We środę odszedł Rasim Okur, duński kierowca kartingowy tureckiego pochodzenia, którego doskonale pamiętamy z wyścigów Rotax Max Challenge Poland. Rasim ścigał się w Polsce dwa sezony z ekipą Mariusza Bieleckiego. Był niezwykle sympatycznym młodym człowiekiem zakochanym w kartingu i w Polsce. Chętnie przyjeżdżał na polskie zawody wraz ze swoim przyjacielem, mechanikiem i inżynierem wyścigowym Marcinem Beczkiem.
Poprosiliśmy mieszkającego w Danii od wielu lat Marcina, by opowiedział o Rasimie. Jakim był człowiekiem, jak wyglądała jego kartingowa przygoda.
– Wychowywałem Rasima kartingowo, gdy skończył 10 lat. Wówczas rozpoczął swoją przygodę z kartingiem. Przyszedł do naszego klubu w Tastrupp, w którym pracuję z Janem Henriksenem od wielu lat. To był bardzo fajny chłopak. Spędziliśmy wspólnie sporo czasu. I na torze kartingowym i poza nim. Rasim był z gokartami od małego. Teraz w naszym klubie pracuje jego brat, to też taka „złota rączka” – wspomina Marcin Beczek. – Cały czas mieliśmy ze sobą kontakt. Zaledwie kilka tygodni temu Rasim był z nami na zawodach w Danii. Pomagał chłopakom.
„Mały inżynier”
– Nazywaliśmy Go „małym inżynierem”, bo zawsze miał tysiąc pomysłów. Był taką złotą rączką do wszystkiego. Potrafił zrobić wszystko. I oczywiście jeździł gokartem. Jego kartingowa przygoda zaczęła się w Danii. To były zawody klubowe, na trochę niższym poziomie. Ale zawsze co roku jechaliśmy do Polski na obóz kartingowy. Jeździł z nami od początku – opowiada Marcin Beczek.
– W Polsce jeździliśmy u Mariusza Bieleckiego. Był zafascynowany Kacprem i był jego wielkim fanem. Spędziliśmy w Polsce w sumie dwa sezony. To było w 2013 i 2014 roku.
W Danii Rasim wygrywał wiele zawodów. Głównie klubowe imprezy. – Oczywiście chodziło o finanse, więc nie mogliśmy pozwolić sobie na dalsze wyjazdy. Wspieraliśmy Go jak mogliśmy. Ja, Jan Henriksen i Mariusz Bielecki – wspomina Marcin. – Rasim kochał Polskę. Jak pojawiał się pomysł wyjazdu do Polski na zawody, pierwszy był gotowy. Śmieliśmy się, że jest „małym tureckim Polakiem”. Miał tureckie korzenie, ale urodził się i wychował w Danii. Był zawsze podekscytowany wyjazdami do Polski, cieszył się bardzo. Mówił, że w Polsce jest świetna atmosfera i bardzo lubi tu przyjeżdżać.
Mama Rasima zginęła jak miał trzynaście lat. To był tragiczny przypadek. Została pochowana w Turcji. Brat Rasima Okura zdecydował, że Rasim zostanie pochowany obok ich mamy. Mimo że był urodzony i wychowany w Danii, spocznie na tureckiej ziemi.
Poznańska czasówka
Rasim był niezwykle pogodnym i uśmiechniętym człowiekiem. Miał duży dystans do ścigania i spore poczucie humoru. Jego koledzy zapamiętali szczególnie jedną zabawną sytuację podczas rundy Rotax Max Challenge w Poznaniu.
– Wszyscy będziemy pamiętać go jako zawsze uśmiechniętego, pozytywnego kierowcę. Najbardziej jednak zaskoczył i rozbawił nas w Poznaniu, kiedy pojechał czasówkę na czterech tylnych gumach! Niestety nie przyniosło to dobrych rezultatów, ale uśmiechy na twarzach całego padoku owszem – wspomina Janek Olejniczak, rywal z toru i kolega Rasima z kartingowego padoku.
– Kiedy dotarła do mnie wiadomość o śmierci Rasima, byłem akurat na torze w Toruniu, tam gdzie go poznałem – opowiada Janek, wówczas kierowca zespołu Wyrzykowski Motorsport. – Ścigaliśmy się razem w seniorach. Pamiętam, że napsuł mi trochę krwi podczas jednego z deszczowych wyścigów. Nie dość, że wyprzedził, to jeszcze był ode mnie dużo szybszy, kiedy to ja lepiej miałem sobie poradzić!
Rasim Okur występował w polskiej serii Rotax Max Challenge w sezonach 2013 i 2014. Ścigał się w kategorii seniorskiej Rotax Max. W 2013 roku zajął 6. pozycję w klasyfikacji generalnej, roku później został sklasyfikowany na miejscu 8.
W 2013 roku w International Rotax Poland Trophy w Bydgoszczy zajął 3. pozycję.
Rasim Okur, urodził się w 1990. Zmarł wskutek obrażeń po tragicznym wypadku 25 maja 2016. 10 czerwca skończyłby 26 lat.
fot. Mirosław Stępiński (Polski Karting)
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS