Przed nami III seria Rotax Max Challenge Poland. Tym razem zawodnicy będą rywalizować na torze w Bydgoszczy. Już w Toruniu i Słomczynie przekonaliśmy się, że wyścigi w tym sezonie mogą być wyjątkowo interesujące, a to głównie dzięki nowej formule rywalizacji, która funkcjonuje od tego sezonu.
Dla przypomnienia tłumaczę: w przeciwieństwie do zeszłego roku, w ciągu weekendu rozgrywana jest tylko jedna runda. Pierwszego dnia zawodnicy walczą w biegach kwalifikacyjnych, których wyniki zadecydują o pozycji startowej do przed finału. Drugiego dnia rozpoczyna się ostateczna rywalizacja, czyli wspomniany już przed finał, którego wyniki decydują o miejscach startowych do finału, który to z kolei wyłania zwycięzce całej rundy.
System ten znany jest już na zachodnich torach i w bardziej prestiżowych seriach (np. WSK). Jestem bardzo ciekawy, jak sprawdzi się w Polsce. Dzięki tej zmianie tak naprawdę, przez cały weekend będzie się przygotowywało do ostatniego wyścigu. Będzie to pewnego rodzaju szlifowanie i stwarzanie sobie jak najlepszych warunków do finałowego biegu. Zmusi to zawodników do dużo większego skupienia przez cały weekend, ale też daje szanse na naprawianie błędów z poprzednich wyjazdów na tor.
Będzie to pewnego rodzaju szlifowanie
i stwarzanie sobie jak najlepszych warunków
do finałowego biegu.
Wyobraźmy sobie sytuacje, w której kierowca całkowicie psuje swoje biegi kwalifikacyjne: słabszy dzień, źle dobrane ustawienia, losowe sytuacje na torze – dużo może się wydarzyć. Następnego dnia jednak jest zupełnie inaczej i w przed finale wypracowuje sobie dobrą pozycje do finału, który dzięki temu wygrywa. Jest to bardzo realny scenariusz. Ciekawe mogą być także starty faworytów z ostatnich pozycji. Tutaj ukłon w stronę Kacpra Bieleckiego, który w Toruniu i Słomczynie pokazał, że z ostatniej pozycji także można wygrywać – chapeau bas!
W mojej ocenie zmieniona forma przyniesie wiele dobrego dla polskiego kartingu, choć myślę, że nasi zawodnicy będą musieli do niej dorosnąć. W tej chwili będzie od nich wymagany trochę inny styl jazdy, ale przede wszystkim jeszcze większa powtarzalność na torze. Już nie będziemy oglądać sytuacji, w których zawodnik nie wygrywając ani jednego wyścigu jest zwycięzcą rundy.
W mojej ocenie zmieniona forma przyniesie wiele dobrego
dla polskiego kartingu, choć myślę,
że nasi zawodnicy będą musieli do niej dorosnąć.
Kierowców czeka także wiele dramatów, co także widzieliśmy już w Toruniu. Utrata pozycji lidera na ostatnich zakrętach z jednej strony będzie mocno podłamywała psychikę kartingowców, a z drugiej hartowała, a w przypadku wygranych podbudowywała.
Już w rozmowach po wyścigach w Toruniu słychać było w głosie zawodników wahanie. Sensacyjni zwycięzcy przeważnie chwalili nowy system, przegrani trochę kręcili nosami. Wszyscy nie są do końca jeszcze pewni czy te zmiany im się podobają czy nie. Niewątpliwie z wielką ciekawością będziemy obserwować tegoroczną rywalizację. Ta niewielka zmiana formalna w praktyce okazuje się znacząca.
Już w rozmowach po wyścigach w Toruniu słychać było w głosie zawodników wahanie. Sensacyjni zwycięzcy przeważnie chwalili nowy system, przegrani trochę kręcili nosami.
Nowa formuła powinna pozytywnie motywować kierowców. Jest to nowe doświadczenie, które według mnie mocno wpłynie na rozwój zawodników. Zupełnie inaczej będzie działała psychika pod kaskami, inaczej będą pracowali mechanicy szukający najlepszych ustawień i inaczej będą wyglądały wyścigi. Mam nadzieje, że wszystko to, o czym mówię zobaczymy już w kolejnych weekendach wyścigowych.
Jan Olejniczak
Przeczytaj poprzedni artykuł z cyklu
fot. Archiwum
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS