Rotax Grand Final zakończony w miniony weekend nie był szczęśliwy dla polskiej reprezentacji. Choć dwójka Polaków uplasowała się pierwszej dziesiątce rywalizacji najmłodszych kategorii, to przed imprezą liczyliśmy jednak na lepszy wynik naszych starszych kierowców. Jednym z cichych faworytów w polskiej ekipie był Mateusz Pyłka, który wreszcie zadebiutował w tej największej światowej imprezie. Rozpoczął od mocnego uderzenia. Drugiego dnia zawodów był już rewelacją rozgrywek.
Dwa lata temu Mateusz otarł się o Grand Final wygrywając w Polsce rywalizację międzynarodowego cyklu Rotax Poland Trophy. Niestety, nie mógł wówczas otrzymać biletu z powodu nie ukończonych 13 lat. W tym sezonie, gdy wywalczył przepustkę notując najlepszy wynik w polskiej serii, było pewne, że zobaczymy go w biało-czerwonym kombinezonie we włoskim Sarno. Do Włoch nie jechał jako faworyt. Ale mało brakowało, by pogodził innych czołowych zawodników, odbierając im chrapkę na zwycięstwo. Zabrakło niewiele. Mateusz odpadł w prefinale imprezy wyrzucony przez rywala na drugim zakręcie wyścigu. Nie miał szans na obronę…
Analizując rywalizację juniorów jeszcze przed jej startem nie braliśmy Mateusza pod uwagę jeśli chodzi o szanse na walkę o czołowe pozycje. Start w Grand Finals był jego debiutem w tak wielkiej imprezie kartingowej. Ale brak doświadczenia na najwyższym poziomie wcale nie przeszkodził mu zaistnieć we Włoszech. Wydawało się, że jego świeżość, determinacja i zacięcie, zwłaszcza drugiego dnia zawodów, była w stanie przenieść w inne miejsce okazałą, monumentalną górę Wezuwiusza, majaczącą nad sarneńskim torem. Tak, Mateusz doskonale wstrzelił się z formą w Grand Final i tylko przypadek sprawił, że nie zobaczyliśmy go w wielkim finale. Po prostu zapłacił debiutanckie frycowe, podobnie jak rok wcześniej dobrze jadący wśród juniorów Kuba Greguła.
Zaczęło się od bardzo dobrej czasówki kierowcy z Warszawy. Ósma pozycja w gronie 72 kierowców zrobiła wrażenie na obserwatorach, a nam przypomniała, że Mateusz, jakkolwiek by oceniać jego szanse i doświadczenie, jest w stanie zaskoczyć wszystkich. Potem było już tylko lepiej. Pierwszy wyścig otwierający rywalizację Pyłka skończył na czwartym miejscu. Dzień później rozpoczął rywalizację pięknym zwycięstwem z dużą przewagą nad takimi zawodnikami jak Perdana Minang, Olli Caldwell czy Axel Charpentier, których nazwiska od kilku sezonów przewijają się w czołówce najważniejszych imprez. Tak, to nasz Mateusz Pyłka, który w drugim wyścigu kwalifikacyjnym wręcz zakpił z faworytów, stając się cichą rewelacją drugiego dnia rozgrywek. Wsłuchując się w rozmowy dziennikarzy z całego świata zdających relacje i opisujących na miejscu Grand Final wciąż słyszeliśmy jego charakterystyczne nazwisko. „Pylka” był na ustach wszystkich.
W ostatnim heacie kwalifikacyjnym z udziałem Polaka miała miejsce prawdziwa jatka. To była ostatnia szansa na walkę o dobrą pozycję do startu w prefinale, który miał być rozegrany nazajutrz. Bitwa zawodników na torze przypominała bardziej chęć wyswobodzenia się z trwającego kilka tygodni oblężenia niż wyścig kartingowy. Mateusz Pyłka zajął w nim odległe miejsce otrzymując karę od sędziów za przedni zderzak. Był 19. Kto mógłby przypuszczać, że 13. pozycja po kwalifikacjach okaże się dla niego pechowa?
Do prefinału Polak ruszył z wysokiego 7. pola. Niestety, swoją przygodę zakończył na drugim zakręcie wypchnięty z toru z uszkodzeniami nie pozwalającymi na dalsze kontynuowanie jazdy. Szkoda… Ogromnie żałowaliśmy tej sytuacji, bo wiedzieliśmy doskonale, że Pyłka jest w stanie powalczyć o awans do wielkiego finału w deszczu, a tam? Kto wie…
Tak się jednak nie stało i w sobotnim wyścigu o wszystko obserwowaliśmy tylko rywalizację obcokrajowców. Wyścig wygrał Włoch Marco Settimo, ale chwilę po zjeździe do parku maszyn nastąpił dramat tego kierowcy. Kara 10 sekund pozbawiła go zwycięstwa. Cios tym bardziej bolesny, bo otrzymany w domu, na własnej ziemi… O zaciętej rywalizacji wśród juniorów niech świadczy fakt, że czterech z nich zostało z wyścigu wykluczonych, a aż 10 dostało sekundowe kary. Ostatecznie wygrał doskonale wszystkim znany Brytyjczyk Mark Kimber, a kolejne miejsca zajęli Zsombor Kovacs z Węgier, również znany polskim kibicom z Rotax CEE i Francuz Enzo Valente.
Klasyfikacja finału Junior Max, Rotax Grand Finals
1. Mark Kimber GBR, +P5
2. Zsombor Kovacs HUN, +8.369, +P13
3. Enzo Valente FRA, +9.192, +P14
4. Roope Ropanen FIN, +9.499, -P1
5. Marco Settimo ITA, +9.716, = (pen. 10 sec)
fot. Łukasz Iwaniak (Media4U), Polski Karting
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS