Za nami 16 wyścigów kwalifikacyjnych tegorocznego Rotax Grand Final. W czwartkowych zmaganiach na portugalskim torze pojawili się kierowcy wszystkich kategorii, by walczyć o udział w wielkim finale. Polacy nie zawiedli. Znakomicie rozpoczęli kwalifikacje, a polski lider DD2 Łukasz Bartoszuk napisał nowy rozdział historii polskiego udziału w tej imprezie.
Doskonale pamiętamy finał światowy Rotaxa w Emiratach Arabskich w 2011 roku i rywalizację w seniorskiej kategorii Max. To właśnie wtedy, za sprawą Karola Dąbskiego, przeżywaliśmy podobne emocje jak we czwartek, gdy w wyścigach kwalifikacyjnych walczył Łukasz Bartoszuk (na zdjęciu powyżej). Tym razem jednak nie wśród seniorów, a w najszybszej kategorii DD2.
Bartoszuk napisał nowy rozdział polskiej historii udziału w Grand Final. Po znakomitej czasówce wygrał inauguracyjny wyścig eliminacyjny, a w kolejnym finiszował tuż za liderem. Po pierwszym dniu kwalifikacji uplasował się na drugiej pozycji, w gronie najlepszych kierowców świata tej najszybszej rotaksowej kategorii. Lepszy od Bartoszuka okazał się tylko znakomity Węgier Ferenc Kancsar, tryumfator tegorocznego US Open, Euro Challenge i CEE. Drugie miejsce mistrza Polski dzielone z najlepszym kierowcą Niemiec w DD2 Max Luką Kamali, świadczy tylko o świetnej dyspozycji i formie zarówno polskiego kierowcy, jak i mechaników teamu Marka Wyrzykowskiego.
W obu wyścigach kwalifikacyjnych w Portimao widzieliśmy Łukasza Bartoszuka takiego, jakiego doskonale znamy z rozgrywek w Polsce. Bezlitosny dla swoich rywali, bezbłędny, zdeterminowany i skoncentrowany. Chciałoby się rzecz, parafrazując jednego z amerykańskich scenarzystów, „nieubłagany żniwiarz”. Choć „żniwa” jeszcze nie zakończone, mamy nadzieję, że kluczowy dla walki o finał kolejny dzień, będzie równie udany dla Polaka jak ten pierwszy.
W DD2 Max widzieliśmy również Karola Jurmanowicza, który po raz drugi walczy w finale światowym, ale po raz pierwszy w najszybszej kategorii. Wrażenia, jakie po sobie pozostawił kolejny z podopiecznych Wyrzykowskiego są również bardzo pozytywne. Radomianin zakończył oba wyścigi kwalifikacyjne na wysokim szóstym miejscu. To cieszy, ogromnie, bowiem poziom jaki prezentują Polacy to odzwierciedlenie polskiej rywalizacji w DD2, która w tym sezonie była niezwykle interesująca i wyrównana. Solidna i szybka jazda Polaków, jakiej od dawna byliśmy głodni w największych imprezach Rotaxa, fantastycznie wpisuje się w pozycję polskiej serii na tle całego kartingowego świata Rotax Max Challenge. A polscy kierowcy, którzy rozpoczęli rywalizację w tej największej imprezie w hucznie obchodzony w Polsce Dzień Niepodległości, nierozerwalnie kojarzą się z silnym, bezkompromisowym i niezwykle walecznym Orłem, który zdobi nasze godło.
Właśnie jak Orzeł frunął w swoim pierwszym wyścigu ten, który pierwszego dnia zawodów z pewnością nie zaliczy do najlepszych – Kuba Greguła. Kierowca z Krakowa, który praktycznie nie uczestniczył w treningu oficjalnym kategorii Junior Max i nie był klasyfikowany w czasówce, zadziwił wszystkich swoją walecznością i determinacją. Startując z ostatniej linii do pierwszego heatu, w trakcie zaledwie 7 okrążeń dokonał rzeczy niebywałej. Wyprzedził 21 rywali!!! Na mecie zyskał jeszcze jedno miejsce po dyskwalifikacji dziesiątego Hiszpana Oscara Palomo i zajął 13. pozycję.
Jazda Greguły w pierwszym wyścigu kwalifikacyjnym przypominała szarżę majestatycznego i nieposkromionego Rosomaka na afgańskim stepie, jakie mają na wyposażeniu żołnierze 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. Były mistrz Polski pokazał kunszt i klasę godną najlepszych kierowców. Z dumą obserwowaliśmy jak mijał kolejnych rywali, by ostatecznie zostawić za plecami tak znakomitych zawodników jak Brazylijczyk Caio Collet, Amerykanin Mathias Ramirez-Barrero, czy Brytyjczyk Jack Mc Carthy, którzy w tym roku zadziwiali kibiców w największych imprezach Europy i Ameryki.
W drugim wyścigu kwalifikacyjnym Gregule nie poszło tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Choć przesunął się o pięć pozycji do przodu, to jednak 30. miejsce było poniżej naszych oczekiwań. Krakowianin wykonał jednak sporą pracę, by zawalczyć o wyższe pozycje. Znów pokazał pazur, choć jego rywale, którzy mieli w pamięci inauguracyjny występ Greguły doskonale wiedzieli z kim mają do czynienia. Skutecznie zablokowali Polaka, a ten nie zdołał przebić się do środkowej części stawki tak szybko jak to miało miejsce kilka godzin wcześniej.
Krakowianin po dwóch biegach ma na koncie 43 punkty i jeszcze jeden wyścig do przejechania. W roku ubiegłym po trzech heatach awans do finału wywalczyli Maciej Chrupek z 47 punktami i Karol Jurmanowicz z 60 punktami na koncie. Czy Greguła w swoim debiucie powtórzy wyczyn Chrupka i Jurmanowicza? Łatwo nie będzie, ale grupa finałowa z pewnością jest w zasięgu.
Kolejny polski debiutant w Grand Final Wiktor Weleziński rozpoczął rywalizację w wyścigach kwalifikacyjnych kategorii Max Senior równie udanie jak wymienieni powyżej. Jedenasta pozycja w pierwszym biegu była dobrym prognostykiem przed kolejną odsłoną. Skuteczna, spokojna, ale równocześnie szybka jazda kierowcy z Bydgoszczy napawała optymizmem. Jednak w drugim wyścigu Weleziński podzielił los Greguły. Uplasował się na 30. miejscu. Efektem tak odległej pozycji był incydent, w którym uczestniczył podopieczny Mariusza Bieleckiego. O tym jak trudno dogonić jest uciekającą stawkę, gdy opuści się tor, przekonał się dość boleśnie.
Weleziński mimo niewielkiego stażu w serii Rotax jest jednak na tyle dojrzałym kierowcą, że powinien w decydującym o awansie wyścigu poradzić sobie z rywalami. Kluczem z pewnością będzie dobry start, po którym Polak będzie musiał zaatakować i poszukać swojej szansy. Awans do grupy finałowej, dopóki będą się kręcić koła w wózku Welezińskiego, będzie możliwy.
W najstarszej kategorii – DD2 Masters – widzieliśmy na torze Sławomira Murańskiego. Wrocławianin ruszył do swojego pierwszego wyścigu z ósmej linii i bardzo szybko znalazł się tuż za grupą starających się uciec z peletonu kierowców. Umiejętnie zaatakował tuż po starcie i dzięki temu uniknął wypadnięcia na pierwszym zakręcie, bo tuż za jego plecami strasznie się zakotłowało i kilku kierowców znalazło się poza torem. Murański jechał jak w transie, nie oglądając się za siebie. Był niezwykle skupiony, co przyznał po wyścigu, starając się skoncentrować tylko na skutecznym pościgu czołówki. Udało się. Na mecie zameldował się jedenasty, a wynik skopiował w kolejnej odsłonie mijając metę oczko niżej, na dwunastym miejscu.
Występujący na finale światowym w węgierskich barwach Polak nie krył zadowolenia z przebiegu rywalizacji. Jednak skromność i pokora z jakiej znany jest najstarszy reprezentant naszego kraju w portugalskiej imprezie, nie pozwoliła mu na hurraoptymizm po pierwszym dniu rywalizacji. Murański, którego celem jest awans do grupy finałowej, choć jest na dobrej drodze, za wszelką cenę starał się unikać odpowiedzi na temat swoich szans. Jak sam podkreślił, wszystko rozstrzygnie się w piątkowym trzecim wyścigu.
Warto wspomnieć, że wśród „mastersów” kolejnym polskim akcentem jest start japońskiego kierowcy Tomokazu Kawase, który znajduje się pod opieką polskiego Uniq Racing. Sekunduje mu w Portugalii sam Karol Dąbski, który dołaczył do japońskiej ekipy. Kawase we czwartek był klasą samą w sobie. W pierwszym biegu prowadził, ale błąd i kontakt z rywalem pozbawił go pierwszego miejsca na mecie. Zwycięstwo Japończyk powetował sobie jednak w kolejnym wyścigu przyjeżdżając na metę jako pierwszy.
Piątkowe zmagania rozpoczną się od porannych rozgrzewek. Krótko przed godziną 11 na tor wyjadą juniorzy, którzy rozpoczną decydującą sesję kwalifikacyjną. Wyścigi drugiej szansy, dla tych kierowców, którzy nie zdołają się zakwalifikować do grupy finałowej po kwalifikacjach odbędą o godzinie 15.
Dodajmy, że w piątek swoją rywalizację rozpoczną kierowcy uczestniczący w festiwalu najmłodszych kategorii, Micro Max i Mini Max. W akcji zobaczymy kolejnych polskich zawodników. Trzech Polaków pojedzie w kategorii Mini, jeden w Micro.
Transmisja wideo i wyniki na żywo dostępne na stronie organizatora. Możesz je znaleźć TUTAJ.
fot. Łukasz Iwaniak (Media4U)
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS