Za nami kolejna edycja Winter Cup we włoskim Lonato. O komentarz poprosiliśmy byłego kartingowego mistrza Polski, a dziś inżyniera i szefa zespołu ACR. Artur Chmielewski, były inżynier zespołów fabrycznych związanych z Tony Kartem, CRG i Birelem ocenia włoską imprezę międzynarodową.
– Moim zdaniem Winter Cup to zawody niewymierne i od zawsze tak twierdzę – mówi Artur Chmielewski. – Są to praktycznie pierwsze zawody w sezonie i warunki na torze są jeszcze „nie normalne”, czyli podwozia pracują inaczej, silniki również, a zawodnicy są po przerwie zimowej. Układ sił na Winter Cup jest dla mnie drobnym sygnałem tego co może się w sezonie wydarzyć, ale w żaden sposób nie pokazuje układu sił, który będzie w sezonie zasadniczym.
Chmielewski przekonuje, że podwozia, na których ścigali się w Lonato kierowcy nie koniecznie muszą działać w ten sam sposób w sezonie. W historii wygrywały już wiele razy marki, które po Winter Cup, w dalszej części sezonu już nie zaistniały. – Zawody odbywają się na torze testowym, gdzie wszyscy testują, czyli są to warunki nie do końca wymierne. Później się okazuje, że na torach, na których wszyscy jadą poważne zawody, niekoniecznie jest różowo dla wszystkich. Przede wszystkim w Winter Cup jest zimno, więc działają podwozia o innej charakterystyce. Silniki też nie są „rozwinięte”, bo jest to dopiero drugi miesiąc sezonu. Ja się specjalnie Winter Cup nie emocjonuję. Oczywiście obserwuję, oglądam, ale to, że ktoś tam wygrał, nie przełoży się raczej na układ sił w dalszej części bogatego sezonu – podkreśla. – Dla przykładu Gold Kart, którym pojechało dwóch doświadczonych kierowców może się okazać, że działa tylko w Lonato. Ale zobaczymy. Zobaczymy co przyniesie dalsza część sezonu. Dlatego mam do wyników pewien dystans. Doskonałym przykładem jest to, że cztery lata temu w seniorskiej kategorii KF wygrało Maranello. A później było w ogóle niewidoczne.
Pytamy Artura Chmielewskiego o tor w Lonato, który w ostatnich miesiącach 2015 roku przeszedł modernizację i przebudowę. Szef ACR jest zdania, że nowy tor w Lonato się przyjmie. – Co prawda nawierzchnia nie jest jeszcze nagumowana. Było ślisko, opony w kategoriach OK i KZ piszczały, co było wyraźnie słychać. Tor nie pracuje jeszcze tak jak powinien, jest nowy asfalt. Być może jest to inny rodzaj asfaltu, ale nie było jeszcze tutaj przyczepności na poziomie „lonatowym”. A pogoda nie była zła, więc powinno być „klejąco”.
Tor wzbogacił się o dwa zakręty, więc proporcjonalnie jest o około 20 procent trudniejszy, jeśli oprzemy się na tej zasadzie. Ale zdaniem byłego mistrza Polski nie są to zakręty, które utrudniły życie kierowcom. – Myślę, że tym, którzy potrafią jechać gokartem, pół dnia aklimatyzacji powinno wystarczyć. Generalnie po przebudowie nie pojawił się nowy najszybszy fragment toru, ani nowy najwolniejszy. Pojawił się nowy fragment średniej szybkości, a więc nie zmienił charakterystyki ustawień. W nową sekwencję toru wjeżdża się z taką samą prędkością, z taką samą siłą hamowania. A więc nie pojawiła się żadna szybsza prosta niż startowa. Najszybsze miejsce jest wciąż w tym samym miejscu i najwolniejsze również, w którym było. To nie wymaga radykalnych przesunięć ustawień.
Według Artura Chmielewskiego w Lonato nie było niespodzianek. Nas szczególnie interesowała najmłodsza kategoria, w której zobaczyliśmy ośmiu Polaków (dwóch z włoską licencją). – W kategorii mini bardzo szybko jechał Piotr Protasiewicz jr. W heatach kwalifikacyjnych wyglądało to bardzo dobrze. W prefinale dopadł go niestety incydent wyścigowy, który pogrzebał dalsze szanse. Ale jego jazda wyglądała bardzo ciekawie – mówi Artur Chmielewski. – Natomiast Kuba Szablewski „ujechał swoje”, jeśli można to tak określić. Czyli podtrzymał swoja pozycję, którą wywalczył w tym gronie podczas finału światowego na tym samym torze. Wygląda to chyba nieźle. Jak na stawkę ponad stu kierowców ósme miejsce jest bardzo dobre.
W najszybszej kategorii KZ2 zdaniem Chmielewskiego było „żadnych fajerwerków”. – Wygrał „emeryt” Marco Ardigo, który jechał spokojnie. Luca Corberi bardzo ładnie przebił się z tyłu. Pojechał bardzo dobrze i skutecznie. Davide Fore również. Młodszy z braci Lorandi jechał także przyzwoicie. Flavio Camponeschi po zmianie zespołu również na swoim poziomie. Macha na Tony Karta zmienił Irlandczyk John Norris. Jest widoczny. Ale generalnie nie było w tegorocznym KZ w Lonato nic spektakularnego – ocenia Artur Chmielewski.
W finale najszybszej kategorii było jednak sporo kar sędziowskich. Aż dziesięciu kierowców zostało ukaranych 10 sekundami karnymi. – Wszystkie kary, tzw. „dziesiątki” to oczywiście kary za spojlery. Czyli jak kierowca wjeżdża do boksu i ma zderzak odpięty – jest wówczas przesunięty o 5 centymetrów do tyłu od położenia wyjściowego – wówczas komisarz techniczny podaje na wadze, że zderzak jest, tak to nazwijmy, po uderzeniu i nakładana jest kara dziesięciu sekund. Ukaranych zostało trzech mistrzów świata. W wynikach wygląda to trochę brzydko.
„Ruchome zderzaki” wprowadzone dwa sezony temu mają zapobiec kontaktowej jeździe w kartingu. – A więc zwiększenia bezpieczeństwa w kartingu – tłumaczy Chmielewski. – Żeby nie było popychania na hamowaniach, żeby kierowcy nie jechali kontaktowo. Ale wystarczy, że ktoś puknie nas delikatnie z tyłu, a my dotkniemy wózek jadący przed nami, albo zwłaszcza w KZ, ktoś wykona gwałtowne hamowanie przed zakrętem, co jest bardzo charakterystyczne dla tej kategorii. I kara gotowa. Sędziowie nie są w stanie stwierdzić czy jest to wymuszony kontakt czy nie. Sędzia powinien w sytuacji, o której powiedziałem wcześniej zdecydować czy było to sytuacyjne. A to ciężko stwierdzić. To w dużej mierze bardzo interpretacyjna kara.
– Na dzień dzisiejszy OTK postawi z pewnością na obie kategorie OK. Pokazują to wyniki w OK i OK-Junior, gdzie przeważały silniki Vortex. Musimy jednak pamiętać, że silnik OK z punktu widzenia osiągów nie ma nic nowego w odróżnieniu od starszego KF. OK to jest praktycznie ten sam KF, z odciętym rozrusznikiem i wyjętym sprzęgłem. Cylinder, układ tłokowo-korbowy i wszystkie inne rzeczy są żywcem przeniesione z KF. Owszem, są to nowe obudowy, nowe odlewy silników, ale tylko zlikwidowano z silnika część osprzętu. Rdzeń silnika, który odpowiada za szybkość, za działanie, za spalanie paliwa, jest dokładnie ten sam. Praktycznie nie zmieniło się nic. Wszystko co odpowiada za osiągi jest takie same. Silnik się tylko inaczej odpala. A to nie ma żadnego znaczenia na inny odcinek toru niż 20 metrów od pól startowych – twierdzi Chmielewski.
W kategorii OK-Junior nie pojawił się żaden z polskich kierowców. W OK mieliśmy naszego eksportowego zawodnika, mistrza świata Karola Basza, który stanął na podium. Trzecie miejsce Basza było z kolei pierwszym podium w Winter Cup dla Polaka. Jednak absencja Polaków wśród juniorów nie dziwi Artura Chmielewskiego. – Głównym powodem są tutaj koszty. Kategorie CIK-owskie czyli OK i OK-Junior są drogie – ocenia szef ACR. Przypomnijmy, że w roku ubiegłym w OK-Junior wystartował zaledwie jeden polski kierowca.
– Dzisiaj jest tendencja, że w wieku 14 lat, za chwilę 13, a jeszcze za moment 10 lat dzieciaki najlepiej wsadzać w samochód. Mam Facebooka i widzę co tam się pojawia, co kartingowcy piszą. Są sytuacje takie, że ktoś pisze, że zespół nie jedzie na zawody, bo ich zawodnik stwierdził, że woli sobie kupić na przykład Kię Picanto. Zagranicą jest podobnie, stąd tylko nieco ponad 30 kierowców w kategorii OK. A przecież połowa kierowców, których widzieliśmy w Lonato już testowała samochody – mówi Chmielewski. – Uważam, że teraz jest to globalny trend. Wcale nie ma znaczenia, że kategoria OK jest tak naprawdę O.K. czy nie. Wszystkie kategorie wyglądają dzisiaj trochę blado. Gorzej będzie oczywiście w kategoriach CIK-owskich, bo są drogie i bliżej jest budżetowo do samochodów. Zwróćmy uwagę, co się już dzieje przy okazji rozgrywek kategorii OK-Junior. Szperacze czy skauci różnych rozgrywek samochodowych już nie zaglądają do kategorii seniorskiej. Oni już szukają potencjalnych kierowców wśród juniorów. Coraz częściej się zdarza, że wielu kierowców w ogóle nie dociera do kategorii seniorskiej. W OK i KZ już nie jadą, bo przenieśli się do samochodów. Ewentualnie są ci, którzy wracają, jak Ben Hanley, który ścigał się w GP2, ale okazało się, że budżet był jednak zbyt duży. Wrócił więc do kartingu i widzimy go teraz w KZ. Zwróćmy uwagę, że z juniorów przeszedł do formuły Alessio Lorandi, a za chwilę zrobi to jego młodszy brat. Myślę, że gdzieś się to wszystko zatraciło. Biznes samochodowy negatywnie wpłynął na karting.
W finale OK-Junior było siedmiu Rosjan. To normalny trend w ostatnim czasie zdaniem byłego mistrza Polski. Artura Chmielewski przekonuje, że dużą rolę grają tu budżety, a jak wiadomo wśród rosyjskich kierowców są one znaczne. – Wielu Rosjan przeniosło się do Europy, nauczyło się języków, złapało kontakty ze światem, z tego powodu zaczynają powoli przeważać. Nie chcę skłamać, ale dwa lata temu mówiłem, że niejaki Nikita Mazepin trafi do F1. Jeśli się nie mylę, dziś jest kierowcą testowym w stajni Williamsa.
notował Paweł Surynowicz
fot. Łukasz Iwaniak (Media4U), Alex Vernardis (The Race Box)
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS