Filip Wójtowicz urodził się w Polsce, ale od wielu lat mieszka na stałe w belgijskim Edegem. W miniony weekend widzieliśmy go w belgijskim Genk w otwierającej sezon międzynarodowej imprezie BNL Karting. Od lat ściga się w krajach Beneluksu, gdzie na stałe mieszka. Obecnie jest jednym z najbardziej doświadczonych polskich kierowców rywalizujących w seriach Rotax w Belgii i Holandii.
Od początku swojej kartingowej kariery jest związany z serią Rotax Max Challenge. Startuje w Belgium Max Challenge praz BNL Karting Series rozgrywanych w krajach Beneluksu. Bardzo możliwe, że już niebawem pochodzącego z Urzędowa kierowcę zobaczymy go również w inauguracji Rotax Euro Challenge, która odbędzie się w belgijskim Genk. Ale ciekawostką jest, że w tym roku zobaczymy go również w drifcie.
Polski Karting: Mieszkasz na stałe w Belgii. Ścigasz się w kartingu już wiele lat. Dlaczego postawiłeś na karting? Skąd zainteresowanie sportem motorowym i kartingiem?
Filip Wójtowicz: Motoryzacją interesuje się już od małego. Któregoś dnia wybrałem się z tatą na mały tor z wypożyczanymi gokartami. Spodobało mi się to i już kilka miesięcy później miałem swojego pierwszego gokarta. Od tego zaczęła się moja kartingowa kariera.
Swoje pierwsze kroki stawiałeś na hali, czy był od razu tor wyczynowy?
Był to tor otwarty, ale porównywalnych rozmiarów do większości torów na hali. Na tym torze także można było jeździć swoim gokartem, pod warunkiem, że był to czterosuw.
W Belgii jest wiele obiektów kartingowych. Do najsłynniejszych należy przede wszystkim kartodrom w Genk, gdzie odbywają się najważniejsze imprezy, również europejskie. Jak się zaczęła twoja przygoda z kartingiem wyczynowym?
Pierwszy raz gokartem wyczynowym (Micro Max) przejechałem się na torze w Eindhoven w Holandii. Szło mi całkiem dobrze, a przede wszystkim bardzo mi się to spodobało. Kiedy przesiadłem się do klasy Rotax Mini Max, zacząłem brać udział w pojedynczych wyścigach mistrzostw Belgii, przeważnie w Genk. I tak właśnie zaczęła się moja przygoda z kartingiem wyczynowym i szczerze mówiąc wtedy nie przypuszczałem, że zajdę tam, gdzie teraz jestem.
Właśnie. Gdzie teraz jesteś? Można zaryzykować stwierdzenie, że karting to jest twoja pasja? To sport, któremu się poświęciłeś?
Na pewno można tak powiedzieć. Myślę, że nie łatwo by mi było przestać jeździć jeślibym musiał. Dlatego też jestem bardzo wdzięczny mojemu sponsorowi, firmie Champion, która jest producentem olejów i płynów samochodowych. Jazda w dwóch cyklach kartingowych rocznie finansowo byłaby nie możliwa bez wsparcia mojego sponsora.
Jak wygląda środowisko kartingowe w Belgii i Holandii? Ścigasz się tam już wiele sezonów.
Myślę, że spokojnie można stwierdzić, że poziom kartingu w Belgii i Holandii jest naprawdę wysoki. Ci, którzy wygrywają nasze mistrzostwa często są też wysoko w zawodach typu Rotax Euro Challenge czy Grand Finals. Na przykład mistrz Belgii Max Timmermans zdobył trzecie miejsce na Rotax Grand Final 2014 lub Florian Venturi, który plasował się w pierwszej piątce w BNL wygrał zeszłoroczny Grand Final. Moim zdaniem największa różnica między mistrzostwami Polski i Belgii to sytuacja silników. W Polsce w 2013 roku jechałem swoim silnikiem treningowym, na którym w Belgii prawdopodobnie byłbym gdzieś w drugiej części stawki. W mistrzostwach Belgii każdy z pierwszej dziesiątki wypożycza silnik za niemałe sumy, przeważnie z Anglii. Często zdarzają się sytuacje, że ktoś jest od ciebie szybszy tylko dlatego, że ma dużo szybszy silnik.
W taki sposób tworzy się prawdziwy przemysł kartingowy dla tunerów. Uważasz, że lepszym byłoby wyrównanie szans jeśli chodzi o silniki, takie jakie jest stosowane w finale światowym?
Myślę, że to byłoby dużo lepszym rozwiązaniem. Czasami wyścigi polegają na tym, kto ma najwięcej pieniędzy zamiast na tym, kto jest najlepszy. Podoba mi się jednak zasada stosowana w Micro Max w Belgii. Przed każdym wyścigiem dla każdego zawodnika sędziowie losują silnik, razem z wpisowym płaci się też wtedy koszt wypożyczenia silnika na taki wyścig. Takie rozwiązanie jest według mnie dużo bardziej sprawiedliwe.
Ścigałeś się ostatnio w imprezie GK4, w której wśród seniorów startowały dwie klasy kartingowe Max i X30. Ta druga powoli wychodzi z cienia i zdobywa w Europie popularność. Co sądzisz o kategoriach X30? Nie zastanawiałeś się, aby spróbować sił na tym sprzęcie?
Rok temu miałem okazję pojechać jeden wyścig GK4 właśnie w tej kategorii i myślę, że jest to udana konstrukcja. Przez wprowadzony w tamtym roku pakiet EVO, Rotax narobił sobie trochę kłopotów. Dużo ludzi miało problemy z osprzętem silnika i wielu przez to przesiadło się właśnie do X30. Zaletą tych silników jest to, że różnice między osiągami są dużo mniejsze niż w Rotaksie. Właśnie dlatego przez chwilę zastanawialiśmy się żeby przesiąść się do tej kategorii, jednak doszliśmy do wniosku, że Rotaksem ścigamy się już dość długo i szkoda by było zaprzepaścić doświadczenia, które zdobyliśmy przez ten okres. Drugim powodem był fakt, że większość zawodów X30 odbywa się w południowej Belgii i we Francji, przez co zawody byłyby dużo dalej oddalone od domu.
Czy zobaczymy cię jeszcze w wyścigach w Polsce? Słyszałeś pewnie, że od ubiegłego roku nastąpiła reorganizacja w rozgrywaniu mistrzostw Polski. Przyznawane są tytuły mistrzowskie w kategoriach Rotax. Dwie imprezy mistrzowskie, dwa weekendy, osiem wyścigów…
Ponieważ w Polsce jesteśmy tylko w wakacje, mamy możliwość pojechania tylko tych wyścigów, które wypadają w tym okresie. Jeśli odbędzie się jakiś wyścig kiedy będziemy w Polsce, istnieje duża szansa, że wystartujemy w takim wyścigu, w którymś z polskich zespołów. W wakacje po raz pierwszy również spróbuje swoich sił w sporcie samochodowym, w drifcie.
Rozmawiał Paweł Surynowicz
Fot. Michael Melis (kartphoto.com)
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS