Bartosz Mila został piętnastym tryumfatorem Rok Cup International w kategorii Rok Senior. Jego wygrana w Lonato to czwarte zwycięstwo w tej imprezie polskiego kierowcy, a drugie w tej kategorii. Bartek był najszybszym zawodnikiem wyścigu finałowego o puchar świata kierowców Rok. Perfekcyjnie wykorzystał walkę trójki rywali i postawił kropkę nad „i” w decydującym momencie.
Fart? Przypadek? Nic podobnego. Bartosz Mila jeszcze przed imprezą był jednym z czarnych koni wielkiego finału. Na zwycięstwo pracował nie tylko przez cały miniony weekend, ale przede wszystkim przez dwa ostatnie lata.
O wyścigu finałowym, radości po zwycięstwie i anatomii tej wygranej z Bartoszem Milą rozmawiał Paweł Surynowicz.
Zacznijmy od banalnego pytania, ale ważnego. Na co się nastawiałeś przed imprezą?
Moim celem było znalezienie się wśród pięciu najlepszych zawodników. Wierzyłem, że mogę wygrać, jednak wiedziałem, że większe szanse mam na podium.
Pytam dlatego, że twoje nazwisko nie było na giełdzie zwycięzców. Raczej wymieniało się nazwiska braci Szyszko, Muellera, Cicogniniego, Careniniego, nawet Szczurka, ale nie Mili. Dziwiłem się, bo w rozmowach praktycznie nikt nie rozważał możliwości, że możesz wygrać. To się zmieniło po pierwszym dniu kwalifikacji. Nagle wszyscy sobie o tobie przypomnieli, a raczej ty przypomniałeś wszystkim o sobie. Jak trudno jest wygrać taką imprezę?
Oczywiście, że jest trudno. Poziom Senior Roka w tym sezonie był bardzo wysoki, a Polacy dodatkowo podbili stawkę. Zawiesili wysoko poprzeczkę.
A ty wyrosłeś na prawdziwego lidera. Dwa lata we Włoszech robią swoje?
Podczas tych dwóch lat nauczyłem się bardzo wiele, szczególnie jazdy w dużym tłumie w wyścigach. Wyrównana stawka włoskiej północnej strefy Roka dodatkowo mobilizowała.
Twój team. Opowiedz o nim. Co to za ludzie jak tam trafiłeś?
Gdy jeździłem jeszcze w Speedkarcie od teamu BM Karting Team braliśmy silniki, z których byliśmy zadowoleni. To właśnie z tego względu tam przeszliśmy. Szefem teamu jest Nicola Boscaini, który wcześniej pracował w fabrycznym zespole Tony Karta. Wraz z nim na czele zespołu stoją bracia Samuel i Cristiano.
Nazwa zespołu idealnie pasuje do Ciebie. W Lonato wygrał też drugi kierowca BM. Odnieśliście spory sukces. Największy?
Z teamów ścigających się w Lonato podczas tych zawodów na pewno.
Powiedz mi jaki masz teraz sportowy cel? Celowo pytam po zwycięstwie w finale Roka.
W następnym roku najprawdopodobniej dalej będę kontynuował jazdę we włoskich rundach w kategorii Senior Rok, ze względu na to jak mocna jest stawka. Być może pojadę także na pojedyncze zawody WSK. Ale generalnie zostaje przy kartingu.
Co się czuje na ostatnim zakręcie ostatniego okrążenia, mijając trzech pierwszych kierowców? Pamiętasz ten moment? Tylko nie mów, że byłeś już pogodzony ze swoją pozycją…
Oczywiście pamiętam, myślę że nie zapomnę go do końca życia. Przede wszystkim byłem strasznie zdziwiony, zarówno w tym momencie, jak i w momencie, w którym mijałem metę. Wiedziałem, że może coś się wydarzyć przy walce pierwszej dwójki, jednak nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy.
Szczerze powiem, lubię takie sytuacje. To zawsze pachnie incydentem. Widziałem to już setki razy i zawsze sobie wyobrażam, że ten który wykorzystuje taką walkę krzyczy w euforii przejeżdżając obok zakleszczonych liderów. Krzyczałeś? Jakie były wtedy emocje? Łzy, śmiech, radość, wrzask? Co wtedy było? Wiem że to bardzo osobiste pytanie, ale chcę żebyś się podzielił z nami tym uczuciem.
Tak naprawdę to nie byłem pewien co się właśnie stało. Mijając metę zadałem sobie pytanie “Wygrałem?” A po chwili przyszła odpowiedź: “Chwila, chwila, ja wygrałem!” Po czym pojawił się śmiech i radość.
Pamiętasz swój pierwszy wyścig w kartingu? Dlaczego zacząłeś się ścigać? Skąd to się wzięło?
Mój pierwszy wyścig w kartingu miał miejsce w Gostyniu jakieś sześć lat temu. Jechałem wtedy w świeżo powstałym teamie DD Motorsport w kategorii Mini Rok. Mój debiut zakończyłem w okolicach 15 pozycji na około 25 zawodników. Zaczęło się od tego, że jako dziesięciolatek chciałem jeździć quadem, jednak najpierw musiałem nauczyć się jeździć więc pojechałem na miejscowy halowy tor kartingowy, a tam zapisałem się do szkółki. Właścicielem tego toru był Damian Kaczorowski, współzałożyciel DD, który wprowadził mnie w profesjonalny karting.
Przez te lata wystartowałeś w wielu imprezach, przejechałeś wiele wyścigów. Ten ostatni był najlepszy? Czy jakiś inny zapamiętałeś szczególnie?
Żaden inny wyścig nie przychodzi mi do głowy. Myślę, że zakończenie tego ostatniego było czymś, czego wcześniej nigdy nie widziałem i czego nigdy nie zapomnę.
Kto był pierwszą osobą, z którą podzieliłeś się swoimi emocjami i wrażeniami po wyścigu? Mechanik? Rodzice? Może ktoś inny?
Mechanik oraz inni zawodnicy.
Jak zareagował? I jakie były twoje pierwsze słowa?
Oczywiście był szczęśliwy i gratulował sukcesu.
Zapytałem Twoich kartingowych kolegów o Ciebie? Jak cię widzą i co sądzą o twojej jeździe. Jak byś scharakteryzował siebie w kilku zdaniach?
Cóż, jeśli chodzi o jazdę z pewnością cechuję się płynnością na kierownicy, a także jestem szybki w trakcie wyścigów. Większy problem mam z czasówkami.
W kim upatrywałeś swojego największego rywala na torze? Czy był to kierowca? Czy może coś innego? Strach, trema? Odczuwasz takie uczucia przed wyścigiem?
Jeśli chodzi o rywala to miałem ich raczej kilku, głównie w postaci polskich kierowców. Przed wyścigiem, myślę, że jak każdy, odczuwam lekki stres.
Czy pochwaliłeś się swoim osiągnięciem w szkole, w swoim najbliższym otoczeniu? Jak zareagowali koledzy?
Głównie najbliższemu otoczeniu. Cieszyli się razem ze mną.
Trofeum jest naprawdę okazałe i wielkie. Znalazłeś już mu miejsce w swoim domu?
Znalazłem na mojej półce z trofeami. Zmieściło się, ale zajmuje dużo miejsca (śmiech).
Młodzi kierowcy, którzy rozpoczynają swoją przygodę z kartingiem często obserwują i podpatrują najlepszych i tryumfatorów najważniejszych zawodów. Gdybyś miał udzielić rad młodziutkiemu kierowcy, co byś mu powiedział?
Przede wszystkim żeby nigdy się nie poddawał i dążył zaparcie do celu. W tym sporcie trzeba ciężko i wytrwale pracować, a sukcesy przyjdą same.
Chcielibyśmy Cię lepiej poznać, ścigasz się częściej we Włoszech. Czym zajmujesz się na co dzień? Gdzie mieszkasz, gdzie można cię spotkać, do jakiej chodzisz szkoły?
Mieszkam na obrzeżach Wrocławia w miejscowości Pruszowice. Chodzę do Liceum Ogólnokształcącego nr 5 we Wrocławiu. Na co dzień prowadzę normalne życie, bez szczególnych zainteresowań poza kartingiem i motosportem.
Jak będzie wyglądać najbliższa przyszłość Bartosza Mili? Nie pytam o sprawy sportowe. Na czym będziesz się teraz koncentrował?
Obecnie na zdaniu matury z dobrym wynikiem i dostaniu się na wybrane studia.
Rozmawiał Paweł Surynowicz
fot. Morando Cinzia, Joanna Lenart (Shotsport.pl), Łukasz Iwaniak (Media4U), Archiwum
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS