Przez długi czas mogliśmy go oglądać za kierownicą gokarta. Później zniknął z kartingowego padoku przenosząc się do wyścigów samochodowych. Był znakomitym kierowcą zarówno w kartingu, jak i samochodach. Notował spektakularne sukcesy. Kilka lat wrócił do kartingu. Dziś jest mechanikiem i inżynierem zespołu JR Racing. Rozmawiamy z Mariuszem Sikorą, byłym kartingowym mistrzem Polski i wicemistrzem kraju w wyścigach samochodowych.
Jak się odnajdujesz w kartingu jako mechanik?
Zdecydowanie super, świetnie. Oczywiście jest to coś, co zdecydowanie lubię. Zaczynałem od kartingu, ścigałem się ładnych kilka lat. Później była przesiadka do samochodu, ale karting jest jednak o wiele fajniejszy od samochodów. Jest o wiele więcej możliwości pracy z zawodnikiem i sprzętem. Mnóstwo regulacji. Cały czas w tym siedzę. To jest bardzo fajne.
W pierwszy weekend mieliście kilku dobrych i doświadczonych kierowców. Jak wygląda karting z drugiej strony? Pytam o rolę mechanika i jego relacje z zawodnikiem.
Każdy przydzielony jest do jednego zawodnika. Ja zajmuję się najmłodszym z nich w naszym zespole. To Karol Litwiniec. Współpraca jest bardzo fajna. Tata dużo chce pomagać. Nie zawsze potrzebnie, ale czasem owszem się przydaje. W niedzielnej rundzie w Starym Kisielinie dużo mi pomógł. Było widać, że wóz zaczął jechać i Karol, po kilku rozmowach również. Wszystko się fajnie zgrało i było super.
Zawodnik, którym opiekuje się Mariusz Sikora, Karol Litwiniec (Micro Max)
Masz bogate doświadczenie. Wiele razy wygrywałeś. Jest w Tobie chęć przekazywania informacji zawodnikom, z którymi współpracujesz?
Bardzo lubię pracować z młodymi zawodnikami, bo można ich wychowywać. Podobnie w szkółkach kartingowych na torach halowych. Po prostu lubie pracować z młodzieżą. Przestałem współpracować ze starszymi zawodnikami, bo starsza młodzież często jest mądrzejsza od mechaników, takich jak ja, mających za sobą wiele lat startów i doświadczeń. Wielu rzeczy nie da się im wytłumaczyć. A taka ich postawa niestety ma odzwierciedlenie w wynikach i rezultatach na torze. A z dzieciakami naprawdę fajnie jest współpracować.
Gdybyś miał się cofnąć w czasie, wybrałbyś podobną drogę? W sensie sportu kartingowego?
Zdecydowanie. Karting wiele mi pomógł, nie tylko w drodze kariery, ale też w cywilnej jeździe na drodze publicznej. Takie doświadczenie, które się zdobyło na torze. Refleks, przewidywanie zdarzeń, bardzo pomaga i to jest super nauka.
Jaka powinna być droga kartingowca? Czy z perspektywy twoich doświadczeń, bogatszy o wiedzę, którą posiadasz, poszedł byś tę samą drogą?
Wszystko się pozmieniało. W czasach, gdy ja się ścigałem nie było przede wszystkim takich budżetów, które są dzisiaj. Zawodnicy bardzo się zmienili. Karting zaczynało się kiedyś w szkole. Zostawało się po lekcjach, składało sprzęt. Zbieraliśmy kieszonkowe, aby wystartować w zawodach. Teraz jest zupełnie inaczej… Myślę, że ja poszedłem dobrą drogą. Stopniowo osiągałem sukcesy, aż do zdobycia tytułu mistrza Polski w kategorii ICA. Wydaję mi się, że to był najlepszy moment, żeby skończyć karting i pójść gdzieś wyżej. Wiadomo, po kartingu, albo jest formuła, albo auta. Ja poszedłem w auta. Jeszcze były dosyć tanie. To była najbardziej optymalna droga. Jak jest dzisiaj? Zmieniły się czasy, ale ścieżka kariery chyba jest podobna.
Macie zespół złożony z mistrzów Polski. I ty i Kuba Rość i Igor Gregorczyk macie na koncie tytuły. Jak wam się układa współpraca?
To niesamowite, ale wszyscy jesteśmy z tej samej epoki kartingowej. Razem zaczynaliśmy karting, razem się ścigaliśmy, nawet razem przechodziliśmy z jednej kategorii do drugiej. Cały czas byliśmy razem, a więc jesteśmy zżyci od parunastu lat. I nie dość, że jesteśmy związani pewnym doświadczeniem, to jeszcze jesteśmy wszyscy przyjaciółmi. Nie potrafimy się pokłócić. Dodatkowo wyznajemy podobną filozofię co do ustawień wózka, więc jeśli mamy jakiś problem to jeden drugiemu pomoże pójść w tym samym kierunku. Myślimy podobnie i na tym zyskuje nasza współpraca. Dobraliśmy się doskonale. Dla mnie jest to zdecydowanie najlepszy team do tej pory, a byłem już w kilku więc wiem co mówię. W większości z nich po sezonie kończyła się współpraca i szukaliśmy dalej nowego zespołu. Tu współpracujemy ze sobą już kilka lat, więc wierzę, ze z Kubą będziemy jeszcze długo. Wróżę temu zespołowi długie życie.
Jak oceniłbyś zmiany w Rotax Max Challenge. To co zobaczyliśmy w Starym Kisielinie?
Z zewnątrz wygląda to bardzo dobrze. Zobaczymy jak będzie później. Czy będzie to tylko jednorazowe pokazanie się na otwarcie sezonu czy też nie. Na razie wygląda pozytywnie. Jest mega dużo nowych zawodników. Jakoś to się fajnie rozkręca i mam nadzieję, że nie będzie tak jak było wcześniej, gdy z zawodów na zawody było coraz mniej kierowców w kategoriach. I było ich wiele, a uczestników po kilku w każdej z nich. Myślę, że wszystko się dobrze rozkręca, a nowy promotor, spółka promotorska, która powstała poszła w dobrą stronę. Myślę, że wiele świeżości wniósł Paweł Pankiewicz. Moim zdaniem jego obecność wspomoże polskie przedstawicielstwo Rotaxa.
Mariusz Sikora.
W kartingu od 1998 roku. Swoją kartingową przygodę zwieńczył tytułem kartingowego mistrz Polski 2003 w kategorii Popularnej 100. Od 2004 roku w wyścigach samochodowych. Mistrz Polski w długim dystansie w klasie do 1150 (2005) i wicemistrz w tej samej kategorii (2006). Wicemistrz Polski w WSMP klasa N-1150 (2005), trzecie miejsce w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski (N-1150, 2006). Startował w Kia Lotos Cup (2006-7) oraz w latach 2008-2012 w GSMP.
fot. Łukasz Iwaniak (Media4U), Jakub Iwo Zalewski (Polski Karting)
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS