IEKC czyli Indoor European Karting Challenge odbył się na holenderskim torze w Middelburgu w Zelandii. To już druga edycja tej imprezy. W zawodach wystartowało kilku polskich kierowców. Niestety żadnemu z nich nie udało się dotrzeć do finału.
Polacy wrócili z Holandii mocno niepocieszeni. Żadnemu z ósemki polskich zawodników, którzy wystartowali w imprezie nie udało się dotrzeć do wyścigu finałowego. Kilku naszych dostało „czarną” jeszcze na etapie kwalifikacji. Niektórzy Polacy byli zniesmaczeni sędziowaniem i na gorąco nie chcieli komentować wydarzeń podczas imprezy.
Ayrton Walczak, który dotarł najdalej, do półfinału, rzucił tylko „Ostatni raz tam jechałem… Wszyscy jesteśmy wkurzeni.” Nie tylko mieszkający na stałe w Niemczech polski kierowca miał wiele zastrzeżeń do sposobu interpretacji regulaminu.
– Mateusz Bartsch jechał słabym wózkiem i zgodnie z regulaminem mógł go wymienić – relacjonuje Ayrton. – Ale musiał zgodnie z regulaminem zacząć od tyłu. To logiczne. I wymienił wóz. Ale dlaczego nie zastosowano tego samego przepisu dla Belga? Mathias Grooten był na P5 i też wymienił wózek. Zaczął jednak od swojej pozycji, a powinien startować na równi z Mateuszem… Po prostu potraktowano nas „po holendersku”.
Ostatecznie zawody wygrał Holender Patrick Bakker. A kolejne miejsca zajęli Rico Haarbosch (Holandia) i Michael Schöttler (Niemcy). W imprezie wystartowała ponad setka zawodników z 12 krajów. Reprezentowane były Holandia, Belgia, Niemcy, Hiszpania, Włochy, Austria, Polska, Węgry, Dania, Szwecja, Szwajcaria oraz Kolumbia.
Polska ekipa to Mateusz Bartsch, Mariusz Książek, Jakub Jagóra, Michał Gutt, Michał Grzyb, Ayrton Walczak, Wojciech Grzyb oraz Paweł Kołodziej. Tego ostatniego poprosiliśmy o komentarz po imprezie.
https://www.facebook.com/OmroepZeeland/videos/1615506161869393/
– Dla mnie jako zawodnika, były to bardzo trudne zawody. Nie potrafiłem dogadać się ze specyficznym sposobem prowadzenia gokartów. O wyniku nie chcę opowiadać, bo nie ma o czym mówi Paweł Kołodziej. – Moim skromnym zdaniem, jak na zawody o takiej randze, brakowało przede wszystkim atmosfery. Po bardzo fajnym przywitaniu przez organizatora, w zasadzie przez dwa dni nie działo się na torze nic ciekawego. Niepotrzebny bałagan z publikacją wyników i brak jakichkolwiek atrakcji oprócz samych wyścigów powodował, że z punktu widzenia zawodnika, było po prostu nudno siedzieć kilka dni na torze. Tak duże zawody powinny być, moim zdaniem, lepiej przygotowane pod względem prowadzenia, sędziowania i przygotowania gokartów – ocenia.
– Jak mówił organizator, postarają się przeanalizować wszystkie uwagi zawodników i wprowadzić w życie przy kolejnych edycjach i tego właśnie im życzę. Dużym plusem IEKC są zawodnicy. Mam na myśli najszybszych obecnie w Europie. Oni tworzyli klimat zawodów. Nie chciałbym, żeby moje słowa odebrane były jak narzekanie kiepskiego kierowcy… Moje wyniki to oddzielna sprawa, po prostu pojechałem za wolno i za słabo.
Paweł Kołodziej zwrócił również uwagę na swoją drugą rolę jako uczestnika holenderskiej imprezy.
– Moim zadaniem na IEKC było oprócz ścigania obserwowanie zawodów od drugiej strony. Mogę obiecać, że wezmę pod uwagę wszystkie uwagi kolegów z Europy przy organizacji zawodów w Polsce. Dziękuję bardzo całej ekipie Polaków, dzięki Wam będę bardzo miło wspominał IEKC 2018. Oby więcej takich imprez w Polsce i Europie.
fot. Susi Trauernicht, Archiwum
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS