. Nie wiedziałem po prostu czy tam wrócę. Dla innych podróże to chleb codzienny. Ja wcześniej nie miałem takiej okazji, takich możliwości.
Rozmawiał Paweł Surynowicz
fot. Rafał Oleksiewicz (Polski Karting)
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS