Dawid Liwiński jest praktycznie jedynym Polakiem na stałe ścigającym się w Holandii. W roku ubiegłym widzieliśmy go również w rozgrywkach BMC, czyli belgijskiej serii Rotax Max Challenge. Urodzony i na stałe mieszkający w holenderskim Horst kierowca szykuje się do kolejnego sezonu kartingowego.
W ostatnim czasie uczestniczył w testach kategorii międzynarodowej OK w holenderskim zespole satelitarnym CRG. Obserwatorzy z podziwem patrzyli na jego wyniki. Jednak nie wiadomo czy na stałe dołączy do drużyny Wilemjana Keijzera. Rozmawiamy z Dawidem Liwińskim, piątym kierowcą ubiegłego sezonu holenderskiego Rotaksa, a trzecim zawodnikiem w klasyfikacji Rookie.
Paweł Surynowicz: Sezon kartingowy w Europie się już rozpoczął. Jak wyglądały twoje przygotowania w przerwie zimowej. Czy gdzieś testowałeś?
Dawid Liwiński: Co do przerwy zimowej to za wiele nie testowaliśmy, ostatni test i jednocześnie wyścig dwugodzinny miałem w połowie listopada w Genk. Większość wózków było z silnikami X30, który jest tutaj coraz bardziej popularny. Startowały 42 zespoły, z czego chyba 6 to juniorskie. Zaliczyłem wtedy piąty czas kwalifikacji, a wyścig zakończyliśmy na siódmym miejscu. To był spory sukces na tyle zespołów i tylu utytułowanych kierowców. Niestety, reszta zimy upłynęła na delikatnym lenistwie, no może nie tak całkiem, bo symulator G27 Logitech był trochę w ruchu.
W poprzednim sezonie należałeś do mocnych punktów swojej kategorii. Jak oceniłbyś starty w ubiegłorocznych wyścigach?
Plan był taki, żeby w pierwszym roku juniorów być w Top 5 i to osiągnęliśmy, więc można powiedzieć, że jestem zadowolony. Natomiast też trochę jestem zawiedziony, do połowy sezonu byłem zaliczany do pretendentów o tytuł mistrzowski, ale niestety w połowie sezonu kilka technicznych problemów pozbawiło mnie szansy na lepsze miejsce, ale zdobyte doświadczenie jest najcenniejsze i mam zamiar to dobrze wykorzystać.
Jaka jest twoja przyszłość w tym sezonie. Gdzie będziemy mogli cię zobaczyć, w jakich wyścigach, w jakich seriach? Czy będzie to znów holenderski i belgijski Rotax? Kiedy będziemy mogli zobaczyć cię w Polsce?
Póki co sytuacja jest niepewna gdzie i w jakich rundach pojedziemy, nie wiem. Miałem teraz testy OK-Junior i ich efekt da częściowo odpowiedź co dalej, ale realnie to wygląda tak, że nie zaczniemy sezonu z pierwszymi wyścigami i pojedziemy pewnie kilka różnych rund w Rotax i X30 w Holandii i Belgii. Co do startów w Polsce, na pewno bardzo byśmy chcieli, ale co z tego wyjdzie trudno powiedzieć.
Jak oceniasz holenderski karting, gdzie mieszkasz? Jest wielu kierowców z Holandii w czołowych seriach w Europie.
Nie od dziś wiadomo, że zawsze był na wysokim poziomie. Holendrzy dają radę. Można powiedzieć, że jest tu mała wylęgarnia przyszłych kierowców wyścigowych. Wydaje mi się, że kiedyś Holendrzy byli mocniejsi, a może to tylko kwestia, że kiedyś było łatwiej o partnerów, sponsorów, a z większym budżetem zawsze jest więcej możliwości. Znam to z rozmów z kolegami i mechanikami z zespołu.
Kto według ciebie zasługuje na miano najlepszego kartingowca w Europie? Czy jest ktoś na kim się wzorujesz?
Na pewno do grona najlepszych zaliczyć można byłoby kilku kierowców, ale według mnie najlepszy jest Karol Basz. I to nie przez to, że wywalczył tytuł mistrza świata, choć to wielkie osiągnięcie, a przez to jak ciężko na to pracował i życzę mu kolejnego tytułu. Na wielkie uznanie zasługuje Richard Verschoor, który zaimponował mi wysokimi umiejętnościami. To super kierowca, Holender. Jeśli chodzi o wzór, hmm, nie chcę, żeby to zabrzmiało źle, ale raczej skupiam się na sobie. Oczywiście oglądam wyścigi, analizuję, słucham rad starszych, bardziej doświadczonych kolegów. Mówią jednak, że często jednak stawiam na swoim i często mam rację (śmiech).
Rozmawiał Paweł Surynowicz
fot. Archiwum, Robert Liwiński
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS