Euan Jeffery był gościem podczas inauguracyjnego weekendu Rotaxa w Zielonej Górze. Mający bogate doświadczenie w kartingu Szkot przyjechał na zaproszenie promotorów serii. Postanowiliśmy zapytać byłego managera fabrycznego zespołu CRG o to jak postrzega polską serię i co jego zdaniem jest kluczowe w rozwoju rozgrywek.
Co trzeba zrobić, żeby Rotax w Polsce był na poziomie europejskich rozgrywek tej serii?
Jeśli miałbym być szczery, to polski Rotax i to, co zobaczyłem w Starym Kisielinie zrobiło na mnie duże wrażenie. Jestem zaskoczony. Organizacja zawodów i poziom kierowców jest bardzo wysoki. Ale to, co najważniejsze i co przykuło moja uwagę to, że w najmłodszych kategoriach jest aż tak wielu zawodników. W pokazowych treningach Baby Challenge i kategorii Micro wystąpiło kilkudziesięciu kierowców. To dobrze prognozuje na przyszłość. To dobrze dla rywalizacji i kartingu w ogóle.
Rotax na początku swojego istnienia na polskim rynku był obiecującą serią kartingową. Później nastały chude lata dla Rotaxa. Ostatni sezon nie był zbyt udany jeśli chodzi o frekwencję na zawodach. Gdybyś otrzymał misję odbudowania serii, stworzenia silnych rozgrywek o wysokim poziomie od czego byś zaczął, wykorzystując swoje dotychczasowe doświadczenie?
Najważniejszą rzeczą dla serii jest budowa najmniejszych kategorii. To, o czym już powiedziałem wcześniej. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony frekwencją wśród najmłodszych. Wystartowało ponad czterdziestu chłopców i dziewczynek i to dobry znak, bowiem budowanie silnej serii opiera się o własnych kierowców wychowywanych od najmłodszych klas. Trzeba później dać im możliwość startu w starszych kategoriach, pchnąć ich do juniorów i seniorów. Nie uzyska się tego bez odpowiedniej frekwencji wśród kierowców najmłodszych wiekiem. Poza tym ludzie muszą mieć okazję do tego, aby przyjechać i się ścigać. Przyjacielska i przyjazna atmosfera jest odpowiednim kluczem do tego, aby ludzie chcieli tu przyjeżdżać. Uczestnicy muszą czuć rodzinną atmosferę na padoku, by chciało im się wrócić na zawody, konkretnie te zawody. To ma wielkie znaczenie właśnie w takich seriach jak Rotax w Polsce, zwłaszcza w takich krajowych seriach. Promotorzy musza o tym pamiętać. W Starym Kisielinie właśnie tak było i bardzo dobrze to wyglądało. O to właśnie chodzi.
Musisz jednak pamiętać, że polskie serie kartingowe różnią się od tych zachodnich. Wciąż jesteśmy w tyle jeśli chodzi o poziom.
Poziom sportowy zawodów, paradoksalnie, nie jest najważniejszy. Ludzie muszą poczuć atmosferę rywalizacji, czyli to co lubią najbardziej. Poziom nie może być jedynym determinantem ich uczestnictwa w rozgrywkach. Owszem, na pewnym poziomie jest ważny. Ale mówimy o rozgrywkach krajowych, o tym jak przyciągnąć zwykłych ludzi do kartingu i stworzyć dobrą frekwencję do ścigania. Wtedy będzie to atrakcyjne. Jak do tego doprowadzić? Bardzo ważną rzeczą są koszty, które startujący poniosą uczestnicząc w serii. Muszą być na odpowiednio niskim poziomie. Nie mówię, że uczestnictwo powinno być darmowe, ale musi być w atrakcyjnej cenie. Ludzie muszą mieć możliwość startu nawet, gdy nie posiadają dużego budżetu. I budżet właśnie nie powinien warunkować ich pozycji i możliwośći. Myślę tu o wyrównaniu szans, które wiemy, że Rotax proponuje od dawna. Większy nacisk powinien być kładziony właśnie na wyrównanie szans kierowców, bo liczy się rywalizacja na torze, a nie pojemność portfela.
W Polsce są dwie konkurencyjne serie Rotax i o wiele większy i dłużej działający na polskim rynku Rok Cup. Pozycja serii i duża frekwencja siłą rzeczy przyciąga nowych kierowców. Chcą ścigać się w o wiele większej stawce. To prawidłowość, która działa na całym świecie. Jakie jest twoje spojrzenie na tę kwestię?
To, że w tym momencie Rok jest większy i bardziej rozbudowany nie świadczy o wszystkim. Moim zdaniem nie jest to jedyny warunek, który powinien odzwierciedlać decyzję o zaangażowaniu się w uczestnictwo w serii. Dla ludzi najbardziej liczy się co jest dla nich najlepsze, czyli łatwiejsza dostępność i możliwość startu w rozgrywkach. Głównie na to patrzą. Czyli wracamy do kwestii budżetu. Rotax proponuje eksploatację sprzętu na o wiele niższym poziomie. Silnikiem Rotaxa można przejechać o wiele, wiele więcej godzin niż silnikami serii Roka. Rok siłą rzeczy wymusza większe zaangażowanie finansowe. A mówimy przecież o poziomie krajowym, który nie powinien generować zbyt dużych kosztów. Podsumowując, moim zdaniem frekwencja nie powinna być najważniejszym czynnikiem dla promotora na początku, ale przede wszystkim stworzenie atrakcyjnej serii dla ludzi. To jest priorytet. Jeśli seria będzie atrakcyjna i nie zaangażuje potężnych kosztów dla zawodnika, frekwencja stworzy się sama.
Byłeś przez długi czas managerem zespołu fabrycznego CRG. Jak wygląda praca w teamie fabrycznym i jaka jest główna różnica pomiędzy wielkim fabrycznym zespołem a teamem prywatnym?
Każda fabryka potrzebuje swojego zespołu, by reklamować swoje produkty. Małe zespoły koncentrują się zazwyczaj tylko na wyścigach i osiąganiu w nich zwycięstwa, czyli skupiają się na tym, by wygrać zawody. Inne priorytety są w zespołach fabrycznych. Oczywiście wyniki też są bardzo ważne, bo ma to swoje odzwierciedlenie w spojrzeniu na produkt danej fabryki, ale na wszystko patrzy się z zupełnie innej perspektywy. Mniejsze zespoły skupiają się częściej na rozgrywkach krajowych, priorytetem zespołów fabrycznych są największe imprezy międzynarodowe, o których dużo się mówi i które mają największy prestiż. Stąd też budżety są o wiele większe i koszty uczestnictwa zawodników w zespołach fabrycznych różnią się o wiele od kosztów w mniejszych prywatnych teamach. Ale szczerze powiedziawszy wiele zespołów w Polsce bardzo mi imponuje, ponieważ trzyma wysoki poziom, a prowadzona w nich praca jest bardzo obiecująca.
Euan Jeffery, od wielu lat związany z fabryką CRG. Były menadżer zespołu fabrycznego CRG Racing Team. Obecnie szef działu rozwoju i badań komercyjnych włoskiej fabryki.
fot. Joanna Lenart i Rafał Oleksiewicz (Polski Karting)
Facebook
Twitter
Instagram
YouTube
RSS