Rozmawiamy z Danielem Zającem, mistrzem Polski oraz zdobywcą pucharu Polski w Rok GP z ubiegłego sezonu i szefem zespołu DD Motorsport, który uczestniczył w I serii Kartingowych Mistrzostw Polski w Bydgoszczy.
POLSKI KARTING: Jak oceniasz bydgoskie zawody?
DANIEL ZAJĄC: Fatalnie. Nie ma wytłumaczenia na to co się działo na padoku, w parku zamkniętym i również podczas niektórych wyścigów. To jest niedopuszczalne, aby tak wyglądały najważniejsze zawody kartingowe w naszym kraju. Skandal.
Co konkretnie?
Przede wszystkim cała sytuacja, która miała miejsce podczas zawodów. Wszyscy widzieliśmy jak wyglądały zawody i jak wyglądało sędziowanie podczas wyścigu juniorów. Jestem oburzony tym bardziej, że wygrał zawodnik DD Motorsport, a wynik później został anulowany decyzją sędziów. Usłyszeliśmy: wyścig się nie odbył. Pytam więc jak to możliwe, że nie uznaje się wyścigu, który się odbył i miał miejsce? Nie interesuje mnie protest jednego z teamów na procedurę startową. Niech to Głowna Komisja rozstrzyga. Wyścig się odbył, była regulaminowa liczba okrążeń, rywalizację zakończyła szachownica. Hipotetycznie, co by było w przypadku, gdyby któryś z wirażowych zepchnął czyjś gokart na trawę mimo, iż nie byłoby ku temu powodu. Taki kierowca nie mógłby już uczestniczyć w wyścigu. Czy też anulowano by cały wyścig, bo sędzia się pomylił, a ktoś złożył protest? Tu sprawa jest ewidentna. Sędziowie na starcie się pomylili, zapłacili za tę pomyłkę wszyscy kierowcy. Nie może tak być! Absolutnie!
A jednak tak się stało…
Ja jestem załamany taką decyzją. Zaproszono nas wszystkich do namiotu promotora Roka, a sędzia główny przekazał nam informację, że podjął decyzję, że unieważnia ostatni wyścig kategorii Junior Rok z uwagi na to, że była nieprawidłowa procedura startowa. Powinno się odesłać kierowców do parku zamkniętego, a po 30 minutach wyścig powinien być powtórzony. Nie zrobiono tego i wpłynął protest, więc sędzia główny podjął decyzję o unieważnieniu wyścigu. Powiedziałem wówczas: w takim razie po co ci wszyscy kierowcy jechali w tym wyścigu i dlaczego kosztem jednego zawodnika ucierpieć mają wszyscy? Odpowiedzialność zbiorowa? Kompletnie niezrozumiała dla mnie decyzja, bardzo krzywdząca i mam wątpliwości co do właściwości tej decyzji. I jeśli tak, to może oprotestujemy inne kwestie.
Jakie?
Homologację toru w ostatniej chwili, już podczas trwania zawodów. Nieczynną i niesprawną wagę, brak prądu na padoku, park zamknięty, gdzie nie stosowano w ogóle regulaminu i każdy mógł tam wejść… To jest farsa. Zawody w ogóle nie powinny się odbyć! Totalny śmietnik! To najgorsze zawody, w których startowałem. Za wszystko odpowiedzialny jest organizator imprezy, a PZM nie dopilnował, aby wszystko było tak jak należy. I jeszcze te decyzje sędziów?! Od dawna wiele kwestii było traktowanych ot tak sobie, ale wreszcie trzeba o tym zacząć mówić głośno, bo tak dalej być nie może. Jeśli my, szefowie teamów, nie zrobimy z tym porządku to niedługo zawodnicy przestaną jeździć, bo po co wydawać pieniądze jak i tak sędziowie wypaczają wyniki zawodów i to za ich błędy płacą zawodnicy, płacimy my wszyscy. Poziom sędziowania i podejmowanie decyzji jest fatalne. Powiem tak. Można było wyjść z tej sytuacji z twarzą, a wszyscy wyszli jak zwykle.
Odnoszę wrażenie, że pierwsza seria mistrzostw Polski w Bydgoszczy przelała czarę goryczy…
Ja odnoszę wrażenie, że robi się wszystko, żeby ten sport zniszczyć w naszym kraju, żeby wszyscy stwierdzili, że nie chcemy tu jeździć, bo szkoda wydawać po 20 tysięcy na wyjazd skoro można pojechać zagranicę, do Włoch i tam przynajmniej będziemy mieli czysto i ładnie. I wszystko będzie zorganizowane tak jak trzeba. Byliśmy na tylu zawodach i takich „jaj” jak w Bydgoszczy jeszcze nie widzieliśmy. Brak komunikatów, odwoływanie czasówek. Coś nieprawdopodobnego. A przecież wiadomo, że czasówkę odwołano nie dlatego, że padał deszcz, czy było za dużo wody na torze, ale dlatego, że waga nie działała! My o tym wszystkim wiemy. Pytam, po co wszyscy zawodnicy tam siedzieli w tym błocie i deszczu, na torze? Żeby się przeziębić? Trzeba było od razu powiedzieć: panowie waga jest nieczynna, treningów oficjalnych nie damy rady dzisiaj zrobić, nie byłoby problemu. Chciałbym zobaczyć homologację tej wagi, która była na zawodach i z jaką dokładnością wskazywała wynik, bo mam duże wątpliwości. Sam byłem ważony na tej wadze i wiem, że wynik był niewłaściwy. Wiem to, bo mamy w teamie opracowaną wagę co do grama, jeśli chodzi o ilość paliwa przed i po wyścigu. Po jednym z nich waga wskazała, że mam 2 kilogramy nadwagi! Bydgoszcz zawsze ma problemy z organizacją zawodów. OK, w Lonato też czasem brakuje prądu, ale tutaj wszystkie inne rzeczy były zrobione nie tak jak trzeba. Na przykład jeśli chodzi o wprowadzanie ludzi do parku zamkniętego. Ludzie wchodzili i wychodzili jak chcieli. Zawody rangi międzynarodowej, a wyglądało to jak zawody podwórkowe, niestety. Z kim nie rozmawiam, właśnie takie ma zdanie na ten temat.
Co dalej?
Zastanawiam się czy startować w Polsce, jeśli tak to ma wyglądać. Rozmawiałem już z promotorem Roka, panem Ościkiem i właśnie to mu powiedziałem. Mamy zaplanowane spotkanie szefów teamów z promotorem Roka. Uzgodniliśmy, że będziemy rozmawiać jak to dalej ma wyglądać. Mnie bardziej interesuje Rok Cup Poland, bo tam startujemy. Szkoda tylko, że nie ma dobrej woli wśród ludzi, którzy mają wpływ na takie sprawy jak w Bydgoszczy, aby uporządkować wszystkie rzeczy w kartingu w Polsce. Dziwię się też, że ludzie ze środowiska boją się poruszać ten temat. Myślę, że pora zacząć mówić o tym głośno.
fot. Piotr Augustyniak (Polski Karting)
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS